Przed kilkoma laty Audi stworzyło program rajdowy, który miał dowieść, że samochód hybrydowy z silnikiem elektrycznym może być niezwykle efektywny również w trudnym terenie. Niemcy z myślą o Rajdzie Dakar przygotowali model RS Q etron. Mimo wielu trudności i kontrowersji, dowiedli swojej racji. Carlos Sainz za kierownicą terenowego Audi wygrał Dakar w 2024 roku.
Sainz wygrał Dakar dla niemieckiej marki w ostatnim momencie. Już na początku 2024 roku było już jasne, że Audi porzuci program rajdowy, by w 100 proc. skupić się na przygotowaniach do debiutu w Formule 1. Teraz o modelu RS Q etron znów zrobiło się głośno, choć firma z Ingolstadt raczej wolałaby uniknąć takiej "sławy".
Audi na czeskim wysypisku
Chociaż najlepsze terenówki z Dakaru warte są co najmniej 2 mln euro, to na nielegalnym wysypisku w czeskim Jirikovie właśnie odnaleziono porzucony model Audi RS Q etron. Jest to rajdówka, za kierownicą której startował Mattias Ekstroem. Sprawę nagłośniła lokalna gazeta "Seznam Zpravy", bo mieszkańcy boją się o zanieczyszczenie środowiska.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Na nielegalnym wysypisku znaleziono łącznie ponad 150 ton baterii litowo-jonowych. Zostały one wyrzucone na obszarze chronionym Soviny Park. - To taki "świąteczny" prezent. Nadal nie wiemy do końca, co tutaj przywieziono i jak niebezpieczne są to materiały. Wokół bardzo mocno śmierdzi acetonem albo czymś podobnym - powiedziała burmistrz Barbora Siskova lokalnej gazecie.
Czesi potwierdzili już, że odpady pochodzą z niemieckiej firmy recyklingowej Roth International. Zgodnie z dokumentami certyfikacyjnymi, wyrzucone materiały miały być "czystym plastikiem". Tymczasem na nielegalnym wysypisku pojawiło się nie tylko rajdowe Audi, ale też części turbin wiatrowych, elementy samolotów, części samochodów i przewody miedziane.
- Znaleźliśmy baterie i ogniwa baterii. Te odpady mogą być toksyczne. To w 100 proc. nielegalny biznes. Część tych rzeczy jest po prostu pochowana w czarnych workach, a tak nie można składować takich odpadów. Wszędzie jest napisane "kunststoff" ("plastik"), co jest oczywiście kłamstwem - dodała burmistrz Siskova.
Wpadka wizerunkowa Audi
Audi potwierdziło redakcji "Forbesa", że firma współpracowała z Roth International. Zlecano jej recykling materiałów. Niemcy mieli być też uczuleni na to, aby odpady były składowane jak należy i otrzymywały drugie życie. Wynika to z faktu, że grupa Volkswagen, do której należy Audi, ledwie kilka lat temu wywołała aferę Dieselgate. Polegała ona na fałszowaniu danych emisji spalin w samochodach z koncernu VW. Od tego momentu niemiecki producent robił wszystko, aby promować swoją ekologiczną postawę.
Niemcy nie byli w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że model RS Q etron z Rajdu Dakar znalazł się na czeskim wysypisku. Firma wszczęła wewnętrzne dochodzenie, aby ustalić, dlaczego tak cenny pojazd wylądował wśród sterty śmieci.
- Obecnie prowadzimy kompleksowe dochodzenie w ramach naszych wewnętrznych procesów zgodności. Na razie możemy tylko potwierdzić, że Roth International jest częścią naszego łańcucha dostaw. Audi nie toleruje jakichkolwiek naruszeń norm środowiskowych i społecznych. Dotyczy to całego łańcucha dostaw - powiedział rzecznik firmy "Forbesowi".
- Dla Audi przestrzeganie przepisów i prawa jest najwyższym priorytetem we wszystkich relacjach biznesowych na całym świecie. Są one zakotwiczone m.in. w Kodeksie postępowania Audi. Każdy, kto chce z nami współpracować, musi przestrzegać tych zasad - dodał przedstawiciel firmy.
W kodeksie znajdują się m.in. zagadnienia związane z kwestiami środowiskowymi i społecznymi. Obowiązują one również podwykonawców, takich jak chociażby Roth International. - W razie wykrycia jakichkolwiek nieprawidłowości, muszą one zostać naprawione przez firmy naszych dostawców i podwykonawców. Jeśli nie wdrożą one w życie określonych środków, to relacja biznesowa może zostać zakończona - podsumował rzecznik Audi.
Problemy grupy Volkswagen
Nielegalne wysypisko w Czechach, na którym znaleziono odpady pochodzące z Audi, to kolejny kamyczek do ogródka grupy Volkswagen. Niemiecki gigant w ostatnich miesiącach musi się mierzyć z szeregiem problemów. Kłopoty finansowe VW sprawiły, że w pewnym momencie pod znakiem zapytania stanęła nawet inwestycja związana z Formułą 1. Ostatecznie uratował ją fundusz inwestycyjny z Kataru, który wyłożył 300 mln dolarów na zakup akcji zespołu F1 z Hinwil.
Volkswagen zamknął już fabrykę Audi w Brukseli, co ma związek m.in. ze spadkiem sprzedaży samochodów w Europie i Chinach, a także wysokimi kosztami. Równocześnie firma chce wdrożyć w życie szeroko zakrojony plan naprawczy i oszczędnościowy. Obejmuje on brak premii w dwóch najbliższych latach (2025-2026), zwolnienie kilku tysięcy pracowników i zamknięcie fabryk na terenie Niemiec, co nigdy wcześniej nie miało miejsca.
Niemiecki gigant liczy na oszczędności liczone w miliardach euro. O szeroko zakrojonych cięciach nie chcą jednak słyszeć związki zawodowe w tym kraju.