Artur Długosz: Jak twoje wrażenia po pobycie w symulatorze swobodnego lotu Superfly Tatralandia?
Maciej Kot: Wrażenia bardzo pozytywne. W sumie pierwszy raz mieliśmy okazję czegoś takiego spróbować. Było bardzo przyjemnie. Początki były trudne, ale jak już coś się załapało, to zaczynało to sprawiać radość.
Był strach na samym początku czy dla was takie uczucie jest obce?
- Nie, nie było strachu. Tutaj nie można sobie chyba nic zrobić. Nie było problemu.
Myślisz, że takie treningi pomogą wam w przygotowaniach do sezonu?
- Jeżeli wymyślimy sposób wykorzystania tego - taki, który będzie odpowiedni do naszej dyscypliny, to na pewno może to pomóc. Przede wszystkim musimy teraz siąść, przedyskutować w naszym gronie odczucia, powiedzieć sobie co każdy o tym myśli i w jaki sposób można to na przyszłość wykorzystać. Teraz to była taka zabawa i sprawdzenie możliwości tego urządzenia.
Jak rozumiem, podczas prób w symulatorze dużo pracujecie poszczególnymi partiami mięśni?
- Nawet nie mięśniami, bo chodzi o to, aby być jak najbardziej rozluźnionym w powietrzu. Bardziej wszystko kontroluje się układem ciała, a ten układ jednak u nas też jest bardzo ważny. W symulatorze raczej nie przetestujemy tego pełnego układu ciała, jaki u nas się stosuje czyli biodra wysoko u góry i załamanie. Widać jednak, że samo ustawienie rąk czy głowy w symulatorze bardzo dużo daje. Jednak u nas chociażby na ustawienie rąk nikt nie zwraca uwagi. Teraz widać, że po takich doświadczeniach na pewno warto byłoby zwrócić uwagę na tę kwestię.
[b]
Czyli myślisz, że kolejne sesje w tym urządzeniu byłyby wam jednak przydatne?[/b]
- Myślę, że tak. Jednak złapanie i czucie powietrza, sprawdzenie ułożenia ciała w tych warunkach, które są dużo cięższe niż na skoczni, może nam w przyszłości dużo pomóc. W symulatorze każdy ruch powoduje dużo większe skutki jak na skoczni, bo jednak opór powietrza jest dużo większy i chociażby to ustawienie rąk i głowy wpływa na to, czy lecimy w górę czy w dół.
Trochę zabawy też było.
- Tak, zabawa jest. Najlepiej jest łączyć przyjemne z pożytecznym.
Pobyt w symulatorze swobodnego lotu Superfly Tatralandia to chyba dość przyjemny moment w przygotowaniach do sezonu?
- Na pewno. To cieszy, że trening nie jest monotonny. Oczywiście oprócz tego są ciężkie treningi - takie, jakie mieliśmy rano przed przyjazdem na Słowację, ale są też momenty, kiedy można się troszkę rozluźnić i w inny sposób popracować.
Ciężko przygotowujecie się do sezonu, który ma jedną kluczową imprezę...
- Przygotowujemy się do igrzysk olimpijskich i na pewno poziom tych zawodów będzie bardzo wysoki. Ktoś może nie trafić z formą, ktoś trafić, lecz wiadomo, że jest to impreza centralna. Nikt tego nie ukrywa. Zima na pewno będzie ciekawa, bo będą różne taktyczne zagrywki. Jedni będą odpuszczać poszczególne zawody, drudzy nie. Lato na pewno też będzie nie do końca jasne jeśli chodzi o formę zawodników - chociażby my nie będziemy startować we wszystkich zawodach. Igrzyska cieszą się jednak taką popularnością i każdy głównie do nich się przygotowuje. Medal na igrzyskach olimpijskich może wynagrodzić cały sezon, w tym te odpuszczone zawody.
Do was dociera to, że jesteście oczkiem w głowie Polaków i wszyscy liczą, że przywieziecie medal z igrzysk olimpijskich?
- Do nas nie dociera to, że jesteśmy oczkiem w głowie i myślę, że to dobrze. Po prostu dalej robimy swoje - tak, jak to robiliśmy rok czy dwa lata temu i wcześniej. To pozwala nam fajnie, spokojnie trenować. Oczywiście mamy poczucie, że fani na nas liczą, bo choćby na treningach często spotykamy kibiców. Wiemy, że oni w nas wierzą i cały czas są z nami. To pomaga.
Im bliżej będzie do igrzysk tym presja będzie rosła? Czy też może staracie się zupełnie od tego odciąć?
- Presja na pewno będzie z dnia na dzień rosła. Im bliżej będzie igrzysk, tym więcej będzie myślenia i mówienia o nich. Będzie coraz większa presja, ale sądzę, że nie ma co takiego myślenia odrzucać. Jeśli będziemy udawać, że nie ma presji i jej nie będzie, a potem nagle się pojawi, to możemy sobie z tym nie poradzić. Trzeba wziąć pod uwagę, że ona będzie, pozytywnie ją wykorzystać i wszystko robić, żeby tę presję wytrzymać. Ona towarzyszy każdym zawodom. Do tej pory sobie z nią radziliśmy i myślę, że w tym przypadku też nie będzie problemu.
Piłkarze często mówią, że nie wygrywa jeden zawodnik tylko cała drużyna. Patrząc na was, to u was atmosfera jest chyba bardzo dobra, co wydaje się być chyba jednym z pozytywnych aspektów w drodze do olimpijskiego sukcesu.
- Tak, na pewno. Atmosfera w drużynie i cały zespół jest bardzo ważny. Skoki to jednak sport indywidualny i jak się siedzi na belce, to jest się pozostawionym samemu sobie, a w piłce nożnej zawsze można dostać fajne podanie od kolegi i tylko dołożyć nogę. Tam głównie chodzi o to zgranie zespołu, ale w skokach to też na pewno pomaga jeżeli jest fajna atmosfera, fajni koledzy i wsparcie od całego zespołu.