2003-2019. Szesnaście lat minęło odkąd żużlowy Rybnik cieszył się z awansu do PGE Ekstraligi po sportowej walce. Realia tego sportu zmieniły się w tym okresie. Przed szesnastoma laty do elity wjeżdżał klub funkcjonujący pod nazwą RKM, po wielu sezonach przerwy i z ogromnymi nadziejami. Tyle że w ogóle ich nie spełnił, spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej po ledwie jednym sezonie.
Po drodze RKM upadł z powodu problemów finansowych, a w to miejsce przed paroma laty pojawił się klub zarządzany przez Krzysztofa Mrozka. PGG ROW Rybnik pod jego wodzą miał już okazję jeździć w PGE Ekstralidze w sezonach 2016-2017, ale awansował wtedy przy zielonym stoliku. Dlatego nie zorganizowano wtedy żadnej fety. Wielka, ale smuta była za to przed rokiem, gdy rybniczanie przegrali finał Nice 1.LŻ z lubelskimi "Koziołkami".
Czytaj także: PGG ROW awansował do PGE Ekstraligi po thrillerze
W tym roku dramatu już nie było. PGG ROW był tak naprawdę jedynym klubem, który od początku sezonu głośno mówił o awansie. I przeciwko Arged Malesa TŻ Ostrovii zrobił swoje. Po trudnym meczu finałowym, który w żadnym stopniu nie przypominał starcia z rundy zasadniczej. W czerwcu rybniczanie wygrali 61:28, w finale jedynie 49:41.
ZOBACZ WIDEO Vaculik zdradza jak wyglądała męska rozmowa Pedersena z Jensenem
Atmosferę żużlowego święta w Rybniku dało się wyczuć od wczesnych godzin porannych. W okolicy stadionu na masztach pojawiły się zielono-czarne flagi, po ulicach spacerowali ludzie ubrani w klubowe barwy. W południe, na ponad dwie godziny przed pierwszym wyścigiem, pod bramami stadionu ustawiły się ogromne kolejki. Liczyły one nawet kilkaset metrów. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce na obiekcie, który nie posiada miejsc numerowanych.
Rybnicki stadion musiał czekać aż do ostatniej gonitwy, aby być pewnym awansu. Gdy Kacper Woryna mijał linię mety jako pierwszy, kibice szaleli. Po chwili kapitan PGG ROW-u przy bramie wjazdowej na tor tonął w ujęciach prezesa Mrozka. Aż w końcu obaj zaczęli tarzać się po ziemi.
Chwilę później Woryna znów wykazał się wrodzonym talentem do wodzirejki. - Mam prośbę. Jakbyście mi pomogli z takim znanym cytatem i zaczęli krzyczeć ze mną: siadaj na quada, ej Krzysiu siadaj na quada - rzucił 23-latek do mikrofonu, a po chwili słowa za nim powtarzał cały stadion.
To było oczywiste nawiązanie do wydarzeń, jakie miały miejsce po finale Nice 1. LŻ przed rokiem. Wtedy prezes Mrozek po pokonaniu Speed Car Motoru 52:38 był przekonany, że jego zespół jest w PGE Ekstralidze i zaczął fetować zwycięstwo na quadzie. Tydzień później los z niego zakpił i nauczył go pokory. W niedzielę Mrozek mógł już świętować w pełni.
Prezes PGG ROW-u szalał na quadzie, kręcił "bączki" i ścigał się po torze z drugim czterokołowcem. Spłonęła też jego marynarka. - Prezesie, został w niej twój portfel - żartowali zawodnicy.
Po wejściu na specjalnie utworzone podium nie zabrakło szampana i pamiątkowych zdjęć z pucharem. Były też deklaracje, co do przyszłości. - Dziękuję kibicom, jesteście szaleni i wspaniali. Plany na przyszłość? Są tutaj - mówił prezydent Piotr Kuczera, wskazując na miniżużlowców Rybek Rybnik, obecnych obok podium. - Potrzebujemy takich młodych zawodników, takich lokalnych żużlowców jak Kacper Woryna. Bez nich nasz żużel nie przetrwa - dodawał Kuczera.
Czytaj także: Milik ma problem z transferem do Get Wellu
Co ważne, w ceremonii udział wzięli też przedstawiciele PGG, czyli sponsora tytularnego ROW-u. - Po takim sukcesie, widząc ten pełen stadion, nie będzie problemem przekonanie rady nadzorczej, by zwiększyła wsparcie na rybnicki żużel. PGG, ROW i Rybnik - te nazwy się łączą. Współpraca będzie kontynuowana - zapowiedział przedstawiciel PGG.
Dzień zwieńczył pokaz fajerwerków. Do tego nad stadionem zaczął latać samolot z transparentem w języku śląskim "Ekstraliga 2020 yno ROW" (Ekstraliga 2020 tylko ROW - dop. aut.). Do tego zawodnicy otrzymali specjalne, pamiątkowe koszulki z identycznym napisem. - Przepraszam kibiców, że szybciej ucieknę z fety, bo jadę na wesele - powiedział Woryna.
W niedzielę rybniczanie mogą świętować. W poniedziałek jeszcze będą odpoczywać po trudach całego sezonu, ale zapewne już we wtorek ruszą prace pod kątem sezonu 2020 i budowy składu na ekstraligowe warunki. - Czy zostanę? Proszę pytać prezesa - mówił trener Piotr Żyto. - Brak klasowych zawodników na rynku? Proszę nie psuć mi humoru, teraz jest czas na radowanie się z awansu - dodał trener "Rekinów".