Adrian Miedziński obok Ryana Sullivana, Chrisa Holdera i Darcy'ego Warda miał być czwartym, pewnie punktującym zawodnikiem w toruńskiej ekipie. Forma "Miedziaka" jest jednak ciągle bardzo zmienna, a w przegranym przez Anioły pojedynku z tarnowskimi Jaskółkami Miedziński zaskoczył, zdobywając na własnym torze jedynie 4 "oczka". Dzień wcześniej, w austriackim Sankt Johann wychowanek toruńskiego klubu zaprezentował się zdecydowanie lepiej, awansując do kolejnego etapu eliminacji Grand Prix 2013. Czy słaba dyspozycja Miedzińskiego może wynikać ze zmęczenia, spowodowanego wieloma startami?
- Zmęczenie mi nie przeszkadza, często odjeżdża się przecież zawody po zawodach. Po prostu to nie jest jeszcze to, czego oczekiwałbym. Są występy lepsze i gorsze, ale ciągle powtarzają się te same problemy z silnikami - wyjaśnił Miedziński po meczu przeciw tarnowianom. - Na żużel składa się wiele czynników: psychika sprzęt i dyspozycja danego dnia. Jesteśmy teraz po prostu słabsi. We wcześniejszych meczach udawało się odrobić pozycję po nieudanym starcie. Tarnowianie byli bardzo silni, po przegranym starcie właściwie już nic nie można było zrobić na dystansie - dodał.
Miedziński zdecydowanie lepsze występy notuje ostatnio w brytyjskiej Elite League czy szwedzkiej Elitserien. Przyznał jednak, że to starty w najsilniejszej, polskiej lidze traktuje priorytetowo. - Muszę skupić się na startach w Polsce, bo te są dla mnie najważniejsze. To jasne, że przy przegranej każdy szuka przyczyn i nie ma hurraoptymizmu. Takie mecze jak ten z zespołem z Tarnowa sprawiają, że odechciewa mi się wszystkiego. Przede wszystkim muszę ochłonąć i przemyśleć sobie wszystko, bo nie wiem, co się dzieje - zakończył.