- Widać po chłopakach, którzy zostali w Widzewie, a nie udało im się awansować w poprzednim sezonie, że chcą odpokutować za to w tym roku. Każdy wie, w jakim klubie jest i o co gra. Nie ma innego wyjścia niż awans - zapowiadał przed startem sezonu kapitan łódzkiej drużyny Marcin Robak, który powrócił do Widzewa po to, by pomóc mu w awansie do Ekstraklasy.
Droga ta jednak rozpoczęła się od bardzo trudnego spotkania w Wejherowie z Gryfem. W podstawowej jedenastce trener Marcin Kaczmarek postawił na sześciu zawodników, którzy dołączyli do zespołu w letnim okienku. Widzew miał dominować i strzelać bramki.
Z tym pierwszym rzeczywiście się udało, bo od pierwszych minut czerwono-biało-czerwoni ruszyli na gospodarzy, ale mieli problemy z celnością. Dochodzili zwykle do pola karnego Gryfa i... na tym się kończyło. Poza strzałami Bartłomieja Poczobuta i Marcela Pięczka w pierwszym kwadransie nie wydarzyło się nic godnego uwagi.
Później jeszcze Daniel Mąka przymierzył z dystansu, ale Dawid Leleń nie dał się pokonać. Jego koledzy zaś próbowali zaskoczyć Patryka Wolańskiego. Najpierw zrobił to Mateusz Majewski, a następnie Mateusz Goerke, lecz w pierwszym przypadku bramkarz Widzewa bardzo dobrze interweniował, a w drugim nawet nie musiał, bo strzał był niecelny.
Pierwsza połowa dotoczyła się spokojnie do końca, ale druga rozpoczęła się od prawdziwego trzęsienia ziemi w drużynie z Łodzi. Kilka sekund po wznowieniu piłki Adam Radwański stracił piłkę na rzecz rywali, którzy przejęli piłkę i popędzili w stronę bramki. Zaskoczonych obrońców minął Maksymilian Hebel, który wpakował piłkę do siatki i Gryf sensacyjnie objął prowadzenie.
Minęło kilka minut zanim ekipa trenera Marcina Kaczmarka się otrząsnęła, ale po chwili przystąpiła do atakowania. Długo jednak próby nie przynosiły powodzenia. Ożywienie nastąpiło dopiero w ostatnim kwadransie, gdy na boisku pojawił się Christopher Mandiangu, który wraz z wprowadzonym kilkanaście minut wcześniej Przemysławem Kitą pomógł wypracować akcje bramkowe.
W 85. minucie po faulu na Kicie sędzia Grzegorz Kawałko podyktował rzut karny dla Widzewa. Ten pewnie na bramkę zamienił Marcin Robak. Dwie minuty później było już 2:1 dla Widzewa. Świetnie lewą stroną popędził Mandiangu, ale jeszcze lepiej zachował się Kita, który wbiegł między obrońców i odpowiednio dostawił nogę do podania od Niemca afrykańskiego pochodzenia.
Widzewiacy dowieźli zwycięstwo do końca i odetchnęli z ulgą. A za tydzień, w drugiej kolejce, czeka ich kolejny wyjazd na północ Polski, ale bardziej na Kaszuby. Ich rywalem będzie Bytovia Bytów. Gryf z kolei podejmie GKS Katowice.
Gryf Wejherowo - Widzew Łódź 1:2 (0:0)
1:0 - Maksymilian Hebel 46'
1:1 - Marcin Robak 85' (z karnego)
1:2 - Przemysław Kita 87'
Gryf: Dawid Leleń - Igor Biedrzycki, Oskar Koprowski, Maciej Prusinowski (89' Jakub Pek), Mateusz Goerke - Szymon Nowicki, Bartosz Gęsior, Maksymilian Hebel (78' Tomasz Wojcinowicz), Tomasz Kolus (61' Filip Szewczyk) - Mateusz Majewski (63' Paweł Czychowski), Oskar Sikorski
Widzew: Patryk Wolański - Łukasz Turzyniecki, Sebastian Rudol, Daniel Tanżyna, Marcel Pięczek - Daniel Mąka (61' Przemysław Kita), Bartłomiej Poczobut, Adam Radwański, Michael Ameyaw (69' Konrad Gutowski) - Rafał Wolsztyński (76' Christopher Mandiangu) - Marcin Robak
Sędziował: Grzegorz Kawałko (Augustów)
Żółte kartki: Prusinowski, Czychowski, Koprowski (Gryf) - Mandiangu (Widzew)
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski z planem na kolejne lata. "Chcę szkolić zawodników do gry w wielkich klubach" [cała rozmowa]