Przed tygodniem Betard Sparta Wrocław przegrała pierwszy mecz półfinałowy PGE Ekstraligi ze Stelmet Falubazem Zielona Góra 42:48 i do rewanżu przystępowała ze świadomością, że musi odrobić 6-punktową stratę. Z zadania wywiązała się z nawiązką, bo pokonała rywala aż 56:34.
- Spadł mi ogromny kamień z serca. Ciężko się to nosiło przez cały tydzień - powiedział po meczu Dariusz Śledź, menedżer gospodarzy.
Czytaj także: Falubaz potrzebuje transferów. Zawalił sezon
Opiekun Betard Sparty uważa, że wynik niedzielnej potyczki jest mylący i wcale nie było to łatwe spotkanie dla jego drużyny. - Spodziewałem się trudnego meczu i on taki był. Wynik jest dobry i cieszymy się z niego, bo on dodaje wiatru w żagle. Drużyna pokazała, że w trudnych momentach potrafi się zjednoczyć i zmobilizować. Mogę im tylko podziękować, bo ci chłopacy są najlepsi - dodał Śledź.
ZOBACZ WIDEO W Sparcie już nie mogą słuchać o syndromie Grand Prix
Kluczem do sukcesu była dobra jazda w drugiej części spotkania, w której błysnął Gleb Czugunow. Rosjanin, startując z rezerwy, zdobył 8 punktów. - Odmieniło i zmotywowało go ostatnie posiedzenie na ławce - przyznał Dariusz Śledź.
Rywalem wrocławian w finale PGE Ekstraligi będzie Fogo Unia Leszno, która ostatnio wygrała na Stadionie Olimpijskim 55:35. Śledź wierzy, że w najbliższy piątek przy okazji pierwszego starcia finałowego nie będzie podobnego rezultatu.
Czytaj także: Jason Doyle miał już podjąć decyzję
- To jest żużel. Każde spotkanie jest inne. Nie wierzę, że Fogo Unia podejdzie do spotkania finałowego na luzie. Takie rzeczy się nie dzieją. To jest finał i każdy wie, o co jedzie. Wiemy, że leszczynianie dobrze się czują u nas, a my w Lesznie. Miejmy nadzieję, że będziemy świadkami pojedynku godnego finału - ocenił.
Co ważne, tym razem finałowe starcie we Wrocławiu nie będzie poprzedzone turniejem Grand Prix, a ostatnio zawodnicy Betard Sparty miewali problemy z formą, jeśli dzień wcześniej rozgrywano zawody elitarnego cyklu. - Zdecydowanie mnie to uspokaja - podsumował Śledź.