Poznaj Polaka, który wygrał Dakar: Biznesmen, niedoszły polityk, marzyciel

Rok po roku piął się w klasyfikacji najbardziej ekstremalnego rajdu świata. W końcu przeszedł do historii - jako pierwszy sportowiec znad Wisły zajął pierwsze miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Ma prawie 50 lat, tyle pieniędzy, że mógłby kupić pół Krakowa oraz pasję, której może mu pozazdrościć większość z nas. Rafał Sonik jest dzisiaj na ustach całej Polski. Nie tylko tej sportowej części.

200 TIR-ów z zachodniej Europy

- Przedsiębiorcą jestem od najmłodszych lat. Moja mama twierdzi, że pierwszy interes ubiłem zamieniając mały zabawkowy samochodzik na notes, który moim zdaniem był bardzo praktyczny - słowa znalezione na stronie internetowej sportowca idealnie wpisują się w jego biznesowe życie.
Budowę swojego imperium zaczął bardzo wcześnie, bo jeszcze w liceum. Mając 16 lat sprowadził z Austrii i Włoch potężną - jak na ówczesne warunki - partię sprzętu sportowego. Był zapalonym narciarzem, więc doskonale wiedział, czego brakuje pasjonatom zimowego szaleństwa w komunistycznej Polsce. To był tylko wstęp do wielkiego biznesu. Już na drugim roku studiów handlu zagranicznego na Akademii Ekonomicznej w Krakowie założył firmę Elefant, która zrobiła z niego prawdziwego biznesmena.Upadek PRL-u otworzył przed Sonikiem nowe perspektywy. Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku sprowadził do Polski ponad 200 wielkich ciężarówek wypełnionych towarem z zachodniej Europy. - To były niewyobrażalne pieniądze, w Krakowie nie było chyba człowieka, który handlowałby na taką skalę - wspominają przyjaciele Sonika.

Biznesmen zarobione pieniądze postanowił zainwestować. Otworzył więc w Krakowie jeden z pierwszych dużych sklepów. W pierwszym roku przyniósł kilka milionów zysku. Zresztą sklep do dzisiaj istnieje i do dzisiaj zarządza nim właśnie Sonik.

Fot. rafalsonik.pl
Fot. rafalsonik.pl

O mały włos, a zostałby politykiem

Mało ludzi zdaje sobie sprawę, że Sonik maczał palce przy rozwoju sieci McDonalds w Polsce. Nawet jeszcze teraz ma kilka działek, na których stoją te popularne restauracje. Obecnie quadowiec jest właścicielem wielkiej firmy, która zatrudnia kilkaset osób i obraca nie milionami, ale miliardami złotych. Sam biznesmen zarabia "na czysto" rocznie 20-30 mln złotych. - Mógłby spokojnie kupić pół miasta, i to tej bardziej prestiżowej części - śmieją się w Krakowie, gdzie Sonik jest bardzo znaną osobą.

Jego przedsiębiorstwo zajmuje się głównie budową wielkich sklepów - hiper- i supermarketów. Tarnów, Bielsko-Biała, Kraków - firma nie może opędzić się od kolejnych zamówień. Ma (miał?) również zapędy polityczne. Do Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, którą założył satyryk Janusz Rewiński, Sonik wstąpił w 1991 roku i próbował dostać się do sejmu. Zabrakło mu 600 głosów, co jak na krakowskie warunki było liczbą minimalną. Polityka chodzi mu jednak cały czas po głowie, często spotyka się z najważniejszymi osobami w państwie, choćby przy okazji otwarcia kolejnych sklepów. Tak poznał Donalda Tuska.

Quad - miłość od pierwszego wejrzenia

- Jesteś stworzony, żeby być liderem, żeby być pierwszym - powiedziała mu po Rajdzie Dakar w 2009 (Sonik zajął wtedy 3. miejsce) Agnieszka Cegielska w programie "Męski typ" na antenie TVN Turbo.

Miała rację. Kilkanaście lat temu, kiedy jego firmy bardzo szybko się rozwijały, Sonik doszedł do wniosku, że musi znaleźć wentyl bezpieczeństwa. Jest perfekcjonistą i spędzał w pracy po 20 godzin dziennie. Stał się pracoholikiem. - W pewnym momencie przenieśliśmy się do nowego biurowca, gdzie na parterze była klimatyczna knajpka - wspomina Sonik. - Zauważyłem, że codziennie ok. 15-16 zaczyna się tam życie. Przychodzą ludzie, zamawiają wino, siadają na kanapach i rozmawiają. Do późnych godzin nocnych. W tym czasie ja siedziałem przed komputerem i obserwowałem wykresy, które pokazywały zysk mojej firmy. Powiedziałem: stop, bo oszaleję.

Postanowił wrócić do sportu. Wrócić, bo kiedyś namiętnie jeździł na nartach, potrafił kilka razy tygodniowo wyskoczyć do Zakopanego i tam spełniać swoją pasję. Uwielbiał również tenis stołowy. Padło na quady, dość niszową dyscyplinę. Jak to się zaczęło? Biznesmen pojechał na wakacje do Francji, gdzie miał trochę posurfować. Problem w tym, że trafił na totalną ciszę. Brak wiatru spowodował, że nie było sensu nawet wypływać w morze. Wybrał się więc z przyjacielem na quady. Po raz pierwszy w życiu. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Fot. rafalsonik.pl
Fot. rafalsonik.pl

Wzorował się na Korzeniowskim

Sonik nigdy nie działa na pół gwizdka. Dlatego zaledwie po kilku latach zabawy na quadach postanowił rozpocząć karierę zawodowca. - Moim wzorcem jest Robert Korzeniowski, który przez wiele lat sam prowadził swoją karierę. Był zawodnikiem, menedżerem, lekarzem, człowiek-orkiestra - podkreśla Sonik.

Jak powiedział, tak zrobił. Założył własny zespół, zgromadził wokół siebie profesjonalistów i wyznaczył cel: zwycięstwo w Dakarze. Każdego roku spędza 200 i więcej dni na przygotowaniach do najbardziej ekstremalnego rajdu świata. Trenuje, jeździ na zawody, szuka nowych rozwiązań. Kiedy jest w Krakowie, dzień zaczyna i kończy w siłowni, którą zbudował w swoim domu, pływa, sporo biega. Mimo prawie 50 lat jest wysportowany. - Mógłbym siedzieć przed telewizorem, pić whisky i śmiać się z całego świata. Tylko po co? - często mówi.

Rodzi się pytanie: skoro ponad 200 dni spędza poza firmą, to jak nią zarządza? Pracownicy jego przedsiębiorstwa podkreślają, że szefa widzą od święta. W dobie telefonów komórkowych i internetu, to nie jest problem. Sonik nie rusza się nigdzie, nawet na trening bez telefonu, w którym ma dostęp do poczty elektronicznej. Ostatnio wybudował jeden z większych budynków handlowych, chociaż ani razu nie był na budowie. Postępy prac oglądał dzięki specjalnie zainstalowanym kamerom internetowym. Mimo wszystko zostało w nim sporo pracoholika.

Zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego

Od 2001 roku jego kariera quadowca zaczęła mocno przyspieszać. Mimo że w środowisku był traktowany początkowo jako... bufon. Przyjeżdżał na treningi z szoferem i tym mocno denerwował kolegów, którzy nie mieli takich możliwości finansowych. Kilka milionów złotych, które rocznie przeznacza na swoją pasję, zaczęło przynosić efekty. Coraz lepszy sprzęt oraz większa liczba startów w rajdach terenowych, nie było wątpliwości: Sonik zaczął poważnie myśleć o wygraniu Dakaru. - Chcę na stałe zapisać się w historii polskiego sportu - mówił często w wywiadach.

Kiedy w 2009 roku (w debiucie!) zajął miejsce na podium, jako pierwszy Polak, nastąpił kolejny przełom. Stał się rozpoznawalny wśród sportowych kibiców, dziennikarze zaczęli go poważnie traktować. Nie da się ukryć, że do tego momentu roku quady były traktowane po macoszemu. Jeszcze przed pierwszym startem w Dakarze wielu uczestników przyjmowało zakłady, ile "prezes" (długo miał taką ksywę) wytrzyma. Większość stawiała na 4,5 dni. Nic więcej. Sonik wytrzymał dwa tygodnie i zajął miejsce na podium. Od tego momentu nie słyszeliśmy, aby ktoś odważył się z niego żartować. W kolejnych latach udowodnił, że jest coraz bliżej triumfu (2. miejsce w 2014 roku). We właśnie zakończonej edycji walczył ostro z młodszym o 21 lat Ignacio Casale. Chilijczyk musiał się poddać, bo zepsuł mu się sprzęt. Życie: jednemu smutek, drugiemu radość. Polak wysłuchał na mecie Mazurka Dąbrowskiego.

Telefon przy sercu

Quadowiec ma ogromną grupę przyjaciół. Wielu sportowców, górali, znajomych z lat młodzieńczych - trzymają się cały czas razem. Podczas Dakaru codziennie go dopingują. W trakcie każdego z etapów otrzymuje kilkadziesiąt sms-ów. - Mam taki zwyczaj, że telefon zawsze chowam w kieszeni, która jest tuż przy sercu. Nie mogę czytać tych wiadomości, ale dzięki temu dochodzą one właśnie najbliżej mnie, jak tylko mogą - często podkreśla.

Fot. rafalsonik.pl
Fot. rafalsonik.pl

Dakar wygrany - co dalej? Sonik nie może żyć bez kolejnego celu. Nie usiedzi w jednym miejscu. To marzyciel. Nie wiemy, czy zrezygnuje ze startów w Rajdzie Dakar, nie wiemy, czy przesiądzie się na przykład do samochodu, na motor. Chociaż... Ostatnio coraz częściej można go zobaczyć za sterami samolotu. Ta pasja wciąga go podobno coraz bardziej.

Źródło artykułu: