W kadrze Zdunek Wybrzeża zawodnikiem z największym nazwiskiem jest Peter Kildemand. Duńczyk był brany pod uwagę od początku okresu transferowego, ale w Gdańsku nie kryją, że mieli także inny pomysły. - Na naszej liście byli zawodnicy z czołówki pierwszej ligi, o których wiedzieliśmy, że nie przeniosą się na najwyższy szczebel - przyznaje Tadeusz Zdunek.
Od dawna nie jest tajemnicą, że prezes Zdunek Wybrzeża chciał ściągnąć do swojego klubu Petera Ljunga. Niektórzy mówią, że gdańszczanie walczyli o Szweda jak o niepodległość. Tadeusz Zdunek przedstawia to jednak trochę inaczej. Przyznaje, że podjął w tej sprawie rozmowy, ale od początku był świadomy, że operacja nie będzie łatwa do zrealizowania.
- Wiem, że wszyscy go mocno z nami łączyli i potwierdzam, że był taki plan. Dlaczego nie wypalił? Zawodnik miał ważny kontrakt z Unią. Była opcja, że do nas trafi, ale warunkiem było zakończenie tej umowy. Tarnowianie nie wyrazili na to zgody, więc nie za bardzo było, o czym dyskutować. Zawodnik podjął z nami temat, ale to nic nadzwyczajnego, bo w okresie transferowym, gdzie takich tematów jest mnóstwo - tłumaczy Zdunek.
Zobacz także: Trener kadry i mistrz świata szykują się na wojnę. Kto kogo sponiewiera?
Z Ljungiem gdańszczanie byliby dużo silniejsi. Wprawdzie Wybrzeże ściągnęło Kildemanda, ale forma Duńczyka to wielka zagadka. Szwed jest z kolei zawodnikiem, który ostatnie sezony spędził w pierwszej lidze. W każdym z nich się wyróżniał i gwarantował wysoki poziom.
- Płaczu nie było, bo od początku zdawaliśmy sobie sprawę, jaka jest przeszkoda. Nie byliśmy nastawieni, że Peter musi u nas jeździć, bo od tego zależą nasze wyniki. Mamy Petera Kildmanda i uważamy, że może być solidnym punktem zespołu - podkreśla Zdunek.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Zobacz także: Nie Bahia Blanca, a Neuquen. Grand Prix Argentyny może odbyć się w 2022 roku
- Poza tym Wybrzeże może być silniejsze, bo pozostali żużlowcy mają rezerwy. Jacob Thorssell w zeszłym roku miał problemy z ręką, musiał dojść do siebie i dopiero od połowy rozgrywek jechał na swoim poziomie. W górę z czasem poszedł także Krystian Pieszczek - podsumowuje Zdunek.