Triumf Widzewa w derbach Łodzi. Pierwszy taki od 17 lat

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski (z prawej, z piłką) i Marcin Flis (z lewej)
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Bartłomiej Pawłowski (z prawej, z piłką) i Marcin Flis (z lewej)

114 minut walki, sporo emocji i tylko jedna bramka. Tak wyglądały 69. piłkarskie derby Łodzi w 4. kolejce PKO Ekstraklasy. Widzew pokonał u siebie ŁKS 1:0 po golu Jordiego Sancheza w końcówce I połowy.

Na 69. derby Łodzi kibice w mieście Włókniarzy czekali nieco ponad rok. Po raz ostatni ŁKS i Widzew spotkały się ze sobą w I lidze 3 maja 2022 roku. Wtedy przy al. Unii wygrali czerwono-biało-czerwoni 1:0 po golu Bartłomieja Pawłowskiego. Ale całe miasto i cała Polska czekała ponad 11 lat na bezpośrednie starcie łódzkich drużyn w PKO Ekstraklasie. I w końcu się doczekała.

- Derby są ważne, bo właśnie tutaj możesz zapracować na szacunek kibica, a niekiedy nawet na szacunek dozgonny - mówił obrońca biało-czerwono-białych Adam Marciniak, cytowany na oficjalnym profilu ŁKS-u na twitterze.

- Mam przedsmak tych derbów, bo miałem okazję grać w derbach Krakowa. Myślę, że tak samo jak dla Wisły tamte derby były ważne, to tak samo ważne są dla kibiców Widzewa. Wiem, ile ten mecz znaczy dla kibiców, więc zrobimy wszystko, aby go wygrać - przyznał z kolei obrońca Widzewa Serafin Szota na przedmeczowej konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Trzy polskie kluby w fazie grupowej pucharów? "Jest o co się bić"

Obie łódzkie drużyny nie zachowały w trzech dotychczas rozegranych meczach czystego konta, więc można było się spodziewać, że gole padną, choć trudno było przypuszczać po czyich błędach. A tych nerwowych ruchów w łódzkich defensywach nie brakowało. Ale o tym później.

W siódmej minucie w polu karnym Widzewa Kay Tejan obrócił się z piłką, ale uderzył za lekko. Po chwili niepozorny strzał z dystansu Kamila Dankowskiego po rzucie rożnym dla ŁKS-u odbił Henrich Ravas. Gospodarze odpowiedzieli niegroźnymi próbami Luisa da Silvy. Później mieliśmy kilkuminutową przerwę spowodowaną dymem z rac odpalonych przez młyn sympatyków Widzewa. Motywem przewodnim były 600. urodziny Łodzi.

A gdy boisko wyłoniło się z mgły, widzewiacy przycisnęli. W 32. minucie doskonałą szansę niepilowanego w szesnastce gości Filipa Przybułka zablokował Marcin Flis, a po kilku minutach Aleksander Bobek świetnie obronił strzał Bartłomieja Pawłowskiego lecący w okno jego bramki. Bramkarz ŁKS-u w 41. minucie znów wykazał się refkelsem, gdy nieprzyjemny strzał po ziemi oddał Fabio Nunes. Przyjezdni odpowiedzieli próbą Pirulo, którą obronił Ravas.

W końcu jednak kuszenie losu przez ełkaesiaków zemściło się na nich. Po nieporozumieniu w środku pola w 45. minucie do piłki dopadł Pawłowski, który wtargnął w pole karne i odegrał piłkę do Jordiego Sancheza, a napastnik Widzewa tę szansę wykorzystał. Hiszpan bardzo cieszył się z tego trafienia, bo gdyby w sobotni wieczór nie trafił do siatki, w niedzielę rano mógłby celebrować piątą miesięcznicę ostatniej bramki w meczu o stawkę.

W doliczonym czasie gry Stadion Miejski przy al. Piłsudskiego w Łodzi raz jeszcze wybuchł z radości, gdy Sanchez dostał świetne podanie na dobiegnięcie od Marka Hanouska i skierował piłkę do bramki ŁKS-u, ale analiza VAR wykazała, że był na spalonym.

Druga połowa to już - ładnie rzecz ujmując - piłkarskie taktyczne szachy. ŁKS, który wynik gonił, niby coś próbował, ale bał się strzelać. W ciągu 30 minut drugiej części gry oddali tak naprawdę trzy strzały - dwa razy próbował Mokrzycki, a raz Letniowski, ale zagrożenie po tych zagraniach było niewielkie. Widzew odgryzł się zaledwie raz, lecz groźnie. Sanchez wyłożył piłkę Dominikowi Kunowi, acz odrobinę za mocno, bo pomocnik jej nie sięgnął nawet wślizgiem.

Do podstawowego czasu gry doliczone zostało aż 12 minut ze względu na kolejne zabawy z pirotechniką kibiców gospodarzy.  W czasie doliczonym trochę się zagotowało. Najpierw sportowo, bo Pawłowski uderzył z wolnego tak mocno, że piłka wyślizgnęła się z rąk Aleksandrowi Bobkowi. Później jeszcze doszły do tego emocje pozaboiskowe, gdy Marek Hanousek starł się z Kamilem Dankowskim.

W 100. minucie wychodzącego na czystą pozycję Stipe Juricia zatrzymał nieprzepisowo Luis da Silva i dostał za to czerwoną kartkę, a ŁKS - rzut wolny. Strzał Engjella Hotiego poleciał jednak w mur. W 104. wrzutkę z prawej strony zamykał głową Marcin Flis, lecz był na spalonym.

Widzew czekał na derbowe zwycięstwo u siebie od 2009 roku, a w ekstraklasie - od trzy lata więcej. Wschodnia strona Łodzi z pewnością po takim meczu nie zaśnie z radości.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Widzew Łódź - ŁKS Łódź 1:0 (1:0)
1:0 - Jordi Sanchez 45'

Składy:

Widzew: Henrich Ravas - Fabio Nunes (90+6' Mato Milos), Serafin Szota, Patryk Stępiński, Luis da Silva - Marek Hanousek - Ernest Terpiłowski, Filip Przybułek (66' Dominik Kun), Fran Alvarez (90+6' Mateusz Żyro), Bartłomiej Pawłowski (90+6' Andrejs Ciganiks) - Jordi Sanchez.

ŁKS: Aleksander Bobek - Nacho Monsalve (72' Adam Marciniak), Adrien Louveau, Marcin Flis - Kamil Dankowski, Michał Mokrzycki, Mieszko Lorenc (46' Engjell Hoti), Piotr Głowacki (90+6' Piotr Janczukowicz) - Pirulo (67' Jakub Letniowski), Kay Tejan, Maciej Śliwa (67' Stipe Jurić).

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Żółte kartki: Nunes, Przybułek, Hanousek, Szota (Widzew) - Lorenc, Letniowski, Marciniak (ŁKS).

Czerwona kartka: da Silva (Widzew) - za faul w 100'

Widzów: 17 823

Czytaj także: Dramat Korony Kielce w meczu z Górnikiem Zabrze! Zadecydował strzał w doliczonym czasie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty