- W Lublinie jest głód żużla, a poza tym duże znaczenie ma zbudowany przez nas zespół i wynik sportowy. To jednak nie wszystko, bo poza tym była bardzo ciężka praca i szereg działań marketingowych. Po awansie nie zwolniliśmy tempa - mówi nam dyrektor sportowy Jakub Kępa.
Speed Car Motor jeszcze przed startem sezonu przeprowadził bardzo dużą akcję marketingową. Ktoś może powiedzieć, że przecież nie było takiej potrzeby. Klub awansował do wyższej klasy rozgrywkowej, dokonał ciekawych transferów, więc frekwencja i tak byłaby znakomita. Lublinianie wychodzili jednak z innego założenia.
- Na mieście było kilkadziesiąt billboardów, a do tego doszły reklamy na przystankach czy w komunikacji miejskiej. Wykorzystaliśmy również obecne w Lublinie telebimy. Wcześniej najlepszy efekt dawały płotki reklamowe na skrzyżowaniach. Było ich bardzo wiele. Na tyle dużo, że nie dało się ich nie zauważyć. Niestety, ktoś zaprotestował w tym temacie i nie możemy się już tak promować. Zamiast tego, wymyśliliśmy nową rzecz, w którą zaangażowaliśmy kibiców. Chodzi o naklejki na szybach aut. Wszystko zrobiliśmy tak, żeby nikt nie mógł powiedzieć, że nie słyszał o starcie sezonu żużlowego w Lublinie - tłumaczy Kępa.
Speed Car Motor i ROW to jak na razie dwa kluby, które pod względem frekwencji wyróżniają się w Nice 1. LŻ. W Rybniku wpływy od kibiców stanowią około 20 proc. budżetu. - Nie wiem, jak dokładnie wypada to w Lublinie, ale to na pewno bardzo istotny element - podsumowuje Kępa.
ZOBACZ WIDEO Grand Prix w Moskwie lub Sankt Petersburgu
W Bydgoszczy niech się uczą.