"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
W ostatnich dniach w Australii doszło do fatalnego wypadku, w którym Keynan Rew złamał kręgosłup. Po tym wydarzeniu rozgorzała dyskusja, by zabronić zawodnikom startów na torach, gdzie nie ma band dmuchanych. Chciałabym jednak zauważyć, że w Polsce takowe mamy, poziom bezpieczeństwa jest niezwykle wysoki, ale też dochodzi do poważnych zdarzeń i urazów.
Fakt jest taki, że choćbyśmy tego bardzo chcieli, to nie ograniczymy ryzyka do zera. Czy zakaz startów na torach bez "dmuchawców" miałby sens? Można uprawiając inny sport, nawet grając w piłkę nożną na hali, ulec wypadkowi i nabawić się poważnej kontuzji.
ZOBACZ Tomasz Gollob mówi o swojej pracy w telewizji. Otrzymał konkretną sugestię
Oczywistym jest to, że jeśli dany klub liczy na zawodnika, a tak jest w przypadku Keynana, bo jego rozwojem są zainteresowane nawet dwa ośrodki - w Lesznie i Gdańsku, to chce mieć pewność, co do tego, że będzie mógł skorzystać z jego usług w kolejnym sezonie. Spotkałam się z tym, że sportowcom w kontrakty wpisywano zakaz uprawiania sportów ekstremalnych. Tyle że my mówimy o żużlowcach, dla których jakikolwiek kontakt z maszyną jest formą szlifowania formy.
Wszyscy wiemy, co spotkało Tomasza Golloba na motocyklu crossowym, gdy szykował się do zawodów. Jazda w terenie na crossie jest nawet bardziej niebezpieczna niż ściganie się na torze żużlowym bez band dmuchanych. W świecie motocrossowym często dochodzi do urazów kręgosłupa, a nawet wypadków śmiertelnych. Czy to oznacza, że trzeba masowo zabronić żużlowcom korzystania z crossówek?
Musimy się pogodzić z tym, że żużlowiec nie będzie szlifował formy poprzez grę w szachy. Ktoś skorzysta z okazji do jazdy w Australii, ktoś inny wybierze się na zawody do Argentyny, a kolejny zawodnik postawi na jazdę na crossie przez całą zimę. Każdemu z nich może w tej sytuacji przytrafić się jakiś uraz.
Dmuchane bandy w żużlu powodują, że ryzyko jest mniejsze, ale nigdy nie będzie zerowe. Ryzyko jest wpisane w ten sport. Zakazami nic nie wywalczymy, bo to kij mający dwa końce. Jeśli zabronimy Australijczykom startować u siebie z powodu gorszej infrastruktury, to równie dobrze tamtejsza federacja może nie wydać im zgody na starty w lidze polskiej.
Musimy też pamiętać, że w Australii, Argentynie, Francji czy Niemczech żużel to często sport półamatorski. Tam nigdy nie będziemy mieć infrastruktury takiej jak w Polsce. Ciężko też winić samego zawodnika, że nabawił się tak poważnej kontuzji, bo Keynan podczas pobytu w ojczyźnie w okresie zimowym chce mieć styczność z motocyklem, co jest logiczne. Ta kontuzja to jest bolesny cios dla niego samego.
Czytaj także:
Niesamowite informacje z Australii! Zawodnik złamał kręgosłup i... jest już w domu
Cellfast Wilki Krosno z nowym zawodnikiem. W swoim kraju uchodzi za talent