Kuba Przygoński: Chcę jechać coraz szybciej

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Debiutujący w samochodzie Kuba Przygoński okazał się najlepszym polskim kierowcą w Rajdzie Dakar. W rozmowie z WP SportoweFakty Przygoński opowiada m.in. o niebezpiecznej sytuacji, z której wyszedł cało dzięki doświadczeniu z driftingu.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Na Rajd Dakar jechał pan po naukę, ale szybko okazało się, że ma pan szansę na najlepszy wynik z polskich kierowców. Odczuwał pan dodatkową presję z tego powodu?

Kuba Przygoński: Zdecydowanie, spowodowało to trochę większy stres, z którym musiałem się zmierzyć. Jechałem na ten rajd jako debiutant za kierownicą samochodu i spodziewałem się, że będę się ścigał za plecami Adama Małysza i Marka Dąbrowskiego. Niestety Markowi przytrafiła się awaria skrzyni biegów, a Adam miał mnóstwo kłopotów z samochodem. Wyszło tak, że byłem najwyżej wśród Polaków, co nie było wcale komfortowe. Było trochę stresu, ale udało mi się kontrolować sytuację.

Ostatecznie zajął pan 15. miejsce w klasyfikacji generalnej. Jechał pan na 100 proc. swoich możliwości?

- Jechałem bardzo bezpiecznie, ale to nie znaczy, że wolno. Starałem się jednak przede wszystkim nie popełniać błędów. Mój samochód przejechał cały Dakar w jednym kawałku, cała zewnętrzna konstrukcja pozostała nietknięta. Razem z moim pilotem nie ryzykowaliśmy, kiedy nie było to konieczne. Na ostatnich dwóch etapach mocno przycisnęliśmy, żeby podskoczyć jeszcze w klasyfikacji generalnej. Teraz, mając już więcej doświadczenia, będę starał się stopniowo podkręcać tempo w kolejnych rajdach.

To był pana siódmy Dakar w karierze, ale pierwszy za kierownicą samochodu po przesiadce z motocykla. Co okazało się największym problemem?

- Mocno zaskoczył mnie stan trasy podczas odcinków pustynnych. Nie spodziewałem się, że mogą być tak zniszczone. Kiedy startowałem na motocyklu, to przed sobą miałem 5-10 rywali i niewiele śladów na drodze. Teraz zaczynaliśmy etapy za wszystkimi motocyklami i kilkoma samochodami, więc trasa była tak zniszczona, że czasami wyzwaniem było w ogóle utrzymanie się na drodze.

Po raz pierwszy musiał pan też zaufać drugiej osobie. Jak wyglądała współpraca z pilotem Andriejem Rudnickim?

- Z Andriejem szybko znaleźliśmy wspólny język, udało nam się stworzyć zgrany duet. W najbardziej skomplikowanych miejscach wspólnie nawigowaliśmy, korzystając też z mojego doświadczenia z jazdy motocyklem. Ta współpraca wyglądała dobrze. Popełniliśmy tylko jeden błąd nawigacyjny, po którym straciliśmy godzinę, jednak nikt nie miał do siebie pretensji.

Planujecie dalej ze sobą jeździć?

- Na razie tego nie wiem. Bez względu na to, kto będzie moim pilotem, chciałbym wystartować w pustynnych zawodach Abu Dhabi Desert Chalange, bo właśnie tego najbardziej mi potrzeba. Chcę się czuć pewniej na piasku, aby na kolejnym Dakarze szybciej jeździć po wydmach.

Po 15. miejscu w debiucie, celem na kolejny Dakar będzie pierwsza "10"?

- Do tego Dakaru przygotowywałem się pół roku, a to nie jest dużo. Przed kolejną edycją dołożę do tego tysiące kilometrów za kierownicą samochodu rajdowego i to powinno przynieść efekty. Chcę jechać coraz szybciej i ścigać się z najlepszymi o najwyższe miejsca.

Podczas rajdu okazało się również, że przydało się doświadczenie z driftingu.

To prawda, wiedziałem, że nawyki z driftingu mogą się przydać. Na jednym z etapów mieliśmy bardzo niebezpieczną sytuację. Jechaliśmy bardzo szybko po błocie i w pewnym momencie wpadliśmy w tak duży poślizg, że sunęliśmy tyłem do przodu w stronę wielkiego rowu. Mogło to się źle skończyć. Wtedy umiejętności driftingowe się przydały. W jednym momencie zredukowałem bieg, pociągnąłem hamulec ręczny i strzeliłem ze sprzęgła. Ten manewr zmienił trajektorie auta i zawadzając tyłem o skarpę, przejechaliśmy. Niewiele brakowało.

Coraz częściej słychać głosy o możliwym powrocie Rajdu Dakar do Afryki. Podpisałby się pan pod taką przeprowadzką Dakaru?

- Zdecydowanie. Chciałbym, aby Dakar powrócił do Afryki. Przydałaby się jakaś zmiana, ponieważ Amerykę Południową już dobrze poznaliśmy i sami zawodnicy coraz częściej zaczynają spoglądać w kierunku innych terenów, które dadzą im więcej frajdy z jazdy. Niestety wątpię, aby w najbliższym czasie Dakar opuścił Amerykę Płd.

Rozmawiał Maciej Rowiński

[b]Zobacz także: Jakub Przygoński: Motocyklista na Dakarze ma jednak najtrudniej, ale myślałem, że w samochodzie będzie lżej

[/b]

Źródło artykułu: