Rafał Kot przed rozpoczęciem konkursów Pucharu Świata w Wiśle przewidywał, że co najmniej jeden z polskich skoczków zajmie miejsce w czołowej dziesiątce rywalizacji (więcej -> TUTAJ). W sobotę żadnemu z Biało-Czerwonych nie udało się tego dokonać.
Niewiele zabrakło Pawłowi Wąskowi, który finalnie zajął 11. lokatę. Jego dobry występ to jednak za mało, by mówić o zadowoleniu.
Jeden plus w morzu minusów
Kadra dowodzona przez trenera Thomasa Thurnbichlera po raz kolejny w tym sezonie zawiodła. Na domiar złego na własnej ziemi. - Nie mamy powodów, by czepiać się Pawła, z którego jestem zadowolony. Tylko, że jego dobry występ jest niestety jedynym plusem w morzu sobotnich minusów. I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze - mówi WP SportoweFakty Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego.
ZOBACZ WIDEO: Ronaldinho ciągle to ma! Takie bramki chce się oglądać
- Faktycznie tydzień temu mówiłem, że w Wiśle zaprezentujemy się lepiej. Stawiałem, że będziemy się cieszyć z co najmniej jednej lokaty w czołowej dziesiątce. Na razie nie zamierzam rozdzierać szat, bo Pawłowi zabrakło naprawdę niewiele, ale nie zmienia to faktu, że do radości nam wszystkim daleko. Jestem rozczarowany - dodaje działacz.
Do drugiej serii konkursu nie awansowali Maciej Kot, Piotr Żyła i Kamil Stoch. Dziwić może przede wszystkim słaba postawa cieszynianina, który zajął siódme miejsce w kwalifikacjach.
- Miałem nadzieje, że przez pierwszy etap przebrnie sześciu naszych skoczków. Liczyłem się z tym, że komuś noga może się podwinąć. Ale aż trzem? Musimy być obiektywni. Coś takiego nie powinno się wydarzyć. Nie na naszym obiekcie. Nie da się znaleźć żadnego usprawiedliwienia. Błądzimy. Na razie się męczymy. Ze zdecydowanymi wnioskami się jednak wstrzymajmy. Jutro też jest dzień, a w niedzielnym konkursie będzie okazja, żeby się zrehabilitować - zauważa Kot.
Nie widać światełka w tunelu
Były prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner widział w Kamilu Stochu lidera polskiej kadry na przekroju całego sezonu (więcej -> TUTAJ). Na razie jednak trzykrotny mistrz olimpijski błądzi.
- Trudno mi powiedzieć, co się dzieje. Kamil sam wybrał, z kim będzie współpracował i przed sezonem mówił, że ma wszystko pod kontrolą i zmierza we właściwym kierunku. Powtarzał, że szybko znaleźli wspólny język i jest zadowolony. Było widać, że odzyskał radość ze skakania. Na razie nie chcę oceniać jego sztabu, ale wszyscy liczyliśmy na więcej, przede wszystkim sam zawodnik. Na pewno jesteśmy rozczarowani jego postawą, ale to dotyczy przede wszystkim samego Kamila. Wszystkie skoki, które oddał w Wiśle, były słabe - przyznaje nasz rozmówca.
Choć czterech Polaków zdołało zakwalifikować się do drugiej serii, trudno cieszyć się z szesnastego miejsca Aleksandra Zniszczoła. Wielkich powodów do radości nie mieli także Dawid Kubacki, który zajął 25. lokatę i Jakub Wolny, sklasyfikowany tuż za nowotarżaninem.
- Sam Olek, sztab, działacze i kibice wymagają od niego więcej. Nie możemy się cieszyć, że skacze gorzej niż pod koniec ubiegłego sezonu. Dobrze, że do drugiej serii awansował Kuba, tylko że jego lokata u siebie też nie wywołuje uśmiechu. Zawodnik pokroju Dawida również nie może być zadowolony z 25. miejsca. Coś więcej będziemy mogli powiedzieć w niedzielę. Na razie należy uczciwie przyznać, że jest źle - podsumowuje Rafał Kot.
Kolejny konkurs indywidualny Pucharu Świata w Wiśle w niedzielę (08.12 o godz. 15:15). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
muł i szuwary!!!@