Ale czy nie poleciłby czegoś włoskiemu urzędowi skarbowemu, by ten darował winę biednemu połamanemu Valentino Rossiemu, który miał migać się od płacenia podatków? - Nie interesują mnie takie problemy, nie interesują mnie zmartwienia innych - uparcie twierdzi Hiszpan.
Przeprowadzający rozmowę w "El País" mówi, że Rossi przekonał go do kupna Yamahy. - To co mam zrobić z tym motocyklem w przyszłym sezonie? Wyrzucić go? - pyta. - Nie, nie wyrzucaj go, proszę - odpowiada Lorenzo. - Ale w przyszłości przywiązuj się bardziej do kierowcy niż do sprzętu. Kup sobie koszulkę, np. Lorenzo - proponuje.
Jorge ma wiele okazji do cieszenia się ze zwycięstw i wielokrotnie pokazywał już różne oblicza radości. Jak cieszył się po triumfie Hiszpanów w piłkarskim Mundialu? - Świętowałem w domu - mówi ku niepocieszeniu rozmówcy. - Miałem na sobie koszulkę reprezentacji i byłem niezwykle zadowolony, że w końcu wygraliśmy mistrzostwa.
Lorenzo po raz kolejny zawodzi oczekiwaniom dziennikarza, gdy odpowiada na stwierdzenie, że ze swoim talentem jego ewentualni klienci nigdy nie dostawaliby zimnej pizzy, gdyby był jej rozwozicielem. - Lepiej jest dostać reklamację niż się zabić na ulicy.
W ogóle ściganie i uciekanie poza torem motycyklowym podoba mu się raczej średnio. Z filmów owianych legendą także z powodu jednośladów bardziej przypada mu do gustu "The Wild One" z Marlonem Brando niż "The Great Escape" z niezapomnianym Stevem McQueenem.