Jeśli nic się nie zmieni, to kadra na sezon 2021 zostanie powołana na bazie średnich. Teraz w reprezentacji mamy 10 seniorów i 10 juniorów wytypowanych przez trenerów Marka Cieślaka i Rafała Dobruckiego. Za rok szkoleniowcy nie będą na tym etapie potrzebni, bo wejdziemy sobie w tabelę średnich i najlepszych będziemy mogli przepisać do kadry.
Jeśli w gronie z najlepszą średnią zabraknie zawodnika, który wywalczył medal w SGP, TAURON SEC, IMŚJ lub IMP (w przypadku GP i SEC w rachubę wchodzi utrzymanie w cyklu), to wtedy zajmuje on miejsce seniora ewentualnie juniora z najgorszą średnią.
Czytaj także: Kluby z pierwszej ligi dostaną większą kasę z telewizji
Wybór kadry na podstawie średnich, w przypadku żużla, wydaje się optymalnym rozwiązaniem. Nikt nie będzie mógł ich podważyć i mówić, że ktoś w reprezentacji znalazł się za piękne oczy. Będą w niej najlepsi, bo przecież jest też furtka dla tych, którzy ścigają się w tych najważniejszych imprezach.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Takie podejście zamyka kadrę dla żużlowców z niższych lig. Jednak coś za coś. Z drugiej strony, jeśli ktoś ma duże ambicje, to powinien jeździć w najlepszej lidze świata. Inna sprawa, że w poprzednich latach nie mieliśmy, poza Kacprem Woryną, w pierwszej lidze zawodnika, który zasługiwałby na reprezentację.
Czytaj także: Oto najbardziej lojalni polscy żużlowcy
Dodajmy, że powołania na podstawie liczb, to nic nowego. Marek Cieślak, obecny szkoleniowiec reprezentacji, pierwsze powołanie do kadry, jako zawodnik, dostał właśnie na podstawie wysokiej średniej. W czasach komuny to właśnie rozwiązanie obowiązywało i dobrze się sprawdzało.