EBL. Stal - Anwil. Gorąco też na parkiecie. Milicić chwali zawodników, Mokros zły na ostatnią akcję

PAP / Tomasz Wojtasik  / Na zdjęciu: Chris Dowe
PAP / Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Chris Dowe

Co prawda o meczu Stali z Anwilem (96:98) najwięcej mówi się w kontekście wydarzeń pozaboiskowych, ale na samym parkiecie także było gorąco. Spotkanie dostarczyło wielu koszykarskich emocji. Ostrowianie byli o krok od sprawienia dużej niespodzianki.

Na siedem minut przed końcem spotkania "Rottweilery" prowadziły różnicą piętnastu punktów (82:67) i wydawało się, że włocławianie spokojnie dowiozą prowadzenie do samego końca.

Ale wtedy do głosu doszła ambitna "Stalówka", która ruszyła w pogoń. Gospodarze zaliczyli serię dwunastu punktów z rzędu i w hali zawrzało.

Zobacz także: Kulisy odejścia gwiazdy PLK. Michał Dukowicz: Rosjanie zadzwonili i zapytali o numer konta

Ale szybko miejscowych kibiców uciszył Ricky Ledo, który trafił dwa bardzo trudne rzuty z dystansu. Jednak po jego drugim faulu niesportowym (wyleciał z boiska) gospodarze przegrywali już tylko 94:95, a gdy po chwili dwa rzuty wolne wykorzystał Nikola Jevtović, to BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski wyszła na prowadzenie.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

I wtedy doszło do mocno kontrowersyjnej sytuacji, z którą nie mogli się pogodzić ostrowscy kibice i zawodnicy. Trener Łukasz Majewski nie skomentował jej nawet na konferencji prasowej. Gospodarze byli wściekli na decyzję sędziów, którzy przyznali piłkę gościom po niecelnych rzutach osobistych Tony'ego Wrotena. Arbitrzy uznali, że walczący o piłkę z Chrisem Dowe'em Jarosław Mokros znalazł się na aucie. Dziwi fakt, że sędziowie w tak istotnej akcji dla losów spotkania nie skorzystali z wideoweryfikacji.

- Jestem zły na ostatnią akcję, ale jednocześnie zdziwiony, że sędziowie nie analizowali tej sytuacji na powtórkach. Ja czułem się wypchnięty. Normalnie nie wypada się dwa metry za parkiet. Taka była decyzja sędziów. Nie chcę też mówić, że przez decyzje sędziowskie przegraliśmy mecz, bo to nieprawda. Wygrali, rzucili więcej punktów i tyle - mówi Mokros w rozmowie z serwisem wlkp24.info.

- Jestem dumny z tego, jak zagraliśmy i wróciliśmy do meczu. Mocno postawiliśmy się mistrzowi Polski. Anwil w końcówce pokazał klasę. Rywale trafiali rzuty z mega trudnych pozycji - dodaje skrzydłowy BM Slam Stali.

To było kolejne spotkanie w tym sezonie, w którym ekipa Igora Milicicia zanotowała zadyszkę w końcowych minutach meczu. Tym razem udało się jednak uratować. Stal zagrała z wielką energią i pokazała ogromny charakter.

- Mecze z BM Slam Stalą wiążą się z dużymi emocjami. Cieszę się, że po zaciętej znów wygraliśmy w Ostrowie Wielkopolskim. Przez większą część meczu kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie, ale w końcówce gdy rywale grali agresywnie, my zaczęliśmy bronić wyniku. Tak nie da rady wygrać w koszykówce, która zrobiła się grą niezwykle szybką i dynamiczną i w ciągu 3-5 minut można stracić 18 punktów przewagi. Należy odnotować, że nie byliśmy bierni w końcówce, o czym świadczą sytuacje z udziałem Chrisa Dowe'a i Chase'a Simona - przyznaje z kolei trener Igor Milicić.

- Jesteśmy świadomi tego, że rywale bardzo nastawiają się na mecze z Anwilem Włocławek. To normalne, bo każdy chce ograć mistrza Polski - dodaje Chorwat.

Włocławianie w okresie Świąt Bożego Narodzenia zagrają z Arką Gdynia (czwartek - 17:30), z kolei ostrowianie, którzy pokazali się ze świetnej strony w meczu z mistrzami Polski, zmierzą się w sobotę z Polskim Cukrem Toruń.


Przeczytaj, co działo się po meczu Stal - Anwil. Dlaczego interweniowała policja?

Źródło artykułu: