Tomasz Dzionek: Świąteczne życzenia polskiego kibica

Nie zabrzmi to wcale skromnie, ale póki co w życiu wszystko mi się udaje. Nie zapeszając, wyznaczone sobie cele udaje mi się zazwyczaj osiągnąć, jakby czuwał nade mną jakiś dobry duszek. Więc czegóż by sobie życzyć, bo jest przecież okazja? Św. Mikołaj powinien spełnić moje prośby, bo w końcu przez cały rok byłem grzeczny. Może by tak zażyczyć sobie gruntownych zmian w polskiej piłce nożnej? W sumie nie rzadko zdarza się, że nawet wybujałe marzenia mogą się kiedyś spełnić…

W tym artykule dowiesz się o:

Życzenie nr 1: efektowne zwycięstwa reprezentacji

2008 rok obfitował w liczne, interesujące wydarzenia sportowe. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy mistrzostw Europy w piłce nożnej, które jak zwykle okazały się dla nas totalną klapą. Po frajerskich porażkach reklamożerców Jerzego Engela na boiskach Korei Południowej, jak i tworzeniu historii ekwadorskiej piłki przez drużynę Pawła Janasa, mieliśmy ogromną nadzieję na to, że obieżyświat Leo Beenhakker przysporzy nam wreszcie powody do zadowolenia. Okazało się jednak inaczej, znaczy - jak zwykle tak samo... Zamiast zwycięstwa pod Grunwaldem były oblężenia Częstochowy. Artur Boruc w pojedynkę bronił dostępu do polskiej bramki zarówno przed Niemcami, Chorwatami, jak i Austriakami - drużynie potrafiącej wygrać jedynie z zespołem Malty. Cóż z tego, że Polacy zniszczyli wcześniej w eliminacjach Portugalczyków z ich nażelowaną gwiazdą – Cristiano Ronaldo na czele, jak w samych finałach Polacy jako jedyni zaprezentowali futbol w prehistorycznym wydaniu.

Kolejne eliminacje do kolejnych mistrzostw świata Polacy grają w kratkę, a Beenhakker pojawia się ostatnio w prasie częściej, niż sama Jola Rutowicz, bynajmniej nie z powodu osiąganych przez niego sukcesów z kadrą. Mając na względzie horrendalne wynagrodzenie holenderskiego selekcjonera życzyłbym sobie i innym kibicom efektownych zwycięstw nad naprawdę klasowymi drużynami. Nie mam zamiaru żyć fenomenalnym triumfem nad Portugalią na Stadionie Śląskim tak długo, jak mój ojciec wbitą Anglikom bramką na Wembley w 1973 roku. Niech takie tuzy piłki kopanej jak Francja, Anglia, czy Holandia przyjeżdżają nad Wisłę pełne obaw, nie zaś z myślą o możliwości zdobycia łatwych punktów.

Życzenie nr 2: zwycięstwa w europejskich pucharach

Polskie zespoły w tym roku nas nie zaskoczyły i w kiepskim stylu odpadły z europejskich pucharów. Wisła Kraków po rozgromieniu Beitaru Jerozolima i pechowym losowaniu w kolejnej rundzie natrafiła na zespół FC Barcelona. Grając na pół gwizdka Katalończycy rozgromili Wiślaków na Camp Nou, by następnie przegrać 0:1 w Krakowie. Podobno zakłady bukmacherskie w Hiszpanii potwierdziły przed tym meczem wzmożony i dotąd niespotykany brak zaufania do Dumy Katalonii. W walce o fazę grupową Pucharu UEFA Wisła pozwoliła swoim kosztem odbić się Tottenhamowi Hotspur od dna, w którym wówczas się znajdował. Zbyt często zdarza się, że jakiś zespół europejski znajduję się w kryzysie dopóki, dopóty nie przyjdzie mu grać z zespołem … z Polski.

Legia Warszawa zaś była wówczas bardziej skupiona na walce kibiców swojego zespołu z głównym sponsorem klubu. Przygoda warszawiaków z Pucharem UEFA także nie dawała powodów do dumy, gdyż legionistom ledwo udało się wygrać z zespołem z Białorusi - kraju będącego jednym z ostatnich bastionów dyktatury komunistycznej w Europie, w którym ponadto istnieją jeszcze zespoły o niższym budżecie klubowym, niż w Polsce. Kolejny przeciwnik Legii - przeciętniak rosyjskiej Superligi okazał się nad podziw wymagający.

Honoru polskiej piłki klubowej ratuje jedynie poznański Lech, któremu udało się awansować do 1/16 Pucharu UEFA. Patrząc na nasze dotychczasowe doświadczenia w europejskich pucharach, na tym wyniku Lech pewnie poprzestanie. Z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę nie wytłumaczalny optymizm polskiego kibica, Kolejorz może mieć duże szanse na pokonanie włoskiego Udinese. Po latach posuchy euforia wydaje się w pełni racjonalna. Kiedy jednak doczekamy się jakiegoś sukcesu z prawdziwego zdarzenia? Chciałbym kochany św. Mikołaju doczekać spektakularnych zwycięstw polskich drużyn nad zespołami z Europy, nie zaś tylko z Gruzji, czy Azerbejdżanu.

Życzenie nr 3: objawienia wielkich talentów

Żyjemy w około 40 milionowym kraju a podniecamy się ledwo wbitym golem przez polskiego napastnika w lidze cypryjskiej, podczas gdy ci Cypryjczycy mogą oglądać swój zespół występujący w Lidze Mistrzów. Spekulacje na temat polskiego zawodnika grającego w zagranicznym klubie ograniczają się jedynie do wątpliwości, czy dosięgnie go zaszczyt podgrzania ławki rezerwowych, czy znów dostanie gratisowy popcorn, cole i usiądzie na trybunach. Niech więc w końcu polscy piłkarze zaczną grać w pierwszych składach swoich zespołów, zamiast łamać sobie nie potrzebnie kości na siłowni i przesiadywać mecz za meczem z kibicami swojej drużyny na trybunach. Wyjście Tomasza Kuszczaka i Łukasza Fabiańskiego w podstawowym składzie od pewnego czasu graniczy z cudem, a przecież nie można być wiecznym rezerwowym, jak Jerzy Dudek.

Chciałbym, żeby mistrz jednego zwodu - Jacek Krzynówek, i jemu podobni zrozumieli, że jeśli trener nie desygnuje ich do pierwszego składu zespołu, to nie należy w nieskończoność czekać na jego odejście, lecz zabrać się ostro do pracy, by w końcu zostać zauważonym i wystawionym w podstawowym składzie. Polacy są już perfekcjonistami w przesiadywaniu na ławce rezerwowych. Pora więc, by zaczęli biegać po boisku, jak to zwykli robić pozostali zawodnicy.

Życzenie nr 4: polski gwiazdor europejskiego formatu

Życzyłbym sobie, żeby do polskiej Ekstraklasy nie wracały więcej "polskie gwiazdy" pokroju Tomasza Frankowskiego i Radosława Matusiaka, dla których odpowiednio liga holenderska, czy amerykańska okazała się zbyt trudną. Niech kończą swoje kariery na Zachodzie, w klubach z którymi święcić będą przedtem znaczące sukcesy. Zamiast grzać ławę w przeciętnych drużynach chciałbym piłkarzy, którzy swoim talentem rozsławiliby polską myśl szkoleniową, bynajmniej nie tą Engela, Andrzeja Strejlaua i Antoniego Piechniczka. W końcu przydałby się nam choć jeden zawodnik, z którego bylibyśmy dumni, który wyrabiał nam dobrą markę w Europie. Sam Kuba Błaszczykowski przecież nie wystarczy.

Dla porównania będąca świeżo po wojnie domowej Bośnia i Hercegowina może się pochwalić Vedadem Ibisevicem, który w 17 meczach Bundesligi strzelił 18 goli i Semirem Stilicem, który w Poznaniu jest bożyszczem a na Zachodzie zginał by pewnie marnie w tłumie takich samych jak on talentów. W Barcelonie gra Białorusin, w Milanie Ukrainiec i Gruzin, słowacki dwudziestojednolatek Marek Hamsik jest uwielbiany w Neapolu, Fiorentina ma Rumuna Adriana Mutu, Bundesliga pełna jest zawodników bałkańskich, nie wspominając już o Czechach i Bułgarach. A gdzie są Polacy? Po świetnym występie Czechów podczas mistrzostw Europy w 1996 roku nasi południowi sąsiedzi byli wręcz rozchwytywani przez liczące się w Europie kluby. Do dzisiaj czeski piłkarz kojarzy się z solidnością, niezależnie od tego jak tą reputację zniszczy Milan Baros. Polski zawodnik zaś nie kojarzy się z niczym szczególnym, w konsekwencji czego Polska staje się piłkarską republiką bananową.

Życzenie nr 5: stajnia Augiasza w PZPN

Ten rok miał być przełomowy z powodu przewidywanych wyborów na nowego prezesa PZPN. Coś tchnęło dotychczasowego szefa związku – Michała Listkiewicz (może podarek od posła Janusza Palikota?) i postanowił tym razem nie kandydować. Cała polska oszalała z radości, by dzień po wyborach obudzić się z ogromnym kacem. Nowym prezesem został niejaki Grzegorz Lato. Wobec tego chciałbym drogi św. Mikołaju, żeby rychło wybrany następny prezes charakteryzował się tym, że nigdy w życiu nie grał w piłkę, ale za to z wyróżnieniem ukończył szkołę podstawową.

Lato obiecał zmiany i walkę z korupcją. Póki co okazuje się, że wybór delegatów PZPN miał na celu jedynie zapewnić związkowi status quo. Wydaje się więc, że będący państwem w państwie polski związek nie zamierza tłumaczyć się z afer korupcyjnych, które zacieśniają coraz mocniej pętlę wokół ich szyi. Chciałbym więc, żeby odpowiednie służby i sądy powszechne zakończyły ten piłkarski poker raz na zawsze. Po rozliczeniu aferzystów i wypełnieniu więzień zapanować miałby w końcu ład i porządek a na dotychczasowy szef Komisji ds. Piłki Plażowej, jako nowo wybrany prezes, rozpocząłby nową erę Polskiego Związku Piłki Nożnej. Czemu nie?

Życzenie nr 6: polska liga lepsza od chińskiej

Niski poziom polskiej piłki nożnej jest równocześnie przyczyną kiepskiego widowiska dostarczanego przez piłkarzy polskiej Ekstraklasy. Konfrontacja obejrzanych przez kibica we wtorek i środę meczy Ligi Mistrzów z mizernymi poczynaniami zawodników Ekstraklasy wywołuje natychmiastowe mdłości. Dlaczego polskie kluby tak wyraźnie odstają pod każdym względem od zespołów reszty Europy? Poza rzadko zdarzającymi się przebłyskami, rozgrywki krajowe zdają się nie różnić od popularnych obecnie w serwisie youtube.com meczy ligi chińskiej. Swoją drogą Emmanuel Olisadebe - niegdyś gwiazda Polonii Warszawa i polskiej reprezentacji, jest teraz bożyszczem tysięcy, może i nawet milionów chińskich kibiców z Czengczou. W Panathinaikosie Ateny grał ze zmiennym szczęściem a w lidze chińskiej jest skuteczny, jak kiedyś w Polsce. O czymś to świadczy?

Po paru dobrych występach na polskim podwórku naszym rodakom zachciewa się przygody w zachodnim klubie. Kilka miesięcy później wracają oni do Polski z płaczem. Okazuje się, że nowi koledzy z zespołu lepiej dryblują, są znacznie szybsi i udaje im się dziwnym trafem wytrzymać na boisku pełne 90 minut. Każdy z tych elementów piłkarskiego fachu jest rzadko spotykany na meczach z udziałem polskich zawodników. Życzyłbym sobie św. Mikołaju, żeby polscy kibice doczekali się czasów powstania polskiej myśli szkoleniowej, w oparciu której jak grzyby po deszczu wyrosłyby ośrodki sportowe z prawdziwego zdarzenia, kształcące młodych adeptów piłki nożnej.

Zazwyczaj kierowane przeze mnie prośby były przez św. Mikołaja w późniejszym czasie spełniane. Mając na względzie moje dobre sprawowanie przez cały mijający rok, mam wielką nadzieję, że i tym razem św. Mikołaj mnie nie zawiedzie.

Niech za kilka lat Polska stanie się piłkarską potęgą w Europie!

Kibicom zaś życzę radosnych i spokojnych świąt!

Źródło artykułu: