Żużel. Chcieli zawodników, którzy trafili do ich rywali. Menadżer mówi o powodach

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Timo Lahti na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Timo Lahti na prowadzeniu

Kontuzja Martina Smolinskiego sprawiła, że Trans MF Landshut Devils musiało dokonać transferu. Na celowniku byli Timo Lahti i Nicolai Klindt, a tymczasem kontrakt podpisano z Kimem Nilssonem.

Sławomir Kryjom był gościem Jarosława Galewskiego w wideoczacie #PierwszaNajlepsza. Menadżer Trans MF Landshut Devils opowiadał o ostatnim meczu "Diabłów" w Łodzi oraz o tym, co czeka jego podopiecznych. Nie zabrakło jednak również wątków m.in. związanych z ruchami kadrowymi, do jakich doszło w zespole i do jakich może dojść, wobec dobrej postawy zawodników beniaminka eWinner 1. Ligi.

W połowie maja do Trans MF Landshut Devils dołączył Szwed Kim Nilsson. Na liście życzeń pod kątem wzmocnień tegorocznego składu były dwa inne nazwiska - Timo Lahti i Nicolai Klindt. Dlaczego trafili oni zatem do ligowych rywali?

- Złożyliśmy ofertę obu, ale jeśli chodzi o Nicolaia, to się trochę spóźniliśmy, bo już był dogadany z ROW-em Rybnik. Jeśli chodzi o Timo, to uczciwie trzeba powiedzieć, że kwota, którą zapłaciło Zdunek Wybrzeże Gdańsk, była wyższa niż ta, którą oferowało Trans MF Landshut Devils - powiedział Sławomir Kryjom.

ZOBACZ WIDEO Kontuzje w ostatnich dwóch latach zabrały mu walkę o tytuł. Teraz ma plan "krok po kroku"

Pozyskanie nowego zawodnika nie było spowodowane rozczarowującymi wynikami, a wynikało przede wszystkim z tego, że kontuzji nabawił się Martin Smolinski. Żużlowiec, który zabłysnął przede wszystkim zwycięstwem w Grand Prix Nowej Zelandii w Auckland już w pierwszym meczu, przegrał z odnowioną kontuzją. Uraz okazał się na tyle bolesny, że potrzeba było zabiegu wstawienia sztucznego biodra. Są to efekty kraksy, jaką Smolinski odniósł w Lipsku w 2020 roku.

- Wiedzieliśmy, że musimy wzmocnić skład po tym, gdy wypadł nam Martin w meczu z Abramczyk Polonią Bydgoszcz i to był taki główny czynnik, że szukaliśmy jeszcze jednego zawodnika. Myślę, że gdyby Martin był z nami, to nie byłoby takiej potrzeby, bo on jest gwarantem punktów, szczególnie na torze w Landshut. [...] Na pewno nam go brakuje, bo to nie tylko chodzi o jego zdobycze, ale również doświadczenie. Z tego korzystamy, bo jest obecny w Landshut, bo, mimo że nie jeździ, to dużo nam pomaga - dodał Kryjom.

W programie poruszono również kwestię bardzo dobrych wyników Kaia Huckenbecka. Niemiec w ubiegłym sezonie był wyróżniającą się postacią w 2. Lidze Żużlowej. W 16 spotkaniach wywalczył 178 punktów i 20 bonusów, co przy liczbie 83 biegów dało mu drugie miejsce w ligowych statystykach ze średnią 2,386.

Wielu zastanawiało się, jak doświadczony Niemiec poradzi sobie o szczebel wyżej. Pierwsza liga nie przerosła 29-latka, który znajduje się w czołówce, legitymując się średnią 2,347 (111 punktów i 4 bonusy w 49 biegach). Skuteczniejsi są tylko Max Fricke (2,489) oraz Kenneth Bjerre (2,380).

Menadżer jego drużyny nie ukrywa, że spodziewał się dobrych wyników swojego podopiecznego, który w ostatnich tygodniach pokazał się z niezłej strony podczas Grand Prix w Teterow, a także awansował do Grand Prix Challenge i dzięki "dzikiej karcie" zameldował się w TAURON SEC.

- Kai bardzo się męczył na poziomie drugiej ligi. On ma doświadczenie nie tylko pierwszoligowe, ale również ekstraligowe, bo ścigał się w barwach GKM-u Grudziądz. Zdecydowanie jest to na dziś najlepszy niemiecki żużlowiec i jego forma nie jest zaskoczeniem. Wiem, ile zainwestował, dobrze współpracuje mu się z nowym tunerem i efekty tego widać na torze - przyznał Kryjom.

Kai Huckenbeck nie może w tym sezonie narzekać na swoje wyniki
Kai Huckenbeck nie może w tym sezonie narzekać na swoje wyniki

Dobre wyniki Huckenbecka oraz jego kolegów na pewno sprawią, że kilka telefonów odbiorą od menadżerów i prezesów innych klubów. Kryjom zdaje sobie z tego sprawę. Czy wobec tego istnieje zagrożenie, że np. Huckenbeck oraz rewelacyjny junior, Norick Bloedorn mogą opuścić ekipę z Bawarii?

- Jeśli chodzi o Noricka, to jestem spokojny, bo jako jedyny ma dwuletni kontrakt i w sezonie 2023 będzie reprezentował barwy Trans MF Landshut Devils. Co do pozostałych zawodników, to zobaczymy, jak to się poukłada. Najpierw musimy mieć zbudowany budżet. [...] Myślę, że zawodnicy poznali już na tyle klub, że wiedzą, że jest on wypłacalny i to, co jest na papierze, jest wypłacane i to nas na pewno bardzo cieszy - przyznał leszczynianin.

Czytaj także:
Przejdzie ponad 1000 kilometrów z kotem. Chce postawić na nogi chorą nastolatkę
To byłby hit transferowy. Zawodnik zdecyduje się na wielki powrót?

Komentarze (1)
avatar
Złocisty
21.06.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Z Niemcami będzie jak z Łotyszami. Pobawią się kilka sezonów w 1 lidze, a później wrócą do 2 żeby nie generować wielkich kosztów. Skoro zagraniczne kluby nie mogą awansować do Eligi, to praktyc Czytaj całość