Grand Prix Słowenii: Kowalski przegra po raz drugi? Na Krsko warto wyciągnąć Anderssona i Graversena (zapowiedź)

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Patryk Dudek na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Patryk Dudek na prowadzeniu

Przed nami druga runda tegorocznego cyklu Grand Prix. Seria zawodów mająca wyłonić indywidualnego mistrza świata przenosi się z Polski na Słowenię, a areną zmagań będzie tym razem obiekt im. Matije Gubca w Krsko. Pozycji lidera broni Patryk Dudek.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak ten czas leci. Dopiero, co emocjonowaliśmy się piękną inauguracją cyklu na Stadionie Narodowym w Warszawie, a już w sobotę czeka nas drugi akt batalii o koronę czempiona globu. Słoweńskie Krsko ugości najlepszych zawodników świata po raz czternasty.

Dla większości obserwatorów runda w Krsko jest jedną z najnudniejszych o ile nie najmniej atrakcyjną w całym kalendarzu Grand Prix. Premiuje ona "startowców", a punkty do programów są z reguły wpisywane już na wejściu w pierwszy łuk. To oznacza, że zawodnicy lubujący się w błyskotliwych atakach na całej szerokości toru raczej nie mają czego tutaj szukać.

Uczestnicy cyrku odbywającego się pod dowództwem Phila Morrisa muszą się ponadto przestawić na diametralnie inne warunki od tych jakie panowały w Warszawie. I nie mówimy tylko o pogodzie. Przenosimy się bowiem z toru układanego, na owal "naturalny", a to zawsze wyzwanie nie tylko dla zawodników, ale również ich silników. Szybkie "klamoty" z Warszawy, mogą polecieć w kąt.

ZOBACZ WIDEO Drużyna Cieślaka znowu przegrała u siebie. Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Betard Sparta Wrocław


CZYTAJ TAKŻE: Włókniarz wie lepiej od trenera? To po co zatrudniają Cieślaka

W naszej stolicy kompletną klęskę ponieśli zawodnicy dosiadający jednostek od Ryszarda Kowalskiego. Ubiegłoroczny tuner nr 1 na świecie ma o czym myśleć tym bardziej, że jeśli rzucimy okiem, na klasyfikację z sezonu 2018, w Krsko jego klienci również szału nie zrobili. Najlepszy Greg Hancock był co prawda trzeci, ale już np. Artiom Łaguta wylądował za półfinałami, natomiast Tai Woffinden wyprzedził tylko najsłabszego w całej stawce Przemysława Pawlickiego oraz występującego z dziką kartą Maticia Ivacicia. Czyli wypisz wymaluj tegoroczna inauguracja. A pamiętajmy, że opiekujący się chorą żoną Amerykanin nie wystartuje w drugich zawodach z rzędu więc z miejsca pan Ryszard traci swoją największa strzelbę.

Na arenie im. Matije Gubca podobnie jak w Warszawie królowały Flemmingi Graverseny, a triumfował aktualny przodownik klasyfikacji generalnej Patryk Dudek. Z tym, że u progu minionego roku były wicemistrz świata korzystał z "szaf" Jana Anderssona, a teraz do ramy wkłada jednostki od Joachima Kugelmanna. Nie ma więc żadnego odniesienia, porównania i gwarancji, że to co zdało egzamin ostatnio, zadziała i teraz.

No chyba, że reprezentant Stelmet Falubazu Zielona Góra trzyma zwycięskiego "Janka" właśnie na taką specjalną okazję, jaka nadarzy się w sobotę, bo to czego używał w Lesznie raczej nie pozwoli nawiązać skutecznej walki z topem. Pamiętajmy jednak, że Dudek, to zawodnik bazujący na świetnych wyjściach spod taśmy i niewykluczone, że dobra regulacja pod start załatwi sprawę.

Andersson na szczycie, to doskonała informacja dla Janusza Kołodzieja. On w swoim parku maszyn ma silniki od wielu mechaników, ale nadal przejawia dużą słabość do przebywającego od kilku dni na emeryturze Szweda. Zresztą wychowanek Unii Tarnów od dawna wspominał, że lepiej czuje się na torach dłuższych i nieukładanych, a w Warszawie poległ m.in. dlatego, że nigdy wcześniej się tam nie ścigał.

Bartosz Zmarzlik udowodnił, że dwa tygodnie w żużlu, to cała wieczność. Zawodnik z Gorzowa od wejścia w sezon był solidny niczym niektóre modele niemieckich samochodów, ale brakowało mu błysku. Przegrywał starty i na trasie męczył się okrutnie. W Warszawie silnik Kowalskiego omal nie zaprowadził go do finału, ale więcej było w tym improwizacji, umiejętności jeździeckich i szaleńczej ambicji Bartka niż prędkości w maszynach. Teraz facet zamienił się w niszczycielskiego cyborga siejącego postrach wszędzie gdzie się zjawi. Może się pochwalić czterema czystymi kompletami punktów w Polsce i Szwecji. W Eliteserien zwyciężył w 62 na 63 biegach. Trudno o lepszą reklamę aktualnej formy.

Największą niewiadomą stanowi drugi z naszych "Kowalskich", spóźniony debiutant Maciej Janowski. Leczący do niedawna kontuzjowany bark 28-latek jest w o tyle uprzywilejowanym położeniu, że on poza polską myślą technologiczną, trzyma w garażu i Graversena. Spróbowanie go na Słowenii jest zatem nawet wskazane.

Bryndza Kowalskiego na Słowenii byłaby ogromnym kłopotem dla wspomnianych wyżej Łaguty i Woffindena. Oni przed pierwszą rundą byli uznawani za faworytów, a nieoczekiwanie ponieśli w Warszawie olbrzymie straty. Już muszą gonić więc na następną wpadkę nie mogą sobie pozwolić.

Dla Brytyjczyka to nie koniec kiepskich wieści. Ale nie tylko dla niego, bo i dla Zmarzlika. Znów zabraknie ich na piątkowym treningu, który w porównaniu do tego w Warszawie może okazać się dużo bardziej miarodajny pod kątem ustawień motocykli. Ten sam kłopot dotyczy czterech innych żużlowców. Na treningu nie ujrzymy poza tym jego kolegów z Betard Sparty: Maxa Fricke i Janowskiego. Co więcej piątkowe terminy ligowe, pozbawiły próbnych jazd również Iversena i Jasona Doyle'a. Teoretycznie gorsze numery, z którymi staną do rywalizacji już na nich czekają.

CZYTAJ TAKŻE: Dudek przewodzi w Grand Prix, a w lidze ma wahania. Z czego to wynika?

Lista uczestników Grand Prix Słowenii:
#108 Tai Woffinden
#95 Bartosz Zmarzlik
#66 Fredrik Lindgren
#222 Artiom Łaguta
#69 Jason Doyle
#89 Emil Sajfutdinow
#692 Patryk Dudek
#55 Matej Zagar
#54 Martin Vaculik
#333 Janusz Kołodziej
#30 Leon Madsen
#85 Antonio Lindbaeck
#88 Niels Kristian Iversen
#71 Maciej Janowski
#46 Max Fricke
#16 Matić Ivacić

Początek zawodów: godz. 19:00
Sędzia: Craig Ackroyd

Źródło artykułu: