Koszykarze WKS-u Śląska Wrocław mają za sobą rewelacyjny okres, być może nawet najlepszy w tym sezonie. W ciągu kilku dni podopieczni Andreja Urlepa pokonali trzy renomowane zespoły, najpierw ograli rewelację PLK (Czarni Słupsk), później odprawili z kwitkiem mistrza Polski (Arged BM Stal), a w środę odnieśli drugie zwycięstwo w rozgrywkach EuroCup. Wrocławianie - po bardzo dobrym meczu - okazali się lepsi od tureckiego potentata Turk Telekom Ankara 80:67.
20 punktów i osiem asyst zanotował Travis Trice, double-double skompletował Kerem Kanter, a cztery efektowne bloki zaliczył Aleksander Dziewa. Śląsk - co podkreślał w trakcie transmisji Adam Romański - zagrał jedno z najlepszych spotkań w sezonie.
- To był naprawdę dobry zespół. Co prawda brakowało im kilku kluczowych graczy, ale niezależnie od tego, fajnie było wygrać z tak renomowanym rywalem. Uważam, że wykonaliśmy kawał ciężkiej roboty, dobrze dzieliliśmy się piłką, umieliśmy szukać graczy na wolnych pozycjach - cieszy się Travis Trice.
ZOBACZ WIDEO: Padło pytanie o przeszłość Michniewicza. "Zacni polscy politycy mieli niechwalebne epizody"
Ten po raz kolejny w tym sezonie pokazał wielką klasę. Amerykanin nie tylko znakomicie organizował grę wrocławian, ale też indywidualnymi akcjami z łatwością ogrywał bezradnych Turków. 29-latke nie boi się stresowych sytuacji, potrafi wziąć odpowiedzialność na swoje barki w trudnych momentach. Tego właśnie oczekuje się od lidera drużyny. Trice nim jest, co też podkreślają koledzy z drużyny. "Klasowy gracz" - powtarzają.
"Jesteś gwiazdą"
Rozgrywający Śląska nie ukrywa, że drużyna idzie do góry z formą, co jest dobrym prognostykiem na drugą część sezonu.
- Wygraliśmy trzy mecze z rzędu. To nas pozytywnie nastraja. Myślę, że to kombinacja kilku rzeczy. Wracamy do formy po wyjściu z kwarantanny. Co prawda straciliśmy dwóch zawodników z naszego składu, ale to oznacza, że inni dostali większe role. Wiedzą, że będą grać więcej, więc łatwiej im złapać dobry rytm - tłumaczy Trice.
Nie ma co ukrywać, że we Wrocławiu znacznie lepiej zaczęło się dziać od przyjścia trenera Andreja Urlepa (bilans w PLK: 10:3), który szybko zaprowadził porządek w drużynie po swoim poprzedniku. Petar Mijović został zwolniony po kilku meczach. Niedługo po Urlepie w Śląsku pojawił się Amerykanin Trice, który z miejsca stał się kluczową postacią wrocławskiego zespołu. Ten średnio notuje 14,6 pkt i 7,4 asyst.
Nic dziwnego, że rozgrywający jest wymieniany w gronie największych gwiazd ligi. Jego nazwisko pojawia się obok Jonaha Mathewsa, Devyna Marble'a czy Williama Garretta. Jeśli Trice utrzyma formę, ma szansę na tytuł MVP sezonu zasadniczego. To zawodnik, którego z pewnością trzeba obserwować! Choć on sam podchodzi do swoich występów z dużą pokorą i skromnością.
- Doceniam takie słowa. Ale tak naprawdę nie myślę o tym na co dzień. Staram się rywalizować i zależy mi tylko na wygraniu. Fajnie, gdy ludzie myślą, że jesteś jednym z najlepszych zawodników ligi, ale to nie wygrywa za ciebie meczów. Powiem więcej - z doświadczenia wiem, że drużyna z najlepszymi zawodnikami nie zawsze wygrywa spotkania - przyznaje.
Trzeba przyznać, że duet Urlep-Trice sprawił, że Śląsk wrócił na ścieżkę zwycięstw i już teraz można śmiało powiedzieć, że jest jednym z poważniejszych kandydatów do zdobycia mistrzostwa Polski. Tego też w klubie nie ukrywali już przed sezonem. Był ostatnio brązowy medal, czas na złoto.
- Walczycie o mistrzostwo? Śląska stać na złoto? - pytamy Trice'a.
- Myślę, że w tym sezonie mamy taką samą szansę, jak każdy, aby wygrać złoto. Wciąż mamy wiele rzeczy, które możemy poprawić. By zdobyć mistrzostwo, trzeba zrealizować wiele rzeczy. Trzeba dobrze grać we właściwym czasie i mieć trochę szczęścia. Ale miejmy nadzieję, że uda nam się to zrobić w tym roku, taki jest cel - odpowiada.
I po chwili dodaje: każdego dnia idę na siłownię i widzę wszystkie mistrzowskie sztandary i nazwiska legend klubu. To mnie motywuje do jeszcze cięższej pracy. Wcześniej nie wiedziałem za dużo o historii Śląska. Teraz wiem, że to klub z wielkimi sukcesami. Chcę dołożyć swoją cegiełkę do kolejnych zwycięstw i tytułów - podkreśla Trice.
Spięcie w meczu na szczycie
Amerykanina zapytaliśmy też o sytuację, która miała miejsce podczas niedawnego spotkania Śląska z Anwilem w Hali Mistrzów. Wtedy po jednej z udanych akcji gwiazda włocławian Jonah Mathews wykonał gest w kierunku Trice'a, że ten jest za niski, by go kryć. Między nimi doszło do trash-talkingu, co... okazało się dodatkową motywacją dla Trice'a. Po tej sytuacji wskoczył na wyższe obroty i zaczął grać jeszcze lepiej. Mecz zakończył z 19 punktami i 8 asystami. Nam opowiada o tym zajściu.
- Mathews jest bardzo dobrym graczem. Ja nie ukrywam, że nie lubię za bardzo gadać w trakcie meczu. Nie jestem typem gracza, który kogoś zaczepia. Jeśli ktoś chce i mnie zaczepia, to odpowiem mu. Ale nigdy tego nie zaczynam. Ale zwykle mnie to motywuje lub budzi do jeszcze większej walki na boisku. Wtedy też tak było - wspomina.
Śląsk przegrał tamten mecz z Anwilem 89:97, ale Trice podkreśla, że wrocławianie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie. Ten zespół jest z pewnością jednym z kandydatów do zdobycia mistrzostwa Polski. To też pokazują zaawansowane statystyki (za realgm.com). Wrocławianie mają trzeci atak ligi i piątą obronę.
CZYTAJ TAKŻE:
Gigant kusił gwiazdę polskiej ligi. Jonah Mathews: trener mówił: "tylko mln dolarów"
Kolejny Amerykanin w polskiej kadrze! To duże nazwisko w Europie
To on uciszył kibiców mistrza! Sąsiad Mike'a Taylora robi furorę w polskiej lidze
Łukasz Wiśniewski: Czarni mogą wyprzeć Zastal. Mówi, co mu nie pasuje w Stali