Właściwie do samego końca nie było wiadomo, do kogo trafią bardzo cenne dwa punkty. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, po części dlatego, że zespoły były bardzo chimeryczne. Norwegowie - z ponownie świetnym Sanderem Sagosenem - prowadzili przed przerwą 12:9, ale Portugalczycy zbliżyli się na dwie bramki.
Skandynawowie mieli po swojej stronie więcej argumentów i w drugiej połowie prowadzili nawet 24:20. Wtedy w bramce Portugalczyków pojawił się 42-letni Humberto Gomes. Bramkarz z zaszronionymi włosami na skroni bronił znakomicie i dał nadzieje swoim młodszym kolegom. Niedługo później Pedro Portela doprowadził do remisu 25:25.
Portugalczycy mogą żałować końcówki, bo stracili co najmniej dwie bramki na własne życzenie. Rękę wyciągnął jednak... Sagosen, który oddał nieprzygotowany rzut i na 30 sekund przed końcem zapachniało remisem. Rywale z Półwyspu Iberyjskiego pogubili się jednak w ataku, dwa razy odbili się od obrony i nie zdołali zdobyć nawet punktu.
W tej sytuacji Norwegowie wrócili do gry o ćwierćfinał, a Portugalczycy muszą najpewniej pokonać Francuzów, by zameldować się w TOP8.
Portugalia - Norwegia 28:29 (14:16)
Portugalia: Quintana 1, Gomes - Portela 5, Duarte 2, Iturriza 3, Martins 5, Moreira, Silva, Salina 1, Borges 1, Branquinho 2, Cavalcanti, Areia, Gomes 4, Fernandes, Magalhaes 4
Norwegia: Bergerud - Sagosen 6, Myrhol 2, Jakobsen, Overby 2, Tonnesen 1, Jondal 5, Bjornsen 3, Johannessen 2, O'Sullivan 3, Reinkind 5
ZOBACZ:
Kolejne męczarnie Francuzów
Egipcjanie na drodze do ćwierćfinału
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Paulina Piątek na rajskich wakacjach. Widoki zachwycają