[tag=41153]
Markus Eisenbichler[/tag] nie może narzekać na weekend spędzony w Finlandii. Puchar Świata w Ruce był bardzo udany w jego wykonaniu. Niemiecki skoczek dwukrotnie ukończył konkurs indywidualny na trzecim miejscu. Jego niedzielny wyczyn jednak wzbudził kontrowersje.
Chodzi o jego drugi skok podczas niedzielnych zawodów. Podczas transmisji telewizyjnej widać, że Niemiec ruszył z belki, gdy przez moment pojawiło się zielone światło. Problem w tym, że świeciło się tylko przez dwie sekundy, a następnie znowu było czerwone.
Szybko pojawiły się głosy, że Eisenbichler być może złamał przepisy. Można bowiem odnieść wrażenie, że odbił się z belki, gdy miał czerwone światło. A to z kolei mogłoby się skończyć dyskwalifikacją.
ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"
Reprezentantowi Niemiec jednak uszło to na sucho. Nie został ukarany dyskwalifikacją, a zamieszanie postanowił wytłumaczyć Sandro Pertile, czyli dyrektor Pucharu Świata.
- Dostał zielone światło. Warunki były jednak zbyt dobre i jury zdecydowało się zatrzymać zielone światło ze względów bezpieczeństwa. Zastępca dyrektora zawodów (Borek Sedlak) wcisnął przycisk włączający czerwone światło, ale już w momencie, gdy trener dał znak do startu zawodnikowi, a skoczek odepchnął się z belki. Ze względu na to, że na początku miał zielone światło jury zatwierdziło skok - komentuje Pertile w portalu sport.pl.
Sprawę można już uznać za zamkniętą. Eisenbichler w tym przypadku miał dużo szczęścia, bo wszystko działo się tak szybko, że nawet nie ma podstaw, aby go ukarać.
Teraz przed nami długo wyczekiwany weekend w Polsce. Za kilka dni skoczkowie przyjadą do Wisły. W sobotę 4 grudnia odbędzie się konkurs drużynowy, a dzień później indywidualny.
Kurski wywoła burzę? "Może być konflikt na arenie międzynarodowej" >>
Cierpliwość popłaca. Lanisek po raz pierwszy najlepszy >>