Paweł Grygolec jest jednym z wychowanków krośnieńskiego KKŻ-u. Jego potencjał zauważyli działacze GKM-u Grudziądz, gdzie trafił w 1997 roku. Zaliczył też epizod w Krakowie, a obecnie interesuje się losami Cellfast Wilków Krosno. Komentuje także bieżące sprawy dotyczące tego ośrodka.
Zapytany przez "Tygodnik Żużlowy" o skład, jaki zbudował Grzegorz Leśniak, odpowiedział: - Może już trzeba było trochę przewietrzyć ten skład i wprowadzić nieco świeżej krwi. Nowi zawodnicy, trener, także to nie są jakieś kosmetyczne zmiany, ale spory ruch. Niestety, tak to się jakoś układa, że ci zawodnicy, którzy do nas przychodzą, to rzadko robią progres w Krośnie. Powód? Może ze względu na krośnieński tor, który jest jaki jest.
51-latek nie ukrywa, że ma pewne wątpliwości, co do duetu obcokrajowców - Kennetha Bjerre i Dimitriego Berge. W minionym sezonie obaj zawodnicy omawiani przez Grygolca byli liderami Wilków. Berge legitymował się średnią biegową 2.122, z kolei Bjerre osiągnął wynik 1.982.
- To jedna wielka niewiadoma i albo odpalą albo nie. Ryzyko jest spore. Obaj na pewno jeździć potrafią, ale to są zawodnicy bardzo chimeryczni. Francuz złapał kontuzję i wypadł z rytmu. Poniewiera się po różnych klubach i próbuje różnych rzeczy, ale jakoś nie błyszczy. Na dłużej nie może nigdzie zostać.
Jeszcze w tym sezonie na żużlu ścigał się syn Pawła Grygolca - Aleksander. Karierę nadal kontynuuje z kolei jego bratanek - Miłosz Grygolec.