Żużel. Menedżer Wiktora Kułakowa: Nasi ludzie to Grand Prix wśród mechaników. Nie chcemy nikogo zwalniać [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Wiktor Kułakow
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Wiktor Kułakow

- Nasi mechanicy sami wyszli z inicjatywą, że dopóki nie ruszą rozgrywki eWinner 1. LŻ dobrowolnie, bez żadnych nacisków oświadczają, iż rezygnują z połowy wynagrodzenia - mówi menedżer Wiktora Kułakowa Marcin Kraszewski.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: Jak koronawirus odbił się na teamie Wiktora Kułakowa?[/b]

Marcin Kraszewski, menedżer Wiktora Kułakowa:
Podpisując w listopadzie kontrakt z Apatorem Toruń, nie czekając na pierwszy środki z klubu, poczyniliśmy w zimie znaczące inwestycje sprzętowe. Wtedy nikomu przez głowę nie przeszło, że pandemia koronawirusa postawi na baczność cały świat i tak uprzykrzy ludziom życie. Mamy ten sam problem co większość zawodników i teamów. Wydaliśmy pieniądze wcześniej, ale to normalna praktyka. Gdybyśmy dysponowali szklaną kulą na pewno z niektórych kosztów byśmy zrezygnowali, co ułatwiłoby nam przetrwanie trudnego momentu. Przy okazji serdecznie dziękujemy naszym sponsorom i partnerom, których wsparcie pozwala nam utrzymywać się na powierzchni.

Oprócz pana i Wiktora na team składa się dwóch mechaników: Robert Zawada i Przemysław Kłos. Jest was więc aż czterech. Według reżimu sanitarnego w parku maszyn przy zawodniku będzie mógł przebywać tylko jeden z nich. Tworzycie zgrany zespół i zwolnienie któregoś byłoby dużą stratą, zwłaszcza, że w środowisku mechaników to renomowane postaci.

Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. W naszym boksie pracują prawdziwe gwiazdy, goście z najwyższej półki. Obaj przebywali przy zawodnikach z Grand Prix, z bliska przyglądali się jak funkcjonują najlepsze teamy, będąc ich ważną częścią. Oprócz tego, że są świetnymi chłopakami, traktujemy się na stopie przyjacielskiej. Otworzyli nam oczy na mnóstwo rzeczy. Już dużo wnieśli, a mogą jeszcze więcej. W różnych kwestiach, znajomości torów, zmiany ustawień w zależności od warunków, lig itd. Budując liczny zespół myśleliśmy długofalowo i rozwojowo. Chcieliśmy krok po kroku dążyć do wyznaczonych celów i stopniowo podnosić sobie poprzeczkę. I nagle pach!

Co zamierzacie?

Na razie nie bierzemy takiego scenariusza pod uwagę, że będziemy przyparci do muru i rozstaniemy się z kimkolwiek. Powtórzę. Nie po to misternie tworzyliśmy coś mozolnie praktycznie od zera, żeby to teraz burzyć. Jestem im niezwykle wdzięczny, bo w ciężkich czasach dla wszystkich, to oni wyszli z inicjatywą, że dopóki nie ruszą rozgrywki Ewinner 1. LŻ dobrowolnie, bez żadnych nacisków, rezygnują z połowy wynagrodzenia. Życzyłbym każdemu mieć w swoim otoczeniu tak lojalnych współpracowników.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Na pewno czytał pan opinie, nawet ze strony niezłych zawodników, którzy poddają pod wątpliwość trzymanie przy sobie rozdmuchanych teamów. Mówią, że z jednym człowiekiem też da się objechać ligę.

Nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby nie obniżając poziomu sportowego i nie pogarszając wyników w nadchodzącym sezonie, zwolnić jednego mechanika. Każdy z nich ma określone zadania i jest dla nas niezbędny. Posłużę się przykładem. Kiedyś zostaliśmy ukarani, ponieważ w regulaminowym czasie nie zdążyliśmy wystawić motocykla na pole startowe w parku maszyn. Pytań jest więcej. A co, jeśli zawodnik będzie leżał na torze po upadku, a co jeśli będzie trzeba przełożyć silnik z jednego motocykla do drugiego? Żużel tylko z nazwy jest sportem drużynowym. Oczywiście miło jest, gdy wszyscy sobie nawzajem pomagają, ale niestety jesteśmy rozliczani z tego, co jest w programie zawodów, czyli zdobytych punktów. Przy obcięciach w umowach, żużlowcy będą mieć tym bardziej zakodowane, że kolejne "oczko" jest jeszcze bardziej na wagę złota, czyli de facto uczestnictwa w tej zabawie.

A wierzy pan, że mechanicy będą się w tym roku bardziej solidaryzować i sobie pomagać. Np. kiedy dany żużlowiec będzie miał dłuższą przerwę w meczu?

Na pierwszym miejscu zawsze będzie dobro swojego zawodnika, aby jemu się wiodło jak najlepiej. Dopiero w drugiej kolejności, mając wolną chwilę, nie odmówią podejścia do innego ogniwa drużyny, który np. będzie przygotowywał się do najbliższego wyścigu, albo przyjdzie mu wystartować bieg po biegu.

Nie moją intencją jest podlizywanie się i być może mam mylne spostrzeżenie, ale dla mnie osobiście liczebne teamy wyglądają bardziej profesjonalnie. Z drugiej strony, jest takie powiedzenie, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść, ale gdybym był sportowcem, bliższy byłby mi wasz model. Już abstrahując, że im więcej osób tym większa szansa, iż gdzieś na ekranie TV mignąć mogą logotypy sponsorów. 

To był jeden z atutów przy zawieraniu kontraktu. Klub był bardzo zadowolony. Apator ma jasno nakreślony plan. Tylko awans. Rozrośnięty team równa się eliminacja zdarzeń losowych i ryzyka, że jedna z osób w teamie zachoruje i nie masz z kim jechać na zawody.

Rozmowy w sprawie renegocjacji kontraktu z toruńskim klubem już się rozpoczęły, czy są dopiero przed wami?

Na ten moment nie otrzymaliśmy od szefów Apatora oficjalnej informacji o tym, że będziemy dyskutować o nowych stawkach. Oczywiście spodziewamy się, iż prędzej czy później klub wystosuje taką prośbę.

Nie odkryje jednak Ameryki, jak odpowiem za pana. Proponowane 1000 zł za punkt i 60 tys. za podpis jest czystą abstrakcją?

Bez dyskusji. Cyfry przez pana przytoczone są oderwane od rzeczywistości i nierealne do spełnienia. Czytając artykuły, gdzie podawane są twarde rachunki zawodników z PGE Ekstraligi powiem, że my ponosimy zbliżone koszty. Nie używamy gorszych jednostek napędowych, serwisujemy je równe często co czołówka, nie mamy gorszych sprzęgieł, opony są te same, a pomiędzy szczeblami przepaść w obrocie kasą ogromna. Logika w tym żadna. Idąc do tunera po silnik, on nie ma podpisanych półek, że te są dla ekstraligowców, pierwszoligowców, a na najniższej leżą dla drugoligowców. Nie, różnią się tylko zawodniczymi preferencjami. Cena nie ulega zmianie. Dlatego apeluję do działaczy. Ucinać można wszystko, ale róbmy to z rozsądkiem i bądźmy wobec siebie szczerzy. Teraz naprawdę wszystko można podciągnąć pod koronawirusa i mieć w nim tanią wymówkę.

W trakcie sezonu zawodnicy lubią się dosprzętowić. 

My też. Poza tym, że zabraliśmy z warsztatu Ryszarda Kowalskiego nowy silnik, planowaliśmy w maju-czerwcu dokupienie następnej jednostki. Wstrzymaliśmy się. Po prostu nie wiemy, czy będzie nas stać. Ale w związku z tym, że od lat mamy znakomite relacje z panem Rysiem i całą załogą RK Racing w ogóle nie martwimy się o jakość sprzętu.

A pan wierzy, że tunerzy dostosują się do kryzysu panującego na rynku i skoro wszyscy schodzą z kosztów, oni będą się solidaryzować z resztą obniżając żądania?

Absolutnie nie. Silniki, remonty, części - nie będą tańsze. Już dostrzegamy, że tendencja jest wręcz odwrotna. Drastycznie podskoczył kurs euro, a on determinuje wysokość opłat. Tuner też jest nastawiony na zarobek i w pewnym sensie rozumiem, że będzie pchał w swoja stronę.

Weźmy hipotetycznie, że w lipcu do PGE Ekstraligi dołączy Ewinner 1. LŻ, a potem 2. LŻ. Terminarz przewiduje rundy co tydzień, bez żadnej przerwy. Będzie tłok u tunerów, oni będą nadążać z robotą, czy grozi zawodnikom dłuższe stanie w kolejkach? Będzie dochodzić do przepychanek, a może nawet zawodnicy będą się przebijać i płacić tunerowi coś ekstra, żeby wspiąć się na szczyt hierarchii?

Nie mam zielonego pojęcia, jak będzie to wyglądało u innych tunerów. W pełni ufamy panu Kowalskiemu i nie czujemy potrzeby szukać szczęścia gdzie indziej. Pan Ryszard jest uczciwym i honorowym człowiekiem. Znamy się kopę lat i nigdy się na nim nie zawiedliśmy. Dam sobie rękę uciąć, że on nie da się wciągnąć w żadne nieczyste gry. Tyle co podniesie sobie cenę o kurs euro. Z tego co się dowiadywałem, będzie to kwota rzędu 2-2,5 tys. więcej na jednym silniku.

Niedawno mieliśmy wysyp polskich paszportów z udziałem zawodników z Rosji. Do Emila Sajfutdinowa dołączyli Artiom Łaguta i Gleb Czugonow. Wiktor w udzielonym nam niedawno wywiadzie mówił, że i on złożył wniosek o obywatelstwo naszego kraju. Ruszyło się coś od tamtej pory do przodu?

Należy zaznaczyć, że Wiktor obrał drogę oficjalną. Chce zdać egzamin państwowy na certyfikat z języka polskiego, jako obcego. Do zdania jest siedem testów. Sześć przeszedł suchą stopą, a na ostatnim minimalnie się wyłożył i prawdopodobnie w październiku czeka go poprawka. Żeby dostać zaliczenie wymagane jest pięćdziesiąt procent poprawnych odpowiedzi. Wiktor mieszka w Polsce łącznie już sześć lat i tyle też uzbierał kart pobytu. Jego team jest w całości złożony z Polaków, płaci tutaj podatki. Wierząc słowom byłego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego, jego kwalifikacje są wystarczające, aby odebrać dokument. Co ciekawe i ważne, wyłączając znakomitą polszczyznę Wiktora, świetnie poradził sobie z dyktandem ortograficznym, którego kryteria po 2019 roku zawyżono.

Na czym poległ?

Gdzieś poprzekręcał pisownię. W paru przypadkach powychodziło słowotwórstwo, ale w końcowym rozrachunku zabrakło paru punktów procentowych, gdzie w poprzednich nie zszedł poniżej sześćdziesięciu. A zdarzyło się, że zahaczył o dziewięćdziesiąt.

Na koniec poproszę o szczerą odpowiedź. Dla Kułakowa otwiera się w PGE Ekstralidze furtka, aby podpisać tam kontrakt na zasadach gościa. Nie wierzę, że najskuteczniejszy zawodnik Ewinner 1. LŻ raz nie będzie wzbudzał zainteresowania, a dwa nie skorzysta z wybitnie wyjątkowej i przyspieszonej okazji, żeby się tam znaleźć bez rzucania Apatora. Upieczecie dwie pieczenie na jednym ogniu.

Nie będę czarował, że bardzo poważnie rozważamy tę opcję. Wszystko na to wskazuje, że przez kwarantannę, brak swobodnego przepływu przez polską granicę nie będziemy póki co w stanie udać się do Szwecji. Wiktor ma w Elitserien ważną dwuletnią umowę. Aby uniknąć kolizji terminów zawczasu wymiksowaliśmy się z ligi niemieckiej. Jedno zastrzeżenie. To musi być propozycja, która pozwoli na regularną jazdę. Na rezerwie już się wysiedzieliśmy i na wejście drugi raz do tej samej rzeki już się nie piszemy.

A co z rodzimą Rosją?

Wiktor zasięgał języka u źródła. Nikt nie będzie mu robił problemów, aby odpuścił starty w domu. Dostaliśmy wiadomości, iż Rosjanie mocno się zastanawiają nad odjechaniem ligi wyłącznie swoimi zawodnikami, którzy są na miejscu i nie posiadają kontraktów w Polsce. Może się więc zdarzyć, że nasza liga będzie jedyną, w jakiej zobaczymy Wiktora w bieżącym roku. Aczkolwiek sytuacja zmienia się z dnia na dzień, co widać na przykładzie Szwedów, Duńczyków i Brytyjczyków. Napatrzą się na innych i niewykluczone, że tu też zajdzie nagła zmiana optyki. Co z tego, że licencja jest wydana. Zawsze można ją cofnąć.

CZYTAJ TAKŻE: Protasiewicz pyta dlaczego zawodnicy nie mogą się wykąpać
CZYTAJ TAKŻE: Koza został ojcem w czasie zaraz

Źródło artykułu: