Mistrzowie Polski przez większą część spotkania tracili do niemieckiego rywala kilka punktów, lecz po ambitnej pogoni w czwartej kwarcie wyszli na prowadzenie i ostatecznie triumfowali w meczu. - Na pewno rywale bardzo mocno odcinali nas od podań i czasami mieliśmy problemy z konstruowaniem swoich akcji, ale też dobrze wykorzystaliśmy to, że przeciwnicy zacieśniali strefę podkoszową, wpadło kilka rzutów z dystansu i trzymaliśmy się w grze. Najważniejsze, że pokazaliśmy charakter i w drugiej połowie, mimo słabszej trzeciej kwarty, nie poddaliśmy się, walczyliśmy do końca i to się opłaciło - skomentował Przemysław Zamojski.
Zawodnicy Stelmetu BC Zielona Góra byli przygotowani na pogoń w ostatniej fazie środowego pojedynku. - Trener przez cały okres przygotowań do tego meczu powtarzał nam, że Ludwigsburg to drużyna, która gra bardzo agresywnie przez 40 minut, ale swoją skuteczność może stracić właśnie w 36-37 minucie i jeśli cały czas będą grać tak agresywnie, to zabraknie im sił. Dokładnie to się sprawdziło. My wytrzymaliśmy to tempo, graliśmy piłka za piłkę, kosz za kosz i na koniec wyszliśmy zwycięsko z tego pojedynku - dodał reprezentant Polski.
W pierwszej połowie zielonogórzanie mieli spore problemy pod koszami. W drugiej części spotkania ten element uległ już poprawie. - Rywal był agresywny, ale to też wynikało z tego, że my też popełnialiśmy błędy, gubiliśmy się w zastawieniu jakiegoś zawodnika, on wbiegał z dalekiego obwodu i zbierał piłkę. Z tego brały się ofensywne zbiórki. W drugiej połowie poprawiliśmy ten element i pokazaliśmy się z dobrej strony - zakończył Zamojski.
ZOBACZ WIDEO Józef Wojciechowski: Nie wezmę udziału w głosowaniu elektronicznym (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}