Na początku rozgrywek to właśnie ci dwaj rodzimi juniorzy znajdą się w podstawowym składzie Jaskółek. Dąbrowski nie ma jeszcze wielkiego doświadczenia w ekstraligowych startach, dlatego nie odczuwa w związku z nimi dodatkowego ciśnienia. - Sam na siebie nie wywieram presji, że coś muszę. Nie robią tego też trenerzy. Podkreślają żebym wszystko robił na spokojnie. Co ma być to będzie. Bardzo nas za to motywują. Tego nam nie brakuje. Nic tylko siadać na motocykl i do przodu - mówi ten drugi w hierarchii.
[ad=rectangle]
Tarnowscy juniorzy dostali od sztabu szkoleniowego duży kredyt zaufania. Do wzięcia byli przecież młodzieżowcy z wykluczonych klubów: Gdańska i Częstochowy. Mimo to nikt nie brał pod uwagę ewentualności zgarnięcia kogoś z zewnątrz. - Świadczy to tylko i wyłącznie o tym, że trenerzy chcą dla nas jak najlepiej. To my mamy się pokazywać, bo od czasów Janusza Kołodzieja średnio w Tarnowie z wychowankami. Chcemy to wykorzystać. Unaocznić niedowiarkom, że ta miejscowa juniorka nie jest taka zła jak ją malują. Wydaje mi się, że już w tym sezonie Ernest będzie dobrze punktował również na wyjazdach. Ja postaram się dołożyć coś od siebie - wyraża się z nadzieją.
Podstawą do przyzwoitych rezultatów ma być solidnie przepracowana zima. - Zdecydowanie mocniej się przyłożyłem do przygotowań przedsezonowych. Okres ten zacząłem trochę wcześniej niż zazwyczaj. Starałem się jak najwięcej trenować. W pewnej chwili przyszedł moment kryzysu, w którym nie miałem siły. Odpuściłem, wróciłem do lżejszych ćwiczeń i czuję, że to zdało egzamin - zdradza.
Od tego sezonu 20-latek zdecydował się na odważny krok w karierze. Nie jest już na garnuszku klubu, podążył szlakiem Ernesta Kozy przechodząc na zawodowstwo. - Sporo to zmieniło. O wiele łatwiej mi wszystko przychodzi. Teraz sam jestem za siebie odpowiedzialny. Sam się przygotowuję, mam większy wpływ na wiele kwestii. Wcześniej dłużej oczekiwałem np. na części. Teraz wszystko mam dograne na sto procent. Na klub jeszcze w poprzednich latach nie mogę powiedzieć złego słowa. Teraz działacze otworzyli dla mnie i Ernesta nową furtkę. Wykorzystujemy to jak możemy. Nie zapeszając jest na razie dobrze - opowiada.
We wtorek Damian wraz Martinem Vaculikiem i resztą krajowych jeźdźców Jaskółek po raz pierwszy w tym roku testowali nawierzchnię mościckiego obiektu. - Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Tym bardziej, że przez ostatni tydzień padało i nie udało się wyjechać na nasz miejscowy tor. Generalnie super, w końcu sprawdzić mogłem nowy sprzęt oraz tłumiki. Tak naprawdę trudno mi oceniać, czy lepiej jest teraz, czy może było wcześniej. Jestem z młodszego pokolenia, które nie miało wiele styczności z poprzednimi konstrukcjami - zaznacza.