W środę (12.03) FIS poinformował, że Marius Lindvik i Johann Andre Forfang otrzymali tymczasowe zawieszenie, które wyklucza ich z udziału w zawodach w Oslo i Vikersund. Składają się one na tegoroczny cykl Raw Air. To efekt skandalu, do którego doszło podczas mistrzostw świata w Trondheim.
Przypomnijmy, że po zakończeniu zmagań zostali oni wezwani do kontroli sprzętowej. W jej trakcie ich kombinezony zostały otwarte, co ujawniło nieprawidłowości. Obaj zostali zdyskwalifikowani. Lindvik stracił srebrny medal, a Forfang piątą lokatę. Kara dotknęła również trzech innych członków norweskiej reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Decyzja FIS odbiła się szerokim echem w świecie skoków narciarskich. Zadowolenia z takiego obrotu sprawy nie krył komentator Eurosportu, Michał Korościel.
- Nie podejrzewałem, że w tym sezonie spodoba mi się jakaś decyzja FIS, a jednak ta mi się spodobała. Bo to jest właściwie jedyna słuszna decyzja. Gdyby dopuścili ich do Raw Air, to w świat poszłaby informacja, że właściwie można oszukiwać, można manipulować i grać na nosie FIS - mówił komentator.
Korościel, mimo osobistej sympatii do Lindvika i Forfanga, liczy na to, że zostaną oni zawieszeni do końca sezonu. Obaj Norwegowie przekonywali, że nie wiedzieli o zmianach w kombinezonach wprowadzonych przez sztab reprezentacji. Komentator Eurosportu nie wierzy w taką wersję zdarzeń.
- Umówmy się - to jest cyrk. Mogliby już nic nie mówić. Rozmawiałem z paroma byłymi skoczkami. Mówili mi, że nie da się nie wiedzieć, że na 100 proc. musieli to przetestować i założyć te kombinezony, żeby wiedzieć, jak stanąć do kontroli - podsumował.