- W poniedziałek w Krośnie wszystko zostało sprawdzone, a banda w czasie wypadku była zamontowana zgodnie z homologacją. Nie było żadnych nieprawidłowości - informuje nas przedstawiciel GKSŻ, Leszek Demski. Wcześniej żadnej winy u organizatorów nie dopatrzyli się także funkcjonariusze policji, którzy zostali wezwani na miejsce przez dyspozytora CPR.
O przerażającym karambolu z udziałem trzykrotnego mistrza świata, Taia Woffindena mówi obecnie całe środowisko żużlowe. Zawodnik w wyniku uderzenia ucierpiał na tyle poważnie, że konieczna była interwencja medycznego helikoptera, który wprost ze stadionu zabrał zawodnika do szpitala w Rzeszowie. Tam żużlowiec został poddany wielogodzinnej operacji otwartego złamania uda. To jednak dopiero początek walki o powrót do zdrowia.
ZOBACZ WIDEO: Kasprzak otrzymał propozycje od zawodników GP. To dlatego zdecydował się je odrzucić
Obecnie 34-latek jest w stanie śpiączki farmakologicznej, a w najbliższych dniach są planowane kolejne operacje. Wśród urazów mówi się o poważnym złamaniu łokcia, kilkunastu złamanych żebrach, złamaniu kręgów, ale także innych kości.
Ten wypadek poruszył samych zawodników, którzy od niedzielnego wieczoru wysyłają mocne apele o rozpoczęcie prac mających na celu zwiększenie ich bezpieczeństwa. - Możemy te dmuchane bandy przytwierdzić w końcu do ziemi? Są na to gotowe projekty, a my nadal nic z tym nie robimy i przykro, że taka legenda tego sportu jak Tai leży teraz w szpitalu" - napisał żużlowiec Wilków Krosno, Tobiasz Musielak na portalu X.
Okazuje się, że sytuacja nie jest taka jednoznaczna jak mogło się to wydawać. Po wcześniejszych wypadkach, władze żużla zareagowały na problem, a sytuacja - przynajmniej w teorii znacznie się poprawiła.
- Od kilku lat na wszystkich torach w Polsce mamy najnowszy typ dmuchanych band, które zostały stworzone właśnie jako odpowiedź na problem wsuwania się pod nie zawodników. Dziś każda banda w Polsce jest wkopana 10 centymetrów wgłąb toru, a dodatkowo wydłużona osłona jest przysypana nawierzchnią - przyznaje przedstawiciel GKSŻ odpowiedzialny za stadionową infrastrukturę, Leszek Demski.
Niestety w tym momencie nie ma na świecie rozwiązania, które w pełni uchroniłoby zawodników przed tego typu urazami. Choć już 10 lat temu z projektem specjalnych nakładek na bandy wystąpił inżynier Tomasz Muszalski, to jednak projekt nie zyskał akceptacji ze względu na wiele wątpliwości. Nie ma bowiem pewności, czy kosztowna zmiana spełniałaby swoje zadanie i czy nie powodowałaby jeszcze większych problemów, jak choćby odbijanie się zawodników od band.
- Na razie nie ma żadnego lepszego homologowanego rozwiązania niż najnowsze bandy. Już na początku marca sędziowie i komisarze torów zostali pouczeni, co do konieczności zwracania szczególnej uwagi na odpowiednie zamontowanie bandy. Mimo wszystko trzeba być świadomym, że poważne wypadki wciąż się będą zdarzały - dodaje Demski.