Bartłomiej Kowalski w dziewięciu na dziesięć domowych występów w sezonie 2024 w PGE Ekstralidze prezentował bardzo skuteczny żużel. Licząc dorobki wraz z bonusami, punktował wyłącznie w przedziale 9-15. Nieudany okazał się dla niego dopiero mecz finałowy, w którym zawodnik z pozycji U24 wrocławskiego zespołu zdobył tylko punkt.
Drugi najlepszy występ Kowalskiego na Stadionie Olimpijskim miał za to miejsce w lipcu, kiedy na ten obiekt zawitał Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. Zawody ułożyły się pomyślnie dla Betard Sparty Wrocław, która zwyciężyła 54:36, a jej 22-letni wówczas senior zdobył 11+2 punktów. Był więc - nie pierwszy już raz - numerem dwa wrocławian po Artiomie Łagucie.
W dwunastym wyścigu dnia Kowalski musiał jednak mocno się napocić, aby odnieść pierwszą indywidualną wygraną w tymże spotkaniu. Twarde warunki postawił mu doskonale znający wrocławski tor Maksym Drabik. Ba, po starcie Spartanie jechali na 5:1, jednak szarżą na prostej przeciwległej popisał się właśnie jeździec "Lwów", przedzierając się przed Jakuba Krawczyka.
Następnie Drabik napędzał się i szukał cały czas możliwości, by dojechać bliżej do Kowalskiego i móc przeprowadzić atak. Emocje sięgnęły w końcu zenitu na czwartym okrążeniu, na którym zawodnik z Częstochowy wjechał bliżej wewnętrznej w ostatni łuk, mając nadzieję, że po odprostowaniu maszyny na niedługo przed metą minie rywala. Ten jednak wytrzymał napór i dysponując naprawdę szybkim motocyklem, wpadł na metę minimalnie przed Drabikiem.
Zobacz pojedynek Kowalskiego z Drabikiem w meczu we Wrocławiu w 2024 roku:
ZOBACZ WIDEO Nowy pomysł PGE Ekstraligi. Szczera opinia Cegielskiego