W maju 2020 roku Martin Smolinski doznał paskudnej kontuzji, której skutki odczuwa do dzisiaj. Podczas treningu na torze żużlowym w Lipsku zanotował fatalny upadek, w którym złamał biodro, uszkodził miednicę i nerwy w okolicach biodra. Oznaczało to długą i żmudną rehabilitację.
Reprezentant Niemiec do ścigania na pełnym obrotach wrócił rok po wypadku. Smolinski podpisał kontakt w drużynie Trans MF Landshut Devils i co było ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich, 37-latek był jednym z liderów swojej ekipy. Ponadto Diabły sprawiły ogromną niespodziankę i wygrały rozgrywki 2. Ligi Żużlowej, co dało im przepustkę do startów w następnym sezonie na zapleczu PGE Ekstraligi.
Działacze nie wyobrażali sobie, żeby w składzie ich drużyny zabrakło Martina Smolinskiego. Doświadczony zawodników do spółki m.in. z Kaiem Huckenbeckiem i Dimitrim Berge mieli stanowić trzon drużyny z Landshut w eWinner 1. Lidze. Teraz wszystko wskazuje na to, że Trans MF Devils będą musieli sobie radzić do końca rozgrywek bez Smolinskiego.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Świącik, Woffinden i Korościel gośćmi Musiała!
Doświadczony zawodnik podda się bowiem operacji wstawienia sztucznego biodra. Na stan zdrowia 37-latka wpływ miało to, że wiosną zakaził się koronowarisuem, co spowodowało pięciotygodniową przerwę w uprawianiu sportu ze względu na przebieg infekcji. W tym czasie problemy z biodrem stawały się coraz poważniejsze.
"Próbowaliśmy wszystkiego, aby utrzymać moje biodro przy życiu, ale ból jest teraz nie do zniesienia i nie do wytrzymania bez środków przeciwbólowych. Przede wszystkim nie da się już w ten sposób normalnie funkcjonować w codziennym życiu" - mówił Martin Smolinski w rozmowie z klubowymi mediami Trans MF Landshut Devils.
Zawodnik wystąpił w dwóch biegach na inaugurację sezonu przeciwko Abramczyk Polonii Bydgoszcz, jednak jego stan zdrowia pozwolił mu na rywalizację tylko w dwóch wyścigach. Teraz działacze klubu szukają potencjalnego następcy Smolinskiego, jednak o jakiś sensowny transfer może być trudno.
"Oczywiście będziemy tęsknić za Martinem, ale jego straty nie da się zrekompensować. Poszukiwania następcy idą pełną parą, ale rynek transferowy został zabetonowany lub zażądano ogromnych kwot” - to z kolei słowa Bernhard Muggenthaler, szefa zespołu.
Biorąc pod uwagę to, że runda zasadnicza w eWinner 1. Lidze kończy się już pod koniec lipca, powrót Martina Smolinskiego na tor w tym sezonie wydaje się mało realny. Sam zawodnik wyznaczył sobie cel, by do końca roku usiąść z powrotem na motocyklu. Najpierw 37-latka czeka jednak długa rehabilitacja.
Zobacz także:
- Arged Malesa z kolejną porażką. Gorzkie słowa Grzegorza Walaska po meczu
- ROW - Wilki. Debiut Duńczyka w ekipie rybnickiej [SKŁADY]