- Ta sytuacja mnie dobija. Obiecuję nie składać broni, ale nie jest dobrze. Coś trzeba znaleźć: albo odpocząć, albo dotrenować - mówił Stoch w miniony weekend rozmowie z Eurosportem, po kwalifikacjach do zawodów w Willingen. Zajął w nich 51. miejsce i nie awansował do konkursu.
Tendencja spadkowa u trzykrotnego mistrza olimpijskiego zaczęła być widoczna w czasie lotów narciarskich w Bad Mitterndorf. W ośmiu poprzedzających je konkursach Stoch siedem razy był w pierwszej dziesiątce i wydawało się, że jego dyspozycja będzie raczej rosła, niż spadała. Tymczasem na Kulm utytułowany skoczek wyraźnie się męczył. W sobotę zajął 17. miejsce, w niedzielę 19.
Willingen pokazało, że kryzys się pogłębia. 25. miejsce w pierwszych zawodach indywidualnych było niepokojące. Brak awansu do niedzielnego konkursu pokazał już dobitnie, że trzeba działać. I dlatego trener polskiej reprezentacji Thomas Thurnbichler wraz ze swoim sztabem zadecydował, że Stoch nie znajdzie się w kadrze na konkursy w amerykańskim Lake Placid. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz stwierdził, że najpierw zawodnikowi potrzebny będzie "reset głowy", a powrót do treningów na skoczni nastąpi zapewne pod koniec tego tygodnia.
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
- Podjęto właściwą decyzję - ocenia zostawienie Stocha w domu honorowy prezes PZN i były trener Małysza Apoloniusz Tajner. - Zapadła ona we właściwym czasie, bo mamy trzy tygodnie do mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Planicy, a to dobry moment na taki manewr. Dwa tygodnie to byłoby już za mało - dodaje.
Tajner wierzy w szybki powrót Stocha do formy
Tajner uważa, że do mistrzostw świata Thurnbichlerowi i jego współpracownikom uda się doprowadzić wieloletniego lidera polskiej kadry do dobrej dyspozycji. - Teraz Kamil będzie mógł odpocząć, nabrać świeżości, pobyć z rodziną, odbyć kilka spokojnych treningów na skoczni. Po powrocie może być zupełnie innym zawodnikiem.
Zwraca też uwagę, że rok temu przerwa w startach w podobnym momencie sezonu dobrze podziałała na Stocha. - Nasi zawodnicy mieli wtedy problemy od początku sezonu. Niby wszystko było ok, ale brakowało dynamiki, jakby byli zmęczeni. Na 30 dni przed igrzyskami Stoch doznał kontuzji kostki. Uważałem wtedy, że to najlepsze, co mogło mu się przytrafić, oczywiście pod warunkiem, że szybko się wyleczy. Wyleczył się, skupił się na rehabilitacji, pogodził się psychicznie z tym, że ma przerwę. Odpoczął, na skocznię wrócił po 12 dniach, a potem w Pekinie skakał na wysokim poziomie i skończył na szóstym i na czwartym miejscu. Dwa razy był blisko medalu, czego z przebiegu sezonu zupełnie nie można było się spodziewać.
Honorowy prezes PZN nie ukrywa, że spadek formy olimpijskiego multimedalisty jest dla niego pewnym zaskoczeniem, bo przez długi czas wydawało mu się, że sprawy idą w dobrym kierunku. - Myślę, że w Kulm coś się rozregulowało. Widać było, że bardzo chciał, ale nie wiedział co zrobić, żeby skakać lepiej. Przychylam się do opinii Jana Szturca, który ma świetne trenerskie oko i powiedział, że coś się Kamilowi posypało w jednym skoku, ale tak samo jeden skok może spowodować, że zawodnik wróci do dobrej formy.
Kto wygra Puchar Świata?
W Lake Placid Stocha nie zobaczymy, ale wciąż będziemy się emocjonować walką Dawida Kubackiego o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Po weekendzie w Willingen nasz reprezentant traci do Halvora Egnera Graneruda już 238 punktów, ale zdaniem Tajnera nie znajduje się jeszcze na straconej pozycji.
- Norweg jest bezbłędny i chyba trzeba poczekać, aż mu przejdzie. Walka o Kryształową Kulę nie jest jeszcze rozstrzygnięta, choć żeby Granerud ją przegrał, musiałoby się wydarzyć coś, na co w tej chwili nic nie wskazuje. Jednak ja już różne rzeczy w skokach widziałem.
- Jak oceniam szanse procentowo? Według mnie Granerud ma 80 procent szans na zwycięstwo w Pucharze Świata, Kubacki 15, a pięć procent zostawiam dla Anże Laniska.
Kolejne zawody PŚ, we wspomnianym Lake Placid, odbędą się 11 i 12 lutego. Po nich skoczkowie wystartują jeszcze w rumuńskim Rasnovie (18-19 lutego), a od 21 lutego do 5 marca będą brali udział w mistrzostwach świata.
Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Koszmar Kubackiego i Laniska. Piotr Żyła nie zawiódł
Szymon Łożyński: Czas na zdecydowaną reakcję. I nie chodzi o Kamila Stocha [OPINIA]