Hiszpański bramkarz nie został poddany testom na obecność koronawirusa, bo lekarze uznali, że nie ma ku temu powodów. Sam Pepe Reina był przekonany, że jest chory, miał wiele objawów wiążących się z chorobą, dlatego odizolował się od reszty domowników.
W końcu golkiper Aston Villa ogłosił, że objawy ustąpiły. Słowem: pokonał chorobę. W jej trakcie mierzył się z przerażającymi doświadczeniami, o których zdecydował się opowiedzieć dziennikarzowi "Corriere dello Sport".
- Zostałem odizolowany po wystąpieniu pierwszych objawów wirusa: gorączki, suchego kaszlu, bólu głowy, poczucia wyczerpania. Strach? Jedyny pojawił się w momencie, gdy przez 25 minut nie mogłem złapać tlenu. Czułem się tak, jakby moje gardło nagle się zamknęło, a powietrze nie mogło przepłynąć - opowiada Reina.
W kwarantannie bramkarz Aston Villa spędził tydzień. Choroba dała mu mocno w kość. - Miałem gorączkę, kaszel, nie mogłem dobrze oddychać. Czułem się tak, jakby przejechała mnie ciężarówka lub pociąg. Przez 2-3 dni było mi naprawdę trudno - mówi Reina.
- Rozmawiałem z lekarzami, którzy na podstawie objawów stwierdzili, że mam koronawirusa. Oczywiście nie miałem oficjalnego potwierdzenia, bo nie byłem badany na obecność wirusa, ale wiem, że to był COVID-19 - stwierdza Reina.
Zobacz też:
Koronawirus. Oficjalnie: Bundesliga zawieszona do końca kwietnia. Jest plan na rozegranie sezonu
Koronawirus. Trenerzy reprezentacji Polski zdecydowali się na obniżkę zarobków
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film