Relacje Krzysztofa Mrozka i Witolda Skrzydlewskiego od wielu lat są burzliwe. Obaj w przeszłości mieli ze sobą świetny kontakt, ale potrafili też szybko się poróżnić. Wszystko wskazuje na to, że teraz znowu nie dogadują się najlepiej, o czym świadczą ich wypowiedzi w sprawie transferu Timo Lahtiego.
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Fin został wypożyczony z H.Skrzydlewska Orła do Zdunek Wybrzeża Gdańsk i odmienił ten zespół. Co ciekawe, prezes Mrozek w rozmowie z WP SportoweFakty powiedział, że Lahti miał trafić do Rybnika. Działacz twierdzi, że był już w tej sprawie dogadany z Witoldem Skrzydlewskim, ale ten "obraził się na cały świat, a w szczególności na niego". Później główny sponsor Orła miał nie odbierać telefonów od szefa ROW-u.
- Nie potwierdzam, że tak było, bo fakty są inne. Była podana kwota, która może wchodzić w grę, a pan Mrozek nie był zainteresowany, kiedy ją poznał - mówi nam Witold Skrzydlewski.
ZOBACZ Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Świącik, Komarnicki i Ward gośćmi Musiała
Działacz dodaje także, że akurat Mrozek nie powinien mówić nic o dotrzymywaniu słowa - Skoro już o tym wspominamy, to chyba warto przypomnieć kibicom, co wydarzyło się w 2017 roku, kiedy wypożyczyliśmy do Rybnika Rory'ego Schleina - wspomina.
Australijczyk trafił wtedy do ROW-u w miejsce zawieszonego Grigorija Łaguty. Skrzydlewski uważa, że Mrozek nie dotrzymał umowy, którą zawarł z Orłem.
- Oddaliśmy tego zawodnika do Rybnika za czapkę gruszek. Ustaliliśmy jednak, że pan Schlein będzie startować we wszystkich spotkaniach w naszym kewlarze, a pojechał w nim tylko w jednym - podsumowuje Skrzydlewski.
Zobacz także:
Stal złożyła wniosek do prokuratury