Jednomyślni trenerzy Motoru i Lechii. Stolarski skomentował pracę sędziego

PAP / Wojciech Jargiło / Na zdjęciu: John Carver i Mateusz Stolarski
PAP / Wojciech Jargiło / Na zdjęciu: John Carver i Mateusz Stolarski

Trenerzy Motoru Lublin i Lechii Gdańsk byli zgodni, że sobotni mecz był wyrównany, a końcowy wynik nie krzywdzi żadnej ze stron. Mateusz Stolarski ubolewał jedynie nad faktem, że Lechia doprowadziła do wyrównania po wątpliwym rzucie karnym.

Mecz Motoru Lublin z Lechią Gdańsk miał zaskakujący przebieg. To zespół prowadzony przez Johna Carvera miał więcej okazji do zdobycia bramki i wydaje się, że było bliżej, by trzy punkty pojechały nad morze.

Skończyło się remisem 1:1, z czego żaden zespół nie mógł być do końca zadowolony (-----> RELACJA).

- To był dobry mecz. Podobał mi się, zwłaszcza pod koniec. I to nawet pomimo przerwy w drugiej połowie. Spotkanie było wyrównane, my strzeliliśmy w słupek, oni w poprzeczkę. Motor wyszedł na prowadzenie, ale dzięki Bogu szybko wyrównaliśmy. Uważam, że na to zasłużyliśmy - mówił trener Carver na konferencji prasowej.

- Podobała mi się energia mojego zespołu, byliśmy dobrze zorganizowani, mieliśmy dobrą strukturę. W porównaniu do naszego poprzedniego meczu, dziś stworzyliśmy sobie więcej sytuacji podbramkowych, więc jest progres - komentował trener Lechii.

Aż tak entuzjastycznie na mecz nie patrzył trener Mateusz Stolarski. - Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była taka, jak każdy widział. Drużyną, która mogła prowadzić, była Lechia. My nie stworzyliśmy sobie żadnej konkretnej sytuacji, co było spowodowane wieloma stratami w środkowej strefie boiska - powiedział trener Stolarski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski nie przestaje strzelać bramek

- W drugiej połowie już bardziej przypominaliśmy Motor, do którego przyzwyczailiśmy kibiców. Przed przerwą spowodowaną racami mieliśmy stuprocentową szansę. Później czuliśmy, że narzucamy swoje warunki i przeciwnik już nas tak nie kontratakuje. Urodziła się bramka na 1:0 po bardzo ładnej akcji. Nie cofnęliśmy się po niej, próbowaliśmy dalej atakować. No i co... przegrany pojedynek w bocznym sektorze spowodował, że rywal wszedł w nasze pole karne, poszło dośrodkowanie i był rzut karny. Dzisiaj mamy zwieszone głowy, bo chcemy wygrywać, ale musimy pamiętać, że był to nasz szósty mecz bez porażki - dodał szkoleniowiec Motoru.

Lechia wyrównała po dość kontrowersyjnym rzucie karnym. Mathieu Scalet blokował dośrodkowanie Camilo Meny i sędzia Piotr Lasyk po wideoweryfikacji uznał, że gościom należy się "jedenastka".

- Ciężko jest mi mieć do niego pretensje, bo kibice nie wiedzą, kiedy jest rzut karny, sztab szkoleniowy nie wie, kiedy jest rzut karny. I mam wrażenie, że osoby odpowiedzialne za prowadzenie meczu też do końca nie wiedzą. Dzisiaj "Scali" najpierw dotknął piłkę nogą, a dopiero potem trafiła ona w rękę. Nie mogę mieć do niego pretensji, że próbował interweniować - bronił swojego zawodnika trener Stolarski.

- Żeby sprawa była jasna - Lechia zasłużyła w tym meczu na bramkę. Uważam, że ten remis nie krzywdzi mocno żadnej ze stron, natomiast jeżeli sędzia jest wołany do monitora i on analizuję tę sytuację przez dwie minuty, to oznacza, że sami nie wiemy, czy ta ręka jest czy nie - podsumował trener Motoru.

Komentarze (0)