Marek Papszun umiarkowanie zadowolony. "Momentami Lechia za bardzo nas zdominowała"

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun

- Lechia się nie poddała i walczyła do końca. My trochę za dużo byliśmy w obronie niskiej - mówił Marek Papszun po meczu Raków Częstochowa - Lechia Gdańsk (3:1).

To był bardzo przyjemny wieczór z perspektywy kibiców Rakowa Częstochowa. Raków pewnie wygrał z Lechią Gdańsk 3:1 i tym samym ponownie doskoczył do prowadzącego w PKO Ekstraklasie Lecha Poznań na dystans jednego punktu.

Trener Marek Papszun był zadowolony z postawy zespołu, choć parę rzeczy nie do końca mu się podobało.

- Mecz był specyficzny, bo w tym sezonie nie zdarzyło nam się szybko strzelić dwóch goli i później zarządzać meczem. Chciałbym pogratulować Lechii, że nie poddała się i walczyła do końca. Momentami potrafiła nas zdominować aż za bardzo. Trochę za dużo byliśmy w obronie niskiej, ale ogólnie kontrolowaliśmy spotkanie i bardzo się cieszę, że zdobyliśmy kolejne trzy punkty - powiedział Papszun na konferencji prasowej.

Dwie bramki dla Rakowa zdobył Jonatan Braut Brunes. Był nawet blisko klasycznego hat-tricka, lecz skiksował w dogodnej sytuacji. Całe spotkanie na ławce rezerwowych przesiedział za to Leonardo Rocha.

ZOBACZ WIDEO: Nie zapunktowali w Lidze Mistrzów. Mimo to sporo zyskali

- Cieszę się, że się przełamał. Strzelił dwa gole, mógł jeszcze kolejne dwa. Szkoda, że nie skończył meczu z hat-trickiem, bo to jest wyczyn. Byłem o niego spokojny, grał bardzo dużo. Zrobił spory progres i ciężko pracuje na te bramki. Mieliśmy w tygodniu jeden dzień na regenerację i nie wychodziliśmy na boisko, a on poprosił o dodatkowy trening. Nie jest przypadkiem, że tak to wyglądało. Jestem bardzo zbudowany jego postawą - przyznał Papszun.

Na drugą połowę nie wyszedł Jean Carlos Silva. Jak się okazuje, było to spowodowane urazem. - Wahaliśmy się do ostatniej minuty rozgrzewki czy w ogóle zagra. Nie chciałem ryzykować, natomiast nie obawiałem się, że nastąpi spadek jakości, bo Erick Otieno też jest klasowym zawodnikiem - powiedział trener Papszun.

W końcówce meczu doszło do starcia w polu karnym Rakowa. Tomas Bobcek oberwał łokciem od Zorana Arsenicia. Sędzia Marcin Szczerbowicz dostał sygnał z wozu VAR, by podejść do monitora, ale po obejrzeniu powtórek nie zmienił decyzji i Lechia nie dostała "jedenastki".

- Oglądałem powtórki i dla mnie sytuacja jest klarowna. Nie skacze się z ramionami wzdłuż ciała. O podyktowaniu rzutu karnego nie ma mowy i nie wiem co sędziowie tam znowu widzieli. Wiemy, że jest problem, sędziowie są pod presją i ciężko jest im interpretować niektóre sytuacje. Cieszę się, że sędzia główny to wytrzymał i nie popełnił kolejnego błędu, a wiemy, że w ostatnim czasie było ich bardzo dużo - podsumował trener Papszun.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści