Kilka dni temu ujawniono pierwsze taśmy rozmów pomiędzy Gerardem Pique a prezesem Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej (RFEF), Luisem Rubialesem. Okazało się, że piłkarz FC Barcelona otrzymał 24 miliony prowizji (okres sześcioletni) za pomoc w organizacji Superpucharu Hiszpanii w Arabii Saudyjskiej.
Pique na Twitchu zorganizował nawet konferencję wideo, na której tłumaczył się z udziału w tej sprawie. Stwierdził, że wszystko zrobił legalnie.
Teraz "El Confidencial" ujawnił kolejne taśmy. Okazuje się, że hiszpańska federacja odrzuciła propozycję organizacji Superpucharu, którą otrzymała z Kataru. Kwota, którą gwarantowano (33 miliony euro) była mniejsza od zaproponowanej przez Arabię Saudyjską (40 milionów euro). Jednocześnie nie było klauzul, obniżających wypłatę w przypadku nieobecności Realu Madryt oraz FC Barcelony. Tym samym można powiedzieć, że dla związku to nie była zła oferta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany
Mankament tkwił jednak w premii dla... firmy Pique. Wygląda na to, że Katarczycy nie wypłaciliby prowizji piłkarzowi FC Barcelona, a ten zamierzał zadbać o swoje interesy.
Zrobił to samo również w przypadku walki o miejsce w składzie reprezentacji Hiszpanii na igrzyska olimpijskie w Tokio. Pique chciał otrzymać zapewnienia od szefa federacji, że będzie mógł zagrać w kadrze. Z taśm wynika jednocześnie, że dyskredytował Sergio Ramosa, który również chciał wystąpić w Tokio.
W hiszpańskich mediach robi się coraz bardziej gorąco wokół spraw związanych z Pique i szefem federacji. Niebawem do akcji ma wkroczyć prokuratora.
Czytaj także:
Nie zagrał meczu w lidze, dostał nowy kontrakt
On może rozwiązać problemy reprezentacji. Niedawno nikt by w to nie uwierzył