Prezes Sady musi przeprosić się z Ernestem Kozą. Z drużyną najemników grozi mu katastrofa i pusty stadion

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady, prezes Unii Tarnów
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady, prezes Unii Tarnów

Wygląda na to, że prezes Grupy Azoty Unii Tarnów chce mieć po spadku drużyny klasę niżej pusty stadion. Miejscowy kibic zamiast zespołu, z którym mógłby się jakoś utożsamiać, dostanie zlepek najemników.

[b]

MAJĄ:[/b] Mateusza Cierniaka, Artura Mroczkę i pustą kasę

Prezes Łukasz Sady powinien codziennie chwalić Pana za to, że zesłał mu Mateusza Cierniaka. W klubie się nie przelewa, więc nie zmuszamy go żeby dawał co niedzielę na tacę, bo w jego sytuacji każda złotówka może okazać się wagę złota. Posiadanie perełki w postaci Mateusza może się jednak okazać dla niego prawdziwym zbawieniem i jedyną szansą na to, że stadion przynajmniej w minimalnym stopniu będzie tętnił życiem. W końcu kibice chcą chodzić na wychowanków, a nie obserwować zbieraninę zawodników z innych klubów. Jeśli jednak wewnątrz gabinetów nic się nie zmieni, najbardziej utalentowany 16-latek w Polsce ucieknie po tym sezonie do PGE Ekstraligi. Choć nie ma tajemnicy w tym, że już teraz nie nadąża odbierać telefonów z ofertami.

Zmiany muszą być diametralne, a działania zdecydowane i zintensyfikowane. W kuluarach mówi się, że prezes potrzebuje znaleźć na tę chwilę kilka "grubych baniek", aby spłacić zawodników za sezon 2018. W szoku jest środowisko żużlowe, które nie może wprost uwierzyć, że mając za sobą tak potężnego partnera jak Grupa Azoty, kasa spółki świeci pustkami.

Wielkim wygranym okresu transferowego jest Mroczka. Żużlowiec podpisał przed minionymi rozgrywkami dwuletnią umowę z Tarnowem i teraz może w spokoju przygotowywać się już do zmagań na pierwszoligowym froncie. Jazda w najlepszej lidze świata wyraźnie go przerosła, ale klasę niżej to wciąż wartościowy żużlowiec z zadatkami na lidera. Musi tylko wziąć się w garść, solidnie przepracować zimę i znów traktować speedway poważnie, bo z tym bywało ostatnio różnie.

MUSZĄ ZATRZYMAĆ: Grupę Azoty, Wiktora Kułakowa, Jakuba Jamroga

Nie powinno to być trudne. Skoro niewiele robiąc ciężkie kwoty i tak zasilają konto Unii Tarnów ŻSSA. Hasło tej firmy brzmi: "Z tarnowskim żużlem od zawsze". Co roku mówi się o kolejnych kurkach przykręcanych ze strony koncernu, ale nigdy do tego nie dochodzi. Strach się bać co by było, gdyby faktycznie prezes Grupy Azoty, który niedawno w lokalnym radiu napomknął o tym, że nie podobają mu się rządy obecnego sternika klubu - Łukasza Sadego - tak się zdenerwował, że odciąłby spółkę od azotowego "koryta". "Od zawsze" nie znaczy przecież "na zawsze".

Kiedy stało się jasne, że beniaminek żegna się z PGEE za pewnik należało przyjąć, że większość, o ile nie całość, składu będzie trzeba wymienić. Od razu po meczu ostatniej kolejki w Zielonej Górze można było powiedzieć do widzenia Nickiemu Pedersenowi, Kennethowi Bjerre i Peterowi Kildemandowi. Pod znakiem zapytania stała przyszłość Jakuba Jamroga. Na tę chwilę nie ma jednak opcji, aby zdobywca "Szczakiela" w kategorii "Niespodzianka sezonu" pozostał w domu. Być może strony wrócą jeszcze do rozmów, ale raczej tylko po to, aby podać sobie dłonie na pożegnanie. Wpisanie Kuby w tę "zakładkę" było więc z naszej strony zabiegiem życzeniowym.

Całe szczęście, że Kułakow nie jest zawodnikiem pamiętliwym i szybko wyrzucił z głowy to, jak traktowano go w zeszłym sezonie. W naszej opinii Wiktor jest zawodnikiem, który może podzielić los Jamroga tyle, że w Nice 1.LŻ. To może być prawdziwe objawienie i strzał w dziesiątkę. Miejscowy tor zna, pasuje mu i co najważniejsze, wyraża chęci do kontynuowania kariery w Tarnowie. Obdarzony zaufaniem, z fajnym numerem dla prowadzącego parę może odwdzięczyć się naprawdę ciekawym wynikiem. Do osiągnięcia konsensusu bliżej niż dalej.

MUSZĄ KUPIĆ: Ernesta Kozę

Zakontraktowanie tego zawodnika powinno być priorytetem. Kiedy uporał się z kontuzją i wszedł na pełne obroty, był niekwestionowanym liderem Arge Speedway Wandy Kraków. Spadek tej drużyny do drugiej ligi to idealna okazja, żeby przeprosić się z wychowankiem. Nie dość, że swój to na dodatek nie byłby wcale drogą opcją. Skądinąd wiemy, że żużlowiec dałby się pokroić, aby znów przywdziać kewlar z "Jaskółką".

Wśród prezesa i jego ludzi króluje jednak przeświadczenie, że Koza to frakcja Janusza Kołodzieja, któremu w każdej wolnej chwili pomaga na zawodach i prowadzeniu szkółki. A takie osoby nie są mile widziane przy obecnym układzie jaki panuje w klubie. Ale może warto zakopać topór wojenny, schować urażoną dumę do kieszeni i spróbować się dogadać. Dla dobra wszystkich. W końcu chodzi o kogoś, kto zaczynał swoją karierę w Tarnowie, a nie najemnika, który przyjedzie, weźmie kasę (o ile będzie) i tyle go widzieli. Może to byłby też krok do ociepleniu stosunków na linii Janusz Kołodziej - klub? Wystarczy chcieć.

Zdajemy sobie jednak sprawę, że ciężko to wytłumaczyć komuś, kto ma problem ze znalezieniem wspólnego języka z miastem. A że nie warto wojować z magistratem, pokazują doskonale w większości ośrodków. Żeby jeszcze chociaż udało się w ramach zastępstwa poszukać innych środków finansowania to byśmy się nawet nie zająknęli.  Czasami odnosimy wrażenie, że mamy do czynienia z obrażonym dzieckiem, któremu wciąż ktoś robi pod górkę. Ale tu znów wracamy do urażonej dumy.

Jeśli Koza nie wyląduje w Tarnowie, a na to wszystko niestety wskazuje, w Jaskółczym Gnieździe znajdzie się prawdziwa armia zaciężna, wśród której najdłuższym stażem będzie mógł się pochwalić Mroczka. Dla 29-latka kolejny rok będzie już czwartym w biało-niebieskich barwach. Oprócz niego powinniśmy zobaczyć już drugi raz Artura Czaję, który powróci z podkulonym ogonem po nieudanym sezonie w ROW-ie Rybnik. Będzie też Peter Ljung oraz wspomniany wcześniej Kułakow plus być może jeszcze zawodnik oczekujący. Niepewny jest los Patryka Rolnickiego.

Ktoś powie, że wszyscy wymienieni mają krótszą lub dłuższą historię w zespole z Małopolski. Na problem trzeba jednak spojrzeć szerzej. W drużynie poza juniorem nie będzie wychowanka-seniora, a taka ekipa traci swoją tożsamość i co gorsze, zaufanie fanów. Szkoda, że komuś gdzieś na chwilę "odcięło prąd". Nie chcielibyśmy być złymi prorokami, ale przy tak wyrównanej i silnej jak nigdy Nice 1 LŻ. tarnowianie mogą powtórzyć wyczyn Speed Car Motor Lublin, który przeskoczył w ciągu dwóch lat o dwie klasy rozgrywkowe do góry. Z tym, że Jaskółki przebędą drogę w odwrotnym kierunku.

ZOBACZ WIDEO Oficjalne promo 2019 PZM Warsaw FIM SGP of Poland

Źródło artykułu: