Spotkanie na szczycie zaplecza ekstraklasy zakończyło się remisem 1:1. Jako pierwsi prowadzenie objęli piłkarze z Dolnego Śląska po golu Patryka Makucha w 24. minucie. Wyrównał tuż przed przerwą Daniel Tanżyna. Z obu stron znakomitych okazji bramkowych nie brakowało (więcej o spotkaniu TUTAJ).
- Bardzo dobry mecz z obu stron. To najlepsza wizytówka I ligi jaka mogła być. Uważam, że razem z Widzewem zagraliśmy mecz na poziomie ekstraklasy. Jeśli chodzi o mój zespół, bardzo dobrze zaczęliśmy pierwsze 20 minut, potem niepotrzebnie oddaliśmy inicjatywę - powiedział na konferencji prasowej Wojciech Łobodziński.
Widowisko w Łodzi trzymało w napięciu od pierwszej do ostatniej nie tyle minuty, co sekundy, bo Miedź Legnica na początku i na końcu spotkania miała doskonałe okazje.
- Gdybyśmy wykorzystali sytuację w 15. sekundzie, to mogłoby się potoczyć jeszcze inaczej. No i końcówka, gdzie również mieliśmy 3-4 sytuacje. To zasługa bramkarza Widzewa, że nie wygraliśmy. Przyjemnie się pracowało, oby więcej takich meczów - podkreślił szkoleniowiec Miedzianki.
ZOBACZ WIDEO: Wróciły najlepsze czasy Barcelony. To zasługa piłkarek
Łobodziński zapytany został również o formę fizyczną jego zawodników, którzy w środę rozegrali 120 minut w przegranym po rzutach karnych meczu 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna.
- Wcale nie było widać zmęczenia. Proszę zwrócić uwagę, że w meczu w Łodzi zrobiliśmy jedną zmianę. Zespół jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Myślę, że ostatnie 10 minut pokazało, że naprawdę wyglądaliśmy świetnie - zakończył.
Trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź także przyznał, że to był znakomity mecz do oglądania, choć miał też parę zastrzeżeń do gry swoich piłkarzy.
- To było z perspektywy oglądających godne widowisko lidera i wicelidera. Bardzo dużo się działo. Dobra reklama pierwszoligowa z takim dopingiem i grą piłką przy po obu stronach. Mecz był tak otwarty, że mógł się potoczyć w obie strony. Co prawda jest dwóch rannych, ale zdobyliśmy punkt, choć chcieliśmy trzy. Trafiliśmy na dobrze dysponowany zespół Miedzi. Trzeba go docenić - powiedział.
Czerwono-biało-czerwoni zanotowali jednak kilka kosztownych strat, które mogły skutkować większą liczbą bramek dla legniczan. Wielokrotnie jednak znakomitymi interwencjami popisywał się Jakub Wrąbel w łódzkiej bramce.
- Weszliśmy najgorzej jak mogliśmy i od razu w 15. sekundzie w sytuacji przypadkowej okazja stuprocentowa Miedzi. Musimy uważać na takie momenty, zwłaszcza na początku. To jest praca Kuby, czasem on pomaga nam, czasem my jemu.
- Te nasze straty się wiążą z różnymi rzeczami. Na treningu wychodziło świetnie, ale to jest właśnie różnica między treningiem a meczem. Graliśmy czasem zbyt bojaźliwie. Baliśmy się podań penetrujących. Nie lubię tego. Robimy kółko i gramy do tyłu. To się wiąże z brakiem odwagi. To nie jest kwestia umiejętności. Źle się poruszaliśmy w kliku sytuacjach, ale w drugiej połowie potrafiliśmy je rozpędzać - podsumował Niedźwiedź.
Widzew dzięki temu remisowi utrzymał pozycję lidera Fortuna I Ligi i dwa punkty przewagi nad Miedzią. Za tydzień łodzianie zagrają w Bielsku-Białej z Podbeskidziem, a legniczanie podejmą Górnika Polkowice.
Czytaj także: Wielki powrót do Widzewa Łódź. Kluczowy piłkarz pomoże w walce o ekstraklasę?