Tylko pół roku trwała przygoda Henricha Ravasa z Major League Soccer. Słowacki bramkarz został w styczniu wykupiony z Widzewa Łódź za około milion euro, ale - delikatnie mówiąc - nie podbił Ameryki.
Zagrał w ośmiu meczach na początku sezonu, wpuścił w nich 17 goli i został odstawiony od składu. Po raz ostatni stał między słupkami 28 kwietnia. Później albo siedział na ławce albo na trybunach.
Trudno powiedzieć, by Cracovia potrzebowała bramkarza, ale sprowadziła Ravasa na niespełna tydzień przed startem sezonu 2024/25 w Polsce. Ravas miał jeszcze ważny przez 2,5 roku kontrakt z poprzednim klubem, więc prezes Mateusz Dróżdż musiał znaleźć pieniądze, by zapłacić kwotę odstępnego. Z Cracovią Ravas związał się czteroletnią umową z opcją przedłużenia.
Wraca do Polski po zaledwie kilku miesiącach. Przed wyjazdem do USA zdążył rozegrać 51 spotkań w polskiej lidze. Należał do wyróżniających się bramkarzy w Ekstraklasie. O miejsce w bramce Ravas będzie rywalizował z Sebastianem Madejskim.
Dodajmy, że jest to czwarty transfer Cracovii tego lata. Wcześniej klub pozyskał Patryka Janasika, Jakuba Burka i Bartosza Biedrzyckiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesie: reprezentant Polski już po pierwszym treningu z legendarnym trenerem
CZYTAJ TAKŻE:
Co za apel do polskiego premiera! I to w Berlinie!
Ledwo zaczął się mecz, a Yamal przeszedł do historii