Legia Warszawa zremisowała bezbramkowo na wyjeździe z Europa FC w I rundzie eliminacji Ligi Europy. Wicemistrz Polski nie zdołał strzelić gola wicemistrzowi Gibraltaru, terytorium mniejszemu niż niejedno osiedle w naszej stolicy. Nie trafił do siatki piłkarzy, którzy w większości bardziej myślą o tym, że rano będą musieli wstać do pracy w banku czy na poczcie niż wieczorem grać na stadionie położonym między lotniskiem, barami i stacją benzynową.
To nie mogło się zdarzyć... A jednak!
Jasne, Legia nie odpadła. Nadal jest murowanym faworytem, rewanż zagra u siebie. Ale to nie zmienia faktu, że zasłużyła na kubeł pomyj. Remis w starciu z drużyną z Gibraltaru, na dodatek po wyrównanym meczu, to bowiem ogromny wstyd. Bo jak inaczej określić taki rezultat w pojedynku drużyn, których różnica wartości wynosi grubo ponad 30 milionów euro, a pozycji w rankingu UEFA aż 220 miejsc?
A przecież jeszcze kilka lat temu wiele osób uważało, że Legia i wstyd w europejskich pucharach to dwa słowa, które nigdy się nie spotkają. Chociaż w tym akurat nic dziwnego, bo ta drużyna była zawsze gwarantem przyzwoitego wyniku. Potrafiła awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów i zremisować z Realem Madryt. Umiała wejść do fazy pucharowej Ligi Europy i toczyć w niej dość wyrównany bój z Ajaksem Amsterdam. Później jednak coś się załamało, a regres przeraża - w ostatnich latach musiała uznawać wyższość mistrzów Kazachstanu, Mołdawii czy Luksemburga. Ten ostatni wydawał się zresztą apokalipsą, po której gorzej już nie będzie. Ale przyszło zagrać na Gibraltarze i znowu okazało się, że niemożliwe nie istnieje...
Czytaj także: "Koniec skali w hańbomierzu" - komentarz Pawła Kapusty
Oczywiście, na siłę możemy poszukać wytłumaczeń: niewygodny stadion, daleka podróż, pierwszy mecz w nowym składzie... Tak, można tak wymieniać i wymieniać, lecz nie trudno się domyślić, że wywołuje to tylko uśmiech politowania. Podobnie jak pomeczowe wypowiedzi o wpływie sztucznej murawy, gdy trener Aleksandar Vuković stwierdził, że jego podopieczni dobrze się na niej czuli, a Carlitos podkreślił, iż nie była ona dobra. Chyba więc jednak lepiej opuścić zasłonę milczenia. Szczególnie, że mimo ciekawych transferów gra Legii nadal jest nijaka. A tak Europy się nie zawojuje, nawet tej z "FC" na końcu.
Kuba Cimoszko
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"
i ten hymn śpiewany dla 3 polskich graczy Legii pod koniec meczu, dwumilionowe miasto wystawia 3 polskich piłkarzy z czego jeden z miasta (Wiete Czytaj całość