Żużel. Ogromna praca juniora. Świdnicki zdradził, co zrobił, by wrócić do formy

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki

Mateusz Świdnicki nie najlepiej rozpoczął sezon, ale najgorsze wydaje się być już za nim. Żużlowiec przyznaje, że przed ostatnimi meczami bardzo dużo pracował przy sprzęcie i widzi już efekty swojego zaangażowania.

W pierwszych trzech meczach sezonu 21-latek zdobył zaledwie 11 punktów z bonusami, a to było zdecydowanie za mało jak na wysokie ambicje jednego z najlepszych polskich juniorów. Przełomem był dopiero mecz przeciwko Betard Sparta Wrocław, kiedy to Mateusz Świdnicki zdobył w sumie 10 punktów. Okazuje się, że taki wynik akurat w tym meczu nie był przypadkiem.

- Klub mocno mnie wyposażył i na ten sezon mam trzy silniki od Flemminga Graversena i na nich bazuję. Po kilku słabszych meczach nie ma sensu robić gwałtownych ruchów, tym bardziej, że słabsze mecze, to kwestia ustawień i czucia motocykla. Ciągle się tego uczę i jak widać wciąż popełniam błędy. Przed ostatnim spotkaniem ze Spartą Wrocław trenowałem trzy dni i każdego dnia próbowałem inny motocykl. Ostatecznie wybrałem najlepszy i ciężka praca się opłaciła. Przed spotkaniem z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz też ostro pracowałem nad formą. Za mną kiepski początek, ale mam nadzieję, że końcówka będzie lepsza - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty żużlowiec zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa.

Czy zawodnik już wie, co było przyczyną słabszego początku sezonu? - Słabsze momenty po prostu mi się zdarzają, bo nie jestem jeszcze bardzo doświadczonym zawodnikiem. Potrzebuję się jeszcze wjeździć, by w tym sezonie prezentować równą formę. Mecz przeciwko Sparcie był udany, bo zdobyłem dziewięć punktów i bonus. Będę robił wszystko, by takich występów było jak najwięcej, bo jestem przygotowany psychicznie i fizycznie, a także sprzętowo do ścigania na najwyższym poziomie - dodaje.

Najbliższe spotkanie przeciwko GKM Grudziądz nie powinno być szczególnie trudne dla częstochowian, bo rywale przyjadą na ich stadion osłabieni brakiem Nickiego Pedersena, który wyszedł co prawda ze szpitala, ale wciąż nie czuje się na siłach, by walczyć o punkty w PGE Ekstralidze.

Czytaj więcej:
Historyczny mecz ostrowian z Motorem Lublin
Baron ucina temat Ratajczaka

ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała o swoich występach: "Szału nie ma"

Źródło artykułu: