Krzysztof Cugowski. Żużlowe Tango: Duże dzieci w żużlu. Z tatusiem w teamie ciężko dorosnąć (felieton)

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Polscy żużlowcy należą do światowej czołówki, ale po najważniejszy laur, czyli tytuł IMŚ sięgają rzadko.
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Polscy żużlowcy należą do światowej czołówki, ale po najważniejszy laur, czyli tytuł IMŚ sięgają rzadko.

Rodzice w teamach polskich żużlowców, to może fajna i wygodna sprawa, ale to też droga donikąd. Golllob pozbył się ojca za późno i przez to stracił dwa złote medale. O sukcesy łatwiej, gdy człowiek sam zbiera doświadczenia i uczy się na błędach.

W tym artykule dowiesz się o:

Żużlowe Tango to cykl felietonów Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty rockowego, głosu Budki Suflera.

***

Honorowy prezes PZM Andrzej Witkowski oraz trener kadry Marek Cieślak  skrytykowali rodzinne teamy w żużlu. Patrząc na zjawisko z boku, rzeczywiście wygląda to troszkę śmiesznie, kiedy tatusiowie pomagają synom. Mamy przez to w żużlu takie trochę duże dzieci.

Pamiętam, jak kiedyś Władysław Gollob, tata Tomasza Golloba, był jego trenerem i szefem teamu. Do pewnego momentu było to dobre. W ostatecznym rozrachunku ten mariaż nie wyszedł naszemu zawodnikowi na dobre. Uważam, że obecność ojca kosztowała Tomka minimum dwa złote medale. Nie udało się przerwać tej współpracy we właściwym momencie, a papa Gollob mówiący o spiskach innych zawodników bardziej przeszkadzał, niż pomagał.

ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły

Czytaj także: Marek Cieślak podaje przepis na złoto w Grand Prix

Oglądając teraz boksy naszych czołowych żużlowców, można by stwierdzić, że nie wyciągają wniosków z historii najnowszej. A gdyby popatrzyli troszkę szerzej niż na żużel, to łatwo by zrozumieli, że Witkowski i Cieślak mają sporo racji. Weźmy taką Agnieszkę Radwańską, choć można by też podać przykłady dwóch zagranicznych tenisistek o polskich korzeniach. Tam też tatusiowie siedzieli za długo. Radwańska w końcu się zbuntowała i zwolniła ojca, ale ja nie wiem, czy nie zrobiła tego za późno. Żeby było jasne, to ja nie wykluczam, że Radwański  był, jest dobrym trenerem, ale tu chodzi o to, że konfiguracja była zła.

Rodzice mogą wspierać, pomagać, stać u boku syna lub córki, ale na dłuższą metę to nie pomaga. Człowiek, za którego tata i mama robią wszystko, nigdy nie stanie się dorosły. A w żużlu jest pełna opieka, bo docelowo chodzi o to, że jedynym obowiązkiem zawodnika jest wsiąść na motocykl i pojechać w biegu. Jak ktoś jest juniorem, to ja taką pomoc rozumiem. Później już nie.

Oczywiście generalizować nie można, więc teraz będzie przykłąd z innej beczki. Jest taki bokser Chris Eubank jr. Utalentowany, no i mistrz świata w kategorii IBO. W jego narożniku jest oczywiście trener, ale i też ojciec, znakomity ongiś pięściarz. Nie raz jego rady pomogły synowi, choć z drugiej strony dziwnie to wygląda, kiedy Eubank junior siada w narożniku, a tu na jedno ucho gada mu trener, a do drugiego klepie ojciec. I nie wiem, czy na kontrze do tego, co mówi ten pierwszy, czy też trzyma linię trenera.

Tak czy inaczej, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ojciec nigdy nie oceni obiektywnie swojego dziecka. Rodzic patrzy sercem, nie rozumie. Dziecko jest przecież oczkiem w głowie. Tymczasem do rozwoju potrzebna jest szczypta krytyki, która bierze się z obiektywizmu. Tego w układzie tata, syn nie ma i nie będzie.

Jest takie powiedzenie, że z rodziną najlepiej wypada się na zdjęciu i nie wiem, czy to nie byłaby najlepsza puenta do tego, o czym rozmawiamy. Bo tata musi pozwolić synowi dorosnąć. Mój ojciec był przerażony, kiedy usłyszał, że chcę być muzykiem. Jak mu powiedziałem, to patrzył na mnie, jakbym spadł z choinki. Był przestraszony, że nie będę miał z czego żyć, ale jakoś się udało.

Czytaj także: Mocne słowa Witkowskiego: Żużel to nie przedszkole

Swoim synom nie wtrącałem się do tego, co robią. Czasami mówiłem, może lepiej tego nie róbcie. Oni jednak i tak robili po swojemu. Ja miałem czyste sumienie, bo ostrzegałem, a oni słusznie czynili, że mnie nie posłuchali. Dzięki temu uczyli się na własnych błędach, budowali życiowe doświadczenie, które wszędzie się przydaje.

Jakby młody słuchał tylko tego, co starzy mu gadają, to nic by o życiu nie wiedział. Omijałby fale, rafy itd. Nie o to jednak chodzi. Każdy z nas musi się przewrócić, nabić sobie guza, przeżyć także to, co złe. Dlatego napisałem na wstępie, że to, co dzieje się na żużlowym podwórku wydaje mi się odrobinę śmieszne. Musi być fala, rafa, wszystko.

Na koniec słowo od Józefa Jarmuły, showmana polskich torów. Zadzwonił do mnie i mówi, pogratuluj Speed Car Motorowi Lublin transferu Grigorija Łaguty. Józek mówi, że dobrze zrobili w Lublinie, biorąc Rosjanina, bo to świetny i widowiskowo jeżdżący zawodnik, którego on lubi. W każdym razie słowa dotrzymuję, tą drogą gratuluję.

Źródło artykułu: