Podczas sparingu Cellfast Wilków Krosno z ZKS Stalą Rzeszów w wyniku efektu domina na pierwszym łuku doszło do wypadku z udziałem trzech zawodników. Bardzo mocno ucierpiał Tai Woffinden. Nowy nabytek rzeszowskiego klubu wpadł pod bandę i został jeszcze uderzony motocyklem.
Sprawa była na tyle poważna, że po Brytyjczyka przyleciał helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowa i przetransportował go do szpitala w Rzeszowie. Już pierwsze diagnozy mówiły o licznych złamaniach. Niestety później się to potwierdziło. Jeszcze w nocy z niedzieli Woffinden został poddany wielogodzinnej operacji otwartego złamania uda.
ZOBACZ WIDEO: Michelsen spędził dwa lata we Włókniarzu. Odpowiada wyraźnie, czy żałuje tej decyzji
Wśród kolejnych urazów trzykrotnego indywidualnego mistrza świata mówi się o złamaniu łokcia, kilkunastu złamanych żebrach, złamaniu kręgów, ale także innych kości. W kolejnych dniach zapewne będą go czekały kolejne operacje.
Koszmarny wypadek znów rozpoczął dyskusje na temat zwiększenia bezpieczeństwa zawodników. Znów bowiem żużlowiec wpadł pod dmuchaną bandę, gdzie uderzył najpewniej o twarde ogrodzenie.
- Jest mnóstwo pomysłów, ale panowie z Polskiego Związku Motorowego nie potrafią niczego analizować. Mamy dmuchaną bandę, która też ma wady, lecz zawsze można sobie z nimi poradzić. PZM nie robi nic w kwestii poprawy bezpieczeństwa pod tym kątem - mówi nam Mirosław Dudek, tuner i specjalista od nowinek technicznych.
- Nad tym tematem trzeba się szerzej pochylić. Jedną z istotniejszych spraw jest ciśnienie w bandach. Nie dość, że czasami wchłania ona zawodników, to w innych przypadkach potrafią się od niej mocno odbić. Powiedzmy sobie szczerze, że bandy powinny kumulować całą energię. Można poprawić bezpieczeństwo, ale o konkretnych pomysłach nie mam ochoty mówić, bo i tak nikt tego nie wprowadzi w życie. Ludzie z konkretną wizją są niebezpieczni dla PZM - dodał.
W kwestii band wypowiadają się też sami zawodnicy. Na platformie X otwarcie o potrzebach zmian wspomniał Tobiasz Musielak, żużlowiec krośnieńskich Wilków.
"Możemy te dmuchane bandy przytwierdzić w końcu do ziemi? Są na to gotowe projekty, a my nadal nic z tym nie robimy i przykro, że taka legenda tego sportu jak Tai leży teraz w szpitalu" - napisał żużlowiec Wilków Krosno, Tobiasz Musielak na portalu X.
Stosunkowo szybko Musielak spotkał się z odpowiedzią Leszka Demskiego, który w poniedziałek wizytował tor w Krośnie. Zdaniem przedstawiciela GKSŻ nie było żadnych nieprawidłowości i choć doszło do poważnego wypadku, to w kwestii bandy nie można się do niczego przyczepić.
- Od kilku lat na wszystkich torach w Polsce mamy najnowszy typ dmuchanych band, które zostały stworzone właśnie jako odpowiedź na problem wsuwania się pod nie zawodników. Dziś każda banda w Polsce jest wkopana 10 centymetrów wgłąb toru, a dodatkowo wydłużona osłona jest przysypana nawierzchnią - powiedział nam przedstawiciel GKSŻ odpowiedzialny za stadionową infrastrukturę, Leszek Demski.
Dudek z kolei w mocnych słowach mówi o Demskim. Podkreśla choćby, że nieważne są dla niego prośby zawodników.
- W mojej ocenie Leszek Demski powinien całkowicie odejść od żużla. Najpierw zasrane mikroruchy pod taśmą, a teraz te słowa o bandach. Ta wypowiedź to totalna kompromitacja. Zawodnicy mówią wyraźnie, że trzeba coś poprawić, że od wielu lat się nic z tym nie robi. To oni powinni być dla Pana Demskiego autorytetem. Mam wrażenie, że takie osoby jak on kompletnie pomijają głos żużlowców. I to dosłownie tak jakby te wypadki nie były niczym złym. A to bezpieczeństwo powinno być priorytetem - ocenia.
Nasz rozmówca przyznaje, że od dłuższego czasu PZM nie zamierza akceptować nowych rozwiązań, które mogłyby pomóc całej dyscyplinie.
- Wspominałem już niegdyś o osłonie na przednie koło, która miała je chronić przed wejściem haka w szprychy. Urządzenie testowano, ale go nie wprowadzono, a to przecież też poprawiłoby bezpieczeństwo. Naprawdę czasami mam wrażenie, że dla PZM bezpieczeństwo kompletnie nie jest ważne. Ten aspekt to podstawa tego sportu, ale zawsze znajdzie się dla działaczy mnóstwo ważniejszych tematów do obgadania - twierdzi Dudek.
- Nie wiem, ile jeszcze tragedii musi się wydarzyć, żeby ktoś poszedł we władzach po rozum do głowy i zaczął działać. Najbardziej szkoda tych poszkodowanych zawodników. W przeszłości był to m.in. Jarosław Hampel, a teraz inny wielki mistrz Tai Woffinden. To świetny człowiek i bardzo mi przykro z tego powodu, że musi w tej chwili tak cierpieć - kończy Dudek.
Poza wskazanymi żużlowcami wślizgnięcie pod bandę źle skończyło się również dla Patricka Hansena w sezonie 2023. Po każdym takim wypadku dochodzi do dyskusji nt. bezpieczeństwa, ale w rzeczywistości nie są wprowadzane rewolucyjne pomysły. Jeden z nich przedstawił Tomasz Muszalski. W szufladzie leży już… 10 lat. Więcej o nim pisaliśmy TUTAJ. Pozostaje pytanie, czy kolejny dramat skłoni kogokolwiek decyzyjnego do refleksji.
Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty
Ale na już można zmienić jeden przepis który w tym wypadku prawdopodobnie uchronił by kości Taia. A mianowicie. Majewski startujący z pierwszego pola po spóźnionym st Czytaj całość
Ta banda w Krośnie gdyby była wkopana, zakotwiczona i nie wchłonęła Taia, co mogłoby się stać?
Tai zostałby rozczłonkowany tym motorem, który mógłby go wgniatać Czytaj całość