Na świat przyśli 26 października 1987 roku w Olsztynie. Jeden został bramkarzem, drugi środkowym napastnikiem. Rafał Gikiewicz i Łukasz Gikiewicz, bo o nich mowa, to jedni z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy w naszym kraju, ale niekoniecznie ze względu na swoje dokonania sportowe.
Przez wiele lat kibice i media w Polsce żyły konfliktem bliźniaków. Od początku kariery szli razem ramię w ramię, lecz później gdzieś ich drogi się rozeszły. Łukasz to obieżyświat, który zwiedził wiele lig, jak np. arabska, kazachska czy cypryjska. Teraz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą zdradza, skąd wziął się jego konflikt z bratem.
- To były jakieś błahostki. Jak żyliśmy w Śląsku Wrocław to wtedy Rafała pierwszy syn się rodził, to moja Ania tym synem się zajmowała. Kupiliśmy mieszkania obok w klatce, nasza pierwsza inwestycja. Normalnie żyliśmy między sobą. To się później rozjechało, bo ja pojechałem gdzieś zarabiać. Rafał miał gorszy okres i tu była gdzieś kość niezgody - przyznał Łukasz Gikiewicz na kanale dziennikarza na platformie YouTube.
Przez wiele lat bracia w ogóle ze sobą nie rozmawiali, nie mieli żadnego kontaktu. Pewnego dnia ten kontakt wrócił, a Łukasz był na jednym z meczów Rafała, a dokładnie na derbach Widzew - ŁKS, po którym zrobili sobie wspólne zdjęcie i dodali w mediach społecznościowych. Co się stało, że relacje wróciły na dobre tory? - Mamy kontakt. Nic się nie wydarzyło. Po prostu czas - powiedział Łukasz Gikiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Przejął piłkę na środku boiska. A później zrobił szalony rajd
W dalszej części rozmowy środkowy napastnik zdradził, że jego brat miał jakiś uraz po tym, jak Łukasz nie złożył mu gratulacji po wygranym meczu barażowym o Bundesligę. Ten z kolei powiedział, że Rafał przez kilka lat nawet nie składał mu życzeń na święta.
- Wydaje mi się, że Rafał się wywyższał tym, że gra w Unionie Berlin. Grali jakiś baraż i ja mu chyba nie pogratulowałem. Ja miałem swoje sprawy, jechałem na mistrzostwa Arabii i też mi nie pogratulował i mnie to nie bolało. To były jakieś błahostki, gdzie on się obruszył, bo ja czegoś nie napisałem. Ja ten mecz nawet oglądałem, ale dlaczego mam pisać do kogoś, kto przez trzy lata nawet nie składa mi życzeń świątecznych. A teraz po prostu obudziliśmy się i mamy normalne relacje. Żony nasze nie rozmawiają, my rozmawiamy - zakończył Łukasz Gikiewicz.
Zobacz także:
To będzie głośny ruch w PKO Ekstraklasie. Cracovia wybrała nowego trenera
Estończyk odpowiedział Kuleszy. "Rozumiem takie podejście"