Od soboty w świecie skoków narciarskich wrze. W konkursie indywidualnym na skoczni dużej podczas mistrzostw świata w Trondheim zostali zdyskwalifikowani Johann Andre Forfang oraz Marius Lindvik. Stało się to za sprawą wielokrotnych protestów innych reprezentacji.
Tuż przed zawodami w sieci ukazało się wideo, na którym widać, jak Norwegowie nielegalnie przeszywają kombinezony. Początkowo temu zaprzeczali, ale dzień później przyznali się do oszustwa. W konsekwencji zostali zawieszeni trener Magnus Brevig, jego asystent Thomas Lobben oraz Adrian Livelten, odpowiedzialny za sprzęt.
Niektórzy domagali się dalszych kroków i zawieszania Lindvika oraz Forfanga, którzy twierdzili, że nie wiedzieli, że ich kombinezony są nielegalnie podrasowane. Ostatecznie FIS zrobiła to w środę po południu, cztery dni po skandalu (więcej TUTAJ).
Trener reprezentacji Polski Thomas Thurnbichler porównał całą sytuację do dopingu (więcej TUTAJ). Najdalej idą Austriacy, którzy domagają się anulowania wszystkich medali, jakie Norwegia zdobyła na mistrzostwach - nie tylko w skokach, ale także w kombinacji norweskiej.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Wielokrotnie mówił pan, że Lindvik i Forfang nie powinni zostać zawieszeni, bo inni też oszukiwali. Są jakieś dowody na potwierdzenie tych twierdzeń?
Johan Remen Evensen, były rekordzista świata w długości lotu, medalista olimpijski z Vancouver (2010), ekspert norweskiej telewizji NRK:
Mamy dowody. Popatrz na kombinezon Karla Geigera ze skoczni normalnej i porównaj go z tym na skoczni dużej. Ogromna różnica. Do tego rękawiczki Stefana Krafta. To tylko przykłady. Wszystkie reprezentacje starają się wykorzystać system, który nie działa.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Martin Schmitt i Thomas Thurnbichler mówią, że Lidnvik i Forfang musieli poczuć, że coś zmieniono w ich strojach. Jako były skoczek zgadza się pan z tym?
Nie będę mówił za chłopaków, ale podzielam zdanie Schmitta i Thurnbichlera. Nie musieli jednak na sto procent o tym wiedzieć. To trenerzy pracowali nad strojami, a jako sportowiec musisz skoncentrować się na zawodach, a nie na tym, co jest w twoim stroju. Masz zaufanie do sztabu. Musimy im ufać, że nie wiedzieli o tych modyfikacjach. Jeśli jednak wiedzieli, to mam nadzieję, że się przyznają.
Nadal pan uważa, że wszyscy oszukiwali w podobny sposób także w Trodnheim?
Oczywiście, to niestety są realia skoków już od wielu lat i wszyscy w tym biorą udział.
Niektórzy twierdzą, że Norwegowie używali nieprzepisowych strojów już we wcześniejszych konkursach mistrzostw świata w Trondheim, a Norwegowie bronią się, że użyli ich tylko w sobotnim. Wierzy pan w to?
Mogę tylko sobie wyobrazić, że ta modyfikacja była na tyle niewielka, że mogła zostać użyta tylko w sobotnich zawodach. Nic nie wiemy na pewno. Ale podkreślam, to naruszenie to tylko część systemu, który nie działa.
To jednak Norwegowie zostali złapani i udowodniono im oszustwo. Austriacy domagają się, by pozbawić waszą reprezentację wszystkich medali, które zdobyliście w kombinacji norweskiej oraz skokach. To realne?
Nie, bo jeśli by tak to miało działać, to trzeba by było anulować wszystkie wyniki w skokach narciarskich na przestrzeni ostatnich 5-10 lat. Nie powinniśmy patrzeć wstecz, lecz w przód, by zapobiec takim sytuacjom. To, co robimy teraz, nie jest uczciwe w stosunku do nikogo, bo każdy nagina przepisy.
Uważa pan zatem, że gdyby kontrole były restrykcyjne, zobaczylibyśmy podobne sceny, co na igrzyskach w Pekinie podczas konkursu drużyn mieszanych? Słoweńcy wtedy wygrali, bo kontrolerka Agnieszka Baczkowska podeszła poważnie do sprawy i zdyskwalifikowała wszystkich innych potentatów.
Tak właśnie by się działo. Powiem więcej, gdybym to ja bym kontrolerem i znał zasady na wylot, to na mistrzostwach świata zdyskwalifikowałbym wszystkich 50 skoczków. U każdego znalazłbym coś niezgodnego z przepisami.
Uważa pan, że ta sytuacja jest porównywalna do dopingu?
Nie, jest od tego daleka. Federacja pozwalała wszystkim reprezentacjom na zbyt wiele. Każdy miał coś za uszami. Porównywanie tego do dopingu jest dla mnie absurdalne.
Jednak nawet w Norwegii wiele osób porównuje tę sytuację to dopingu.
Tak się dzieje, bo po prostu ludzie nie wiedzą, jak działa cały system w skokach narciarskich.
Co pan myśli o decyzji FIS, zgodnie z którą do końca sezonu wszystkie kombinezony będą trzymane w zamknięciu i wydawane zawodnikom przed zawodami?
To krok w dobrą w stronę. W ostatnich latach ten sport rozwinął się w złym kierunku. Zawsze mam nadzieję na uczciwe zawody, a nie widzieliśmy tego w skokach od bardzo długiego czasu. Oby to sprawiło, że od teraz to głównie sportowcy będą ze sobą rywalizować, a nie producenci sprzętu.
Co jeszcze może zrobić FIS, by poprawić tę sytuację?
Przydałoby się więcej przejrzystości w pokoju, gdzie są kontrolowani skoczkowie. Jeśli by otworzyć drzwi dla innych reprezentacji, to byłby nadzór nad procesem kontroli, bo każdy by sprawdzał każdego. Rywalizacja byłaby wtedy zdecydowanie bardziej sprawa niż teraz.
Już w czwartek odbędą się zawody Pucharu Świata w Oslo, które będą zaliczane do cyklu Raw Air. Wystartuje w nich reprezentacja Norwegii. Ale po takim skandalu jak kibice mają ufać w ich uczciwość?
Mogę tylko powiedzieć, że jutrzejszy konkurs będzie ogromnie interesujący i warto będzie go obejrzeć.
Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Reszta bez kombinowania przepadnie