Włodzimierz Szwendrowski urodził się 5 czerwca 1931 roku w Lublinie. Już jako 16-latek pokazywał, że ma papiery na wielką karierę. W 1947 roku uczestniczył przy budowie klubu Ogniwo Lublin. W barwach tego zespołu w rozgrywkach ligowych z prawdziwego zdarzenia jednak nie wystartował.
Wszystko dlatego, że regulamin przewidywał ligę zrzeszeniową, a "Ogniwo" swoją bazę miało w Bytomiu. W 1951 roku jeździł właśnie w Bytomiu, lecz później siedzibę przeniesiono do Łodzi i to tam lublinianin pozostał już do końca kariery.
ZOBACZ WIDEO: Chomski wyjaśnia szczegóły współpracy z Arged Malesą. Kibice niedługo zobaczą go w parku maszyn
Kochał motocykle, choć rodzice bardzo chcieli, by został pianistą. Kupili mu pianino, ale Szwendrowski z biegiem czasu stwierdził, że nie ma sensu kontynuować nauki. Instrument został zatem sprzedany i… trafił w ręce Krzysztofa Cugowskiego, który został później legendą polskiej muzyki. Na co dzień Cugowski był zachwycony jazdą Szwendrowskiego.
- Moi rodzice mieli z nim bardzo śmieszny i symptomatyczny epizod. Otóż w 1957 roku kupili od niego pianino. Ja wtedy szedłem do szkoły muzycznej i z tego pianina korzystałem. W transakcji nie uczestniczyłem, ale tak oto w moich związkach z muzyką pojawił się żużlowy element - mówił Cugowski w jednej z rozmów.
Nietypowe złoto
W 1951 roku miała miejsce nietypowa sytuacja. Szwendrowski został indywidualnym mistrzem Polski, lecz metoda wyłaniania zwycięzcy do dziś budzi kontrowersje.
Mowa o tym, że taką samą liczbę punktów jak Szwendrowski miał Alfred Spyra, lecz nie zorganizowano biegu dodatkowego o pierwsze miejsce. O tytule zadecydowała bowiem suma czasów uzyskanych przez zawodników. Szwendrowski wygrał o 3,1 sekundy, a Spyra musiał zadowolić się srebrem.
O niesamowitych umiejętnościach Szwendrowskiego mógł przekonać się sam Peter Craven. Brytyjski mistrz podczas jednych zawodów oglądał plecy Polaka, a później jako pierwszy gratulował mu zwycięstwa. Trzeba pamiętać, że to był okres, kiedy nasi zawodnicy dopiero wchodzili do światowego żużla. Wygrana nad takim zawodnikiem jak Craven musiała smakować wspaniale.
W sezonie 1955 zawodnik urodzony w Lublinie po raz drugi w karierze sięgnął po tytuł IMP. Tym razem styl był niepodważalny. Z czterech turniejów, które wchodziły w skład klasyfikacji generalnej, wykreślano jeden (najgorszy). Za trzy zawody Szwendrowski zgromadził 42 punkty, wyprzedzając o cztery "oczka" drugiego Andrzeja Krzesińskiego.
Po kolejnych wyczynach zawodnika Tramwajarza Łódź zainteresowały się nim angielskie kluby. Kontrakt proponowali mu działacze Belle Vue Aces. Szwendrowski odmówił. Twierdził, że gdyby zdecydował się na angaż za granicą, to władza ludowa zamknęłaby zakład mechaniczny jego ojca, a cała rodzina miałaby przechlapane.
Wyhamowanie kariery i więzienie
Fanów Szwendrowskiego i kibiców żużla w całej Polsce zmroziła informacja z wiosny 1957 roku. Zawodnik Tramwajarza potrącił człowieka na ulicy w Łodzi. Był to wypadek śmiertelny. Winny został później skazany na dwa lata więzienia.
Dwukrotny indywidualny mistrz Polski po odbyciu kary zdecydował się na powrót do sportu żużlowego. Był on jednak stosunkowo krótki. Mowa o startach w latach 1961-1962.
Po zakończeniu kariery sportowej Szwendrowski pozostał przy żużlu. Trenował zawodników RKS Motor Lublin, ale też szkolił jeźdźców z Węgier i ZSRR. Można gdybać, jak daleko by zaszedł, gdyby w 1955 roku zdecydował się na starty w lidze angielskiej, co przecież nie było wtedy powszechnym rozwiązaniem wśród Polaków. Tego nigdy się nie dowiemy.
Włodzimierz Szwendrowski zmarł 9 marca 2013 roku.