Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty: Przed sezonem 2023 zdecydowałeś się zejść do najniższej klasy rozgrywkowej i dołączyć do Texom Stali Rzeszów. Z perspektywy czasu to była jedna z najważniejszych decyzji w twojej karierze?
Marcin Nowak, zawodnik Texom Stali Rzeszów: Zdecydowanie mogę powiedzieć, że tak. Michał Drymajło i Paweł Piskorz wykonują świetną pracę - odpowiednio w roli prezesa i menedżera. Zbudowali na solidnych fundamentach ten klub i nie żałuję tego, że wówczas podjąłem tak przełomową decyzję. To zaszczyt, że mogę uczestniczyć w tym projekcie od samego początku.
Zawsze powtarzałeś, że bardziej lubisz ścigać się na krótszych torach. Wciąż "uczysz się" rzeszowskiego owalu?
Tak bym tego nie nazwał. Wywodzę się z Leszna, gdzie tor też jest stosunkowo długi. Ja mam taką technikę jazdy, że te krótsze tory zdecydowanie bardziej mi pasują i statystyki w ubiegłym sezonie to pokazywały.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła
Wspomniałeś o Lesznie. W przeszłości nie spędziłeś dużo czasu w macierzystym klubie, a gdy już z niego odszedłeś, to zacząłeś stabilizować wyniki. Czy po wielu latach jesteś w stanie wskazać konkretny powód, który przyczynił się do poprawy rezultatów?
Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno musimy pamiętać o tym, że w czasach, kiedy reprezentowałem Unię Leszno, to zazwyczaj zastępowałem któregoś z kontuzjowanych juniorów. Parę młodzieżową stanowili Tobiasz Musielak oraz Piotr Pawlicki i na ogół byłem od nich zdecydowanie słabszy. Więcej wtedy startowałem w zawodach młodzieżowych niż ligowych.
Z końcem wieku juniora zacząłem podpisywać zwykłe kontrakty, bo wcześniej byłem wypożyczany. Przełomowy moment nastąpił w 2016 roku, kiedy trafiłem do stajni Ryszarda Kowalskiego. Otrzymałem wtedy możliwość startów na sprzęcie, na którym mogłem rywalizować jak równy z równym z wieloma innymi zawodnikami w Ekstralidze.
Po wielu latach w następnym sezonie ponownie będziesz okazję jeździć przeciwko macierzystemu klubowi. W takich meczach jest więcej stresu niż zazwyczaj?
Gdy jako zawodnik GKM-u Grudziądz rywalizowałem przeciwko Unii Leszno, to rzeczywiście nakładałem na siebie dodatkową presję, było przy tym więcej stresu. Z biegiem czasu uodporniłem się na takie rzeczy i nie przywiązuję do nich dużej wagi. Mecze z Unią będą po prostu kolejnymi, w których trzeba wystąpić.
Myślisz o tym, żeby kiedyś wrócić do Leszna?
W mojej głowie raczej takie myśli się nie pojawiają. Jest to spowodowane głównie tym, że w Rzeszowie czuję się świetnie, tak jak już wcześniej powiedziałem. Jeśli wszystko tak dobrze funkcjonuje, to nie widzę podstaw do tego, aby coś zmieniać. Myślę, że nie ma sensu się nad tym zastanawiać i lepiej skupić się na tym, co może mnie czekać w nadchodzących rozgrywkach.
Stal zbudowała mocny skład na sezon 2025 na czele z Taiem Woffindenem, który miał w poprzednim roku poważną kontuzję. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy zobaczyłeś, jak prezentuje się na motocyklu w Australii?
Tai Woffinden jest w Rzeszowie kreowany na lidera zespołu. Jest to najbardziej doświadczony i najbardziej utytułowany z nas zawodnik. Rzeczywiście z tyłu głowy się martwiłem, jak będzie wyglądać jego sytuacja zdrowotna, ale widziałem, że jest po pierwszych treningach. Oznajmił nam, że czuje się bardzo dobrze i że nie odczuwa żadnych dolegliwości. Jestem zatem pełen optymizmu i czekam na pierwszy wspólny trening.
Współpraca z Taiem Woffindenem będzie zdecydowanie łatwiejsza niż jazda w drużynie z Nickim Pedersenem?
Z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć, że to zupełnie dwa różne charaktery, co można też dostrzec, oglądając zawody żużlowe. Z optymizmem zapatruję się na współpracę z Taiem. Myślę, że teraz działacze w taki sposób skonstruowali drużynę, że komunikacja będzie łatwiejsza. Z Nickim dochodziło do spięć, choć z drugiej strony wywiązał się z roli lidera. Poza kilkoma potknięciami uzyskiwał dobre wyniki.
Z roku na rok Metalkas 2. Ekstraliga jest coraz mocniejsza, a w PGE Ekstralidze z kolei jeździłeś ostatni raz w 2016 roku. W przypadku awansu Stali rozgrywkowej podejmiesz rękawice i ponownie w niej wystartujesz?
Tak, będę chciał podjąć to wyzwanie. Myślę, że gdybyś zadał to pytanie każdemu sportowcowi, to odpowiedziałby twierdząco. Wszyscy celują w to, by ścigać się z najlepszymi.
Co do poziomu Metalkas 2. Ekstraligi to rzeczywiście jest on bardzo wysoki. Moim zdaniem jeszcze 5-6 lat temu to ten poziom rozgrywkowy był zdecydowanie łatwiejszy. Różnice między zawodnikami się zacierają, coraz mniej żużlowców odstaje sprzętem od najlepszych. Nawet juniorzy świeżo po zdaniu licencji mają dostęp do dobrej jakości sprzętu. To na pewno działa na plus dla kibiców, bo często te mecze mogą rozstrzygać się dopiero w biegach nominowanych.
Twoim zdaniem dojdzie do takiej sytuacji, w której dwie drużyny z Metalkas 2. Ekstraligi wejdą do najwyższej klasy rozgrywkowej?
Myślę, że tak. Nie chcę już konkretnie wymieniać, jakie zespoły to będą, bo nie jesteśmy jasnowidzami i trudno to przewidzieć. Natomiast poziom ekip z czołówki Metalkas 2. Ekstraligi jest zbliżony lub większy do drużyn z dołu tabeli PGE Ekstraligi.
Jak tak spoglądasz na swoje wyniki i to, w jaki sposób prezentujesz się na torze, to co musisz w pierwszej kolejności poprawić? Masz upatrzony taki element?
Nawet jeśli Bartka Zmarzlika byśmy zapytali, czy może coś poprawić, to pewnie wskazałby, że tak. W moim przypadku chciałbym popracować nad startami. Chodzi nawet bardziej o to, żeby nie bać się zmian w ustawieniach motocykla. Często jest tak, że na treningach pewne rzeczy wychodzą wspaniale, a później brakuje odwagi, by cokolwiek zmieniać, bo przecież dzień wcześniej działało.
Teraz motocykle żużlowe są tak czułe, że nawet korekta dyszy o 10 czy 5 robi dużą różnicę. Moim zdaniem zamiany powinno wprowadzać się nawet po wygranym biegu, jeśli nie jest się zadowolonym z szybkości.
Jak wyglądały twoje przygotowania do sezonu i kiedy zamierzacie wyjechać na tor?
Jeśli pogoda dopisze, to wstępny plan zakłada pierwszy trening w Rzeszowie już w poniedziałek (10 marca - przyp.red.). Nie mogę się doczekać. Całą zimę przepracowałem na sali, czyli m.in. bieganie i rower. Jeśli chodzi o przygotowania, to nic się nie zmieniło względem poprzednich lat. Trenowałem ogólnorozwojowo u trenera Marcina Giernasa z Leszna, z którym współpracuje zresztą sporo zawodników wywodzących się z Leszna, a jednocześnie niejeżdżących w tamtejszym klubie. Do tego doszły treningi na motocrossie. Sprzętowo też wszystko jest już zapięte na ostatni guzik - kupiłem trzy motocykle, silniki z poprzedniego roku są po serwisie u Ashleya Hollowaya, więc teraz pozostaje czekać na rozpoczęcie sezonu.
Rozmawiał Dawid Franek, dziennikarz WP SportoweFakty