Koszykarze Anwilu Włocławek dostarczają swoim kibicom w tym sezonie skrajnych emocji. Można pisać o prawdziwej "huśtawce nastrojów", inni nazywają to "rollercoasterem emocjonalnym". Oba sformułowania są poprawne, jeśli spojrzymy na grę i wyniki zespołu prowadzonego przez Przemysława Frasunkiewicza.
Z jednej strony - świetne występy w FIBA Europe Cup, włocławianie ostatnio wywalczyli awans do półfinału tych rozgrywek, ogrywając w kapitalnym stylu turecki Gaziantep, z drugiej strony - przeciętne występy (i wyniki) na krajowym podwórku.
Aż trudno uwierzyć w to, że Anwil Włocławek - na sześć kolejek przed zakończeniem rundy zasadniczej w Energa Basket Lidze - z bilansem 12:12 (dwa zwycięstwa z rzędu) jest dopiero na 8. miejscu w tabeli. Co więcej: w niedzielę wieczorem wypadnie poza pierwszą "ósemkę", bo swój mecz rozegrają koszykarze Enea Zastalu BC. Ci nawet w przypadku porażki w Sopocie z Treflem, wyprzedzą włocławian w tabeli.
Trener ucina spekulacje
Wielu zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że zespół z Kujaw prezentuje tak dwa różne oblicza w wyżej wymienionych rozgrywkach. "Z czego wynika ta dysproporcja?" - dopytywał ostatnio na konferencji prasowej Marek Szubski, dziennikarz portalu wlc.pl. Trener Przemysław Frasunkiewicz uciął od razu wszelkie spekulacje nt. rzekomego "wybierania" sobie meczów przez danych zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za trening Polaków! "Dziewczyny się za mną uganiają"
Pojawiła się bowiem taka teoria, że obcokrajowcom bardziej zależy na dobrych występach w międzynarodowych rozgrywkach, bo tam mogą pokazać się przed szerszą publicznością, co w konsekwencji doprowadzi do podpisania większych kontraktów.
- To może tak wyglądać z boku, ale na pewno tak nie jest. Do każdego meczu podchodzimy z takim samym zaangażowaniem, niezależnie od tego, w których rozgrywkach występujemy. To nie ma znaczenia. Moje podejście jest zawsze takie samo: liczy się dla nas najbliższy mecz i zwycięstwo - podkreśla Amerykanin Victor Sanders. W podobnym tonie wypowiada się trener Przemysław Frasunkiewicz.
- Na pewno nie ma czegoś takiego, że komuś się nie chce. To nie wchodzi w grę. Rozgrywki europejskie to inne zasady i dlatego nasz zespół wygląda nieco inaczej. Na pewno nie jest to spowodowane tym, że ktoś nie dba o polską ligę. Wszyscy są świadomi, jak ważna są to dla nas rozgrywki - nie ukrywa trener Anwilu Włocławek.
- Też należy mieć świadomość, że w polskiej lidze nie ma słabych drużyn, nikt się przed nikim nie położy. Zespoły z dołu tabeli też o coś grają, dlatego stawka się mocno wyrównała - dodaje Przemysław Frasunkiewicz.
"Sami wpędziliśmy się w problemy"
We Włocławku mają świadomość, że sami się wpędzili w te problemy: porażkami na własnym parkiecie (Hala Mistrzów nie jest już twierdzą: bilans 6:5 w domu, 6:7 na wyjeździe), nie najlepszą grą w końcowych fragmentach meczów. Anwil - jeśli weźmiemy pod uwagę mecze na styku (do 5 pkt różnicy) - ma w tym sezonie bilans 3:6. Słaby jak na zespół, które był wymieniany w gronie kandydatów do zdobycia medalu.
- Sytuacja nie jest różowa. Wiemy, w jakim jesteśmy miejscu i mamy świadomość tego, że każdy mecz jest z "nożem na gardle" i ma ogromną stawkę - nie ukrywa Kamil Łączyński, kapitan włocławskiego zespołu.
- Zawodnicy mają świadomość, że są pod presją, którą sami sobie - z różnych względów - nałożyliśmy. To złożony problem, który narastał od początku sezonu. Jest jak jest. Nie liczymy, ile meczów musimy wygrać, bo takie gdybanie nic nam nie pomoże. Wiemy, że dla nas już teraz play-off się zaczął. Każdy mecz ma wielką wagę. Musimy po prostu wygrywać - podkreśla Frasunkiewicz.
"Złożony problem", o którym wspomniał szkoleniowiec Anwilu, dotyczy kontuzji (Bojanowski, Joesaar), co przełożyło się na zmiany na poszczególnych pozycjach, ale też nietrafionych decyzji transferowych (Bostic). Kolejne roszady w składzie wymagały czasu, by wszystko się odpowiednio zazębiło w ataku i w obronie.
Zwłaszcza ten drugi element był zawsze bardzo istotny w układance trenera Frasunkiewicza. W minionym sezonie Anwil - pod względem defensywy - był na samym szczycie w statystykach zaawansowanych. Teraz tak to dobrze to nie wygląda. Anwil - (za "RealGM") - ma 7. obronę w lidze. Włocławianie na 100 posiadań tracą 108,4 pkt. Dopiero teraz włocławianie mają pełen skład i mogą wykorzystać wszystkie swoje atuty.
Przed zespołem z Kujaw seria meczów z zespołami niżej notowanymi (Start, Astoria i GTK). Nie ma miejsca na potknięcie, a - jak pokazuje liga w tym sezonie - o punkty w każdym meczu trzeba się mocno napocić. Nawet zespoły z samego dołu potrafią postawić się drużynom z samej czołówki. Włocławianie o miejsce w fazie play-off rywalizują z Czarnymi (bilans 13:11) i Enea Zastalem (13:10). Eksperci są zdania, że jeden z tych zespołów nie załapie się do najlepszej "ósemki".
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Nazywają go "kopią Florence'a". Sporo mu płacą
Kolenda: Erdogan to trener z wysokiej półki. Tymi słowami się kieruje
Żan Tabak. Gra na swoich warunkach [OPINIA]
Nikt nie pisnął słówkiem. Tak podpisali dużą umowę