Mecz o Tarczę Wspólnoty co roku budzi te same emocje. Teoretycznie nie ma zbyt dużego znaczenia, ale lepiej rozpocząć sezon od wygrania trofeum niż od porażki z groźnym ligowym rywalem.
Towarzyski charakter było widać w starciu pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem City. Spotkanie przypominało mecz sparingowy pod względem jakości, jaką zobaczyliśmy na boisku, ale walki nie brakowało. Nie był to jednak taki mecz pomiędzy tymi zespołami, jakie pamiętamy z minionego sezonu.
W pierwszą połowę zdecydowanie lepiej weszli podopieczni Juergena Kloppa. To przyjezdni z Liverpoolu dominowali na murawie King Power Stadium. Pierwsze 20 minut to czas absolutnej dominacji "The Reds".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawił się jak Maradona. Kapitalny gol obrońcy
Wrażenie optyczne znalazło odzwierciedlenie także w konkretach. W 21 minucie wynik spotkania otworzył Trent Alexander-Arnold. Anglik wykorzystał delikatne podanie Mohameda Salaha. Boczny obrońca Liverpoolu uderzył niepozornie, ale co najważniejsze, w światło bramki. Piłka odbiła się od głowy Nathana Ake i wpadła do bramki Edersona.
Od tego momentu wyraźnie inicjatywę przejęli "Obywatele", którzy starali się możliwie szybko odrobić straty. Swoje okazje miał Erling Haaland, nie udało mu się ich jednak wykorzystać. Norweg zakończył pierwszą połowę z kompromitującą liczbą zaledwie ośmiu kontaktów z piłką.
Druga połowa była zdecydowanie bardziej senna, niż to, co zobaczyliśmy w pierwszej odsłonie meczu. Liverpool kontrolował przebieg meczu aż do wejścia Juliana Alvareza na murawę.
Argentyńczyk w 70 minucie doskonale odnalazł się w polu karnym Adriana i wykorzystał błąd, dotychczas pewnego między słupkami Hiszpana. Ta bramka dała temu meczowi nowe życie.
Od tego momentu zaczęło się na boisku zdecydowanie więcej dziać. Tę emocjonalną huśtawkę zdecydowanie lepiej ostatecznie rozegrali gracze Liverpoolu. Darwin Nunez miał do 80 minuty zaledwie jedno dobre zagranie, ale jak ważne!
Urugwajczyk swoim strzałem głową trafił w rękę Rubena Diasa. Sędzia początkowo karnego nie odgwizdał, ale po konsultacji z VAR-em nie miał wątpliwości. Jedenastkę na gola pewnym strzałem po ziemi wykorzystał Mohamed Salah. Egipcjanin nie dał szans Edersonowi.
Wszystko zmierzało do rzutów karnych przy remisie 1:1. Ostatecznie mieliśmy zaledwie jeden taki stały fragment gry. W 83 minucie wynik właśnie w ten sposób podwyższył Egipcjanin.
Swojego debiutanckiego gola strzelił także były napastnik Benfiki. Urugwajczyk doskonale odnalazł się w polu karnym i pokonał z bliska głową Edersona. Trzeba przyznać, że Liverpool zasłużenie pokonał mistrzów Anglii.
Liverpool FC - Manchester City 3:1 (1:0)
1:0 Trent Alexander Arnold 21'
1:1 Julian Alvarez 70'
2:1 Mohamed Salah 83'
3:1 Darwin Nunez 90+4'
Zobacz też:
Wielki transfer Krzysztofa Piątka. To byłby absolutny hit
Oficjalnie: hitowy transfer Legii Warszawa