Kiedy polscy żużlowcy mieli dołek w cyklu Grand Prix 2018, honorowy prezes PZM Andrzej Witkowski stwierdził, że czas najwyższy, by pozbyli się ojców z parku maszyn. Działacz uzasadniał, że rodzinne klany sprawdzają się do pewnego momentu. Wyjaśniał, że zawodnik nigdy nie pokłóci się konstruktywnie ze swoim tatą, a ten ostatni zawsze będzie patrzył na syna przez różowe okulary, co nigdy nie sprzyja rozwojowi.
Polscy żużlowcy startujący w Grand Prix skomentowali słowa Witkowskiego w Magazynie "Bez Hamulców", który wyemitowaliśmy 18 stycznia. Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski czy Patryk Dudek tłumaczyli, że rodzice są im potrzebni, że dobrze czują się w ich towarzystwie i nie ma potrzeby tego zmieniać. - Jeśli tak, to ja mogę tylko powiedzieć tyle, że Patryk Dudek nie będzie w tym roku mistrzem świata - stwierdza Witkowski.
- Rozmawiałem kiedyś z Patrykiem. Nie wiedział, gdzie ma prawo jazdy, bo mama wie. Nie wiedział, kiedy i gdzie będzie jechał, bo tata wie. Nasi zawodnicy są jak dzieci we mgle, podczas gdy to oni powinni być szefami swoich teamów. Rickardsson, Crump, a więc wielcy mistrzowie tacy byli, a nasi żużlowcy próbują mnie przekonać, że u nas przedszkole nigdy się nie kończy - komentuje Witkowski.
Zdaniem prezesa polska czołówka z Grand Prix stawia na wygodę. - Oni mówią, że mają tylko jeździć, więc rodzice są dla nich wygodnym rozwiązaniem. A ja mówię, stańcie się mężczyznami. Tata jedzie, tata załatwia, a randkę też tata będzie załatwiał. Wielu naszych zawodników dochodzi do pięćdziesiątki i nie potrafi dorosnąć. Na dokładkę są mało samodzielni.
- Kubica rozstał się z tatą na pewnym etapie, to samo stało się w kiedyś w teamie Radwańskich. Kibice jednak zdążyli usłyszeć, jak tata mówi do Agnieszki: kup sobie jeszcze jedną torebkę, a ta odpowiada mu: spier***. Zawodnik musi po stresie odreagować. Pedersen wpada do parku maszyn i wszystko fruwa. Jak nasi żużlowcy mają to zrobić, kiedy w boksach są ich tatusiowie. Mają mówić brzydkie słowa do ojca? Nie wypada. Tomek Gollob mógł być wcześniej mistrzem świata, ale za długo trzymał ojca.
- Nie mam nic przeciwko rodzinom, ale w światowym żużlu nie ma dowodu na to, że tata jest potrzebny do zdobycia medalu. Tai Woffinden jest samodzielny i rozstawia naszych po kątach, bo my wciąż jesteśmy w przedszkolu. U nas otoczenie zawodnika, to jest tata, szwagier, brat, dziewczyna. Jak to rozumieć, co to jest? Dla mnie to zwykłe pomieszanie ról - kończy Witkowski.
ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły
Niech pan przestanie ustalać składy teamów...
Jak nie tata to manager. Nie można robić wszystkiego
ktoś to musi ogarniać...